Kamil Kacperak: Zacznę tendencyjnie… Opowiedzcie kilka słów o historii zespołu. Początki Shamboo to dość odległa przeszłość, ale reaktywacja była nie tak dawno…
Jacek „Koniu” Śliwczyński: Macio wpadł na ten pomysł. Ja mieszkałem w Chrzanowie w Małopolsce i kiedyś przejeżdżał przez Chrzanów i zajrzał do mnie… I tak zaczęło się Shamboo.
Maciej „Macio” Maślikowski: Zespół powstał w latach 80-tych. Graliśmy wtedy mocnego punk-rocka, zagraliśmy w Jarocinie. Grał wtedy z nami Zygmunt „Muniek” Staszczyk, grał także świętej pamięci Jacek „Słoniu” Wudecki. W Jarocinie zagraliśmy w 83 roku. Później była dosyć długa przerwa. Dwa lata temu Munio miał urodzinowy koncert – Brzmienie Świętej Wieży. Zaprosił mnie żebym zorganizował zespół. Na szybko skonstruowałem trio. Zagraliśmy, wyszło fajnie. Po tym koncercie podjęliśmy walkę o reanimację zespołu Shamboo.
KK: Często z Wami gra Janusz Yanina Iwański…
JŚ: Janusz jest naszym wspaniałym przyjacielem i niesamowitym muzykiem. Staramy się nawiązywać współpracę z wszystkimi dobrymi muzykami z Częstochowy, tak by konsolidować kolektyw muzyczny, środowisko muzyczne. Tak, by się razem rozwijać. Wracając do Janusza. Gramy z nim, on gra z nami. My uczymy się od niego, ale on też czerpie pewnie coś od nas. Na stałe nie gra w zespole Shamboo, ale dzisiaj, specjalnie dla Częstochowy wyraził chęć zagrania z nami, żeby zaprezentować taki swój największy przebój „Wielkie Podzielenie”.
KK: Zagraliście klubową trasę koncertową wspólnie z zespołem T.Love. Macie plany na kolejne wspólne granie?
MM: Tak, jedziemy do Warszawy na 30-tkę Zygmunta. Zagramy w Stodole w fajnym czasie, bo w połowie koncertu. Jeśli chodzi o inne plany to Kobranocka zaprosiła nas teraz i pojedziemy z nimi w trasę na kilka koncertów. 13 października możemy zaprosić wszystkich już teraz na koncert w Częstochowie do Klubu Zero.
KK: Opowiedzcie o Waszej współpracy z zespołem Green Day…
JŚ: Brat Macia jest wieloletnim fanem tej kapeli i działa w fanklubie. Zresztą nie wszyscy wiedzą o tym, że zespół Green Day grał klubową trasę koncertową w Polsce – było to lata temu. My teraz zrobiliśmy nagrania na płytę, kilkanaście piosenek i w sumie bez naszej zgody i pozwolenia Diken, bo taką ma ksywę brat Macia, wysłał ten materiał do Green Day’a do Stanów. Nie wiem w sumie dlaczego oni poprosili nas o to, by pozbierać trochę nagrań z koncertów. Chcą nas posłuchać, jak gramy na żywo, ale po co? Nie wiadomo.
MM: Myślimy, że może nas zaproszą. Jesteśmy zespołem sprawnym i wydawać by się mogło, że jesteśmy dobrze odbierani przez publiczność.
KK: Nie boicie się konfrontacji z anglojęzyczną publicznością? Raczej śpiewacie po polsku…
MM: Gramy raczej po polsku, ale konfrontacji się nie boimy. Tutaj najlepszym przykładem może być zespół Rammstein, który gdy zaczął śpiewać po angielsku odpadł z rynku. Wszyscy chcieli słuchać tej kapeli po niemiecku. Śpiewają do dziś po niemiecku i mają się dobrze. Jeśli jednak byłoby jakieś zapotrzebowanie na piosenki anglojęzyczne Jacek jest bardzo dobrym anglistą. Jacek powiedz coś po angielsku…
JŚ: Hello, Coca-cola (śmiech)
MM: Jednak gdy będzie zapotrzebowanie to myślę, że teksty po prostu przetłumaczymy. Wzięlibyśmy oczywiście jakiegoś gościa, który śpiewałby po angielsku i w tym kierunku, by to szło. Na razie nie wiadomo co z tym będzie, ale kolekcjonujemy utwory i wysyłamy. Przyszła też propozycja ze Stanów na zagranie takiej mini trasy – chyba się zgodzimy.
JŚ: Jednak w tej chwili najważniejsza jest dla nas trasa z Kobranocką. Bardzo dobrze się znamy z tym zespołem, to są nasi przyjaciele.
KK: Powiedzcie, jak wygląda sytuacja z waszą płytą?
MM: Płytą są zainteresowane duże wytwórnie w Polsce, ale czekamy na konkretną odpowiedź. Liczymy, że coś się ruszy w tej sprawie we wrześniu i będą jakieś konkrety.
KK: Pracujecie nad nowym materiałem?
MM: Tak, pracujemy nad nowym materiałem. Chcemy go nagrać w S.P. Records. Tam zaprosił nas do współpracy Sławomir Pietrzak. Będzie to raczej forma singla. Graliśmy na koncercie utwór „Ściany”. Jest też druga piosenka praktycznie gotowa. Możliwe, że gdy pojedziemy do Warszawy do studia nagramy coś jeszcze na złamanie… karku (śmiech).
JŚ: Jest też taki pomysł, żeby zagrać na żywo w „Trójce”. Zaproponował nam to Piotr Metz. Teraz jest na urlopie, ale myślę, że dojdzie to do skutku.