Berenika Wiłun: W Częstochowie powstaje film dokumentalny o lokalnym hip– hopie. Ty również tam się wypowiadasz. Kogo twoim zdaniem nie powinno w nim zabraknąć?
Śliwka Tuitam: Film jest o historii częstochowskiego hip – hopu, o pierwszych zawodnikach. Tutaj należałoby wymienić m.in.: Dzikiego, Szczawika, Rashida, Czubka, Grubego, Kartona, wielu ich było. W obszarze tańca zawsze działał Snake i paczka jego kumpli, którzy razem się uczyli. Było wielu deskorolkowców, rolkowców – mamy w naszy mieście ekipy, którymi możemy sie poszczycić. Grafficiarze – mamy jednych z najlepszych w kraju, wystarczy wymienić Panas Tadas. Sam zaczynałem od graffiti. Chodziłem do „Plastyka”, więc temat był mi bliski. Biegało się z puchami, a policja goniła… To są czasy, kiedy istaniał Sektor B, Sa Prize, Tysiąc, Ideo… ja wtedy dopiero zaczynałem rapowanie.
BW: Kto został?
Śliwka Tuitam: Ci, którzy są najsprytniejsi, potrafią się zakręcić, poradzić sobie w tym wszystkim. I tacy, którzy mają talent, bo to zawsze wychodzi…
BW: Talent jest istotny? Co się liczy?
Śliwka Tuitam: Talen jest oczywiście bardzo ważny. Niestety ludzi interesuje małpowanie. Lubią się bawić. Trzeba robić coś, co ich rozbawi, by mogli się wyluzować i nie myśleć o problemach. Na dalszy plan zszedł przekaz, który dla mnie w hip – hopie był bardzo ważny, chyba najważniejszy.
BW: Na twojej solowej płycie będzie przekaz?
Śliwka Tuitam: Na pewno. Nie robię innej muzyki. Interesuje mnie tylko to, co jest z duszą, z serca. Nawet jeśli nie będę tego robił zbyt często, to wypuszczam tylko to, co dla mnie ma te wartości.
BW: Na jakim etapie prac nad płytą jesteś?
Śliwka Tuitam: Na początkowym. Piszę teksty do muzyki, którą robi Holdcut – gość z Gdańska. Robi wyjątkowe bity. On nawet nie chce nazywać tego bitami, dla niego to muzyka, dla mnie też. Jest muzycznym wariatem, który nie do końca robi hip-hop. To trochę jak muzyka filmowa, nie zapętlone sample, tylko wiele sekcji instrumentów, które tworzą całość. Na pewno się wyróżna, wiele się w niej dzieje. Jest tak niesamowita, że mogę jej słuchć w kółko, nawet gdybym nie miał do niej nagrywać. Klimat psychodeliczny z dobrym rytmem, troche odjechany od realności. Teksty pisze mi sąsiad z dołu, bo ma chłop łeb. Tematyka? O życiu ujętym w swój dziwny sposób pisania. O rzeczach dobrych i o złych, o smierci i bólu, o tęsknocie i zamocie, o tym, co może każdego spotkać, ale nie zawsze się o tym myśli… Na pewno zrobię to w swoim stylu, aczkolwiek czuję, że ewoluuje on z piosenki na piosenkę. Teraz nie tworzę zbyt często,co pół roku, więc tym bardziej odczuwam różnicę. W moich oczach się rozwijam. Uczę się operować wokalem, ćwiczę. Sprawdzam co mogę, a czego nie powinienem robić i wtedy tego nie używam.
BW: Kiedy możemy się spodziewać solowej płyty?
Śliwka Tuitam: To na prawdę ciężko powiedzieć, Myślę, że za życia. Nie wiem, może za tydzień dostanę olśnienia i napiszę płytę w miesiąc. Nie mam teraz warunków, żeby zamknąć się gdzieś i słuchać. Jak tworzę, to nie jest tak, że siadam i piszę. Czasami nad jednym zdaniem siedzę 4 godziny i nic. Potem wpadnie jedno, po nim kolejne pięć… Nieraz to odkładam, coraz ciężej przychodzi mi pisanie tekstów. Pierwsze Ego przychodziło dużo łatwiej, jednak słuchając tego teraz zauważam błędy stylistyczne. Po prostu widać, że pisał to nastolatek.
BW: To już prawie 10 lat odkąd zacząłeś przygodę z rapem. Wielu artystów spotkałeś na swojej drodze, wiel przygód. Pamiętasz coś z początków?
