Kamil Kacperak: Gra pan muzykę zbliżoną do jazzu i współpracuje z muzykami jazzującymi. Są jakieś pomysły na lekkie zmiany w przyszłości? Inne muzyczne koncepcje?
Marek Dyjak: Gram muzykę improwizowaną, rozwój w tej muzyce jest wpisany w jej definicję. Planuję na wiosnę nagrać płytę „Kobiety”, na niej znajdą się utwory znanych polskich piosenkarek.
KK: Czy ma pan jeszcze ochotę rozmawiać o wódce?
MD: Nie.
KK: W dzisiejszych czasach Internet dociera do każdego miejsca na świecie. Na Facebooku znajduje się także profil Marka Dyjaka i nasza gazeta, ale z tego co słyszałem, pan nie korzysta z komputera?
MD: To prawda, jeśli nie muszę, to nie korzystam.
KK: Co może pan powiedzieć o Częstochowie?
MD: W Częstochowie byłem żonaty i mieszkałem 3 lata, a niedawno grałem koncert w Teatrze Mickiewicza.
KK: Poprzednią płytę wydał panu Jarek Koziara, najnowszą – Agora. Jest jakaś różnica?
MD: Poprzednia płyta „Teraz” z 2010 roku powstała dzięki mecenatowi Ewy Bobkowskiej i wsparciu wydawniczemu Jarosława Koziary. W tamtym roku podpisałem kontrakt z Agorą, która na pierwszy ogień wydała składaka z trzech oddzielnych sesji „Moje Fado”, są na niej również piosenki z płyty „Teraz”.
KK: Wszyscy pytają o porównywanie pana do Toma Waitsa. Ja zapytam, z kim najbardziej się pan utożsamia?
MD: Odpowiednio pojmowany egoizm to najwyższa forma miłości.
KK: Po latach doświadczeń na scenie, wydaniu 8 płyt wciąż przed publicznością wydaje się pan lekko zawstydzony.
MD: Widok człowieka z taką twarzą, jak moja, który zachowuje się grzecznie, powoduje zawstydzenie obydwu stron.
KK: Co pana inspiruje? Książki, filmy, po prostu życie?
MD: Przeszłość.
KK: Czuje się pan gwiazdą?
MD: Gwiazdą Dawidową na ramieniu polaka.
KK: Gdzie pan najlepiej się czuje?
MD: Na rybach, mam wtedy spokój.
KK: Jakie są najbliższe pana plany?
MD: Grać grać i jeszcze raz grać.
KK: Dziękuję za rozmowę.