Kamil Kacperak: Panowie, jakie są wasze pierwsze wrażenia po występie?
Piotr Mocarski: Wrażenia są bardzo dobre i pozytywne. Było naprawdę dobrze.
Marcin Król: Ja jestem bardzo zadowolony, bo jest coraz lepiej
KK: Piotrze, jakie wrażenia ze spotkania z częstochowianami?
PM: W Częstochowie nie jestem po raz pierwszy. Bardzo mi się tutaj podoba. Do tego stopnia, że Częstochowę wybraliśmy wraz z Kabaretem „Znane Ryje”, jako miejsce nagrania naszej płyty DVD. To odbędzie się już w październiku.
KK: Czy Kabaret KrólS będzie w jakiś sposób zaangażowany w ten projekt?
MK: To wszystko zależy od Piotra. To jest jego zespół i on podejmie decyzje. Na pewno pomożemy w kwestiach realizacyjnych. Taki materiał DVD to jest autonomiczny twór danego zespołu. Dlatego wolałbym tutaj nie ingerować za bardzo.
PM: Z mojej strony mogę powiedzieć, że będziemy liczyć na pomoc Kabaretu KrólS od strony muzycznej. Chciałbym wykorzystać tych świetnych muzyków – oczywiście będzie to odnotowane. Jednak muzyka w kabarecie na żywo przy takich trzech instrumentach jakie są tutaj to bardzo dużo. To jest coś, co porywa serce i jest po prostu ładne.
MK: Muzyka robi niesamowity klimat. To był pierwszy występ naszych muzyków, którzy musieli przejść ciężką drogę dżinglowania. To jest niesamowicie trudna sztuka, po puencie wybić takt tak, by to wszystko ładnie się zgrało. Kosztowało nas to bardzo dużo pracy. Jeśli ktoś wcześniej nie brał udziału w takim przedsięwzięciu, a jest muzykiem, to zupełnie inaczej w tej strukturze funkcjonuje scenicznie. Tutaj trzeba współgrać z zespołem, z publicznością i z konferansjerem. Trzeba świetnie wyczuwać przestrzeń, w której jesteśmy. Nasi muzycy robią to naprawdę świetnie. Pomimo