Śliwka Tuitam: Najwięcej współpracowałem z Sivym. Pamiętam jak jako Ego kręciliśmy klip do „Rytmów zwątpienia”. Trochę z partyzanta pojechaliśmy do MPK z prośbą, żeby zamknęli dla nas jeden wagon jadącego tramwaju. DJ Haem siadł za sterami, a my w środku robiliśmy swoje. Ludzie na przystankach chcieli wsiadać, a kiedy okazywało się, że w środku jest ekipa filmowa od razu robiło się wielkie poruszenie i zainteresowanie.
BW: Sporo się od tego czasu zmieniło. We wszystkim podniósł się poziom.
Śliwka Tuitam: To fakt. Wystarczy spojrzeć na teledyski, kiedyś grupka chłopaków siedziała na ławce, a teraz mamy klipy na miarę niemieckich, bo do amerykańskich jeszcze nam daleko, ale w sumie nie wiem, czy jest za czym gonić… Na pewno podniósł się poziom profesjonalizmu. Wielu ziomów ma kasę, którą ładuje w sprzęt- kupują miksery, komputery, robią muzykę – teraz mają do tego dostęp. Pamiętam jak DJ Haem zamawiał pierwsze mpc ze Stanów.
BW: Zabawki, czy talent? Co jest ważne teraz? Jakie jest twoje kryterium?
Śliwka Tuitam: Na pewno talent. Jeśli chodzi o sztukę, to ludziom sie chyba trochę pomyliło. Zatarła się granica między sztuką, a zarabianiem poprzez sztukę pieniędzy. Jeśli ktoś myśli o zysku, a nawet jeszcze nie zrobił tego co planuje, to dla mnie to jest odległe od sztuki. Sztuka rządzi się tym, że najpierw coś powstaje, a dopiero później można to ewentualnie sprzedać. Sztuka jest wtedy, kiedy jest pasja, kiedy robi się to z duszy. Jeśli coś powstaje rutynowo, z przyzwyczjenia, to lepiej tego nie robić. Moge napisać piosenki, które na tle tego, co dzieje się na polskiej scenie muzycznej były nawet dobre, ale wolę poczekać. Wole napisać coś z czego będę w pełni zadowolony. Dla mnie jest to najważniejsze od początku. Jestem egoistą, najpierw musi mnie urzec. Muzykę tworzę nie tylko dla ludzi, ale w pewnym stopniu dla siebie. Potrzebuję się uzewnętrznić.
BW: W ciągu ostatniego roku zagrałeś trasę Pijanych Powietrzem, koncerty z PFK Kompany i EGO. Kilkadziesiąt występów. Nadal to lubisz?
Śliwka Tuitam: Tak, nadal lubię grać koncerty. Bywają lepsze i gorsze, ale sporo jest porównywalnych do tego, co było kiedyś. W większości przychodzi 200 – 300 osób. Bywają też większe np. w Gołdapi na festiwalu mazurskim graliśmy dla kilku tysięcy publiczności. W każdym z materiałów są rzeczy fajne i gorsze. Gramy to co wydaje nam się najfajniejsze, ale nie wszystko. Na przykład nigdy nie gramy Latającego Holendra Pijanych. Nie gramy, bo go nie znamy. Nie to, że nigdy go nie graliśmy, próbowaliśmy… bywało, że udało nam się z jedną zwrotką, a resztę dośpiewywali ludzie. Nie mamy tego wyćwiczonego, myli nam się kolejność, bo tekst jest rapowany na zmianę, po wersie, czy słowie.
BW: Widzisz różnicę w waszych w koncertach teraz, a kiedyś?
Śliwka Tuitam: Na pewno jest postęp w rapowaniu, w poziomie muzycznym i na pewno w obyciu na scenie. Nie zobaczysz juz biegającego, potykającego się o kable gościa. Kiedy wychodzę do ludzi, łapię z nimi kontakt. Wzrok mam skierowany na publiczność i skupiam się na tym, by dobrze zrobić swoją rzecz. Zawsze staram się, żeby wyszło jak najlepiej. Przez to zawsze się stresuję, bo nigdy nie jestem w 100 procentach przygotowany. Jeśli jednak nawet czegoś zapomnę, to już mnie to nie paraliżuje, improwizacja pojawia się odruchowo.
BW: Podsumowując…
Śliwka Tuitam: Pracuję nad solową płytą, a to jest wizytówka. Mogę już nigdy drugiej nie nagrać. Dlatego zrobię to od początku do końca tak jak chcę. Zależy mi, żeby pozyskać wiernych fanów. Zapewne ukaże się także kolejne EGO, ale ciężko powiedzieć kiedy. Ze mną już tak jest. Mam jednak zamiar nagrywać do końca życia, to jest silniejsze ode mnie, muzyka mnie rozpiera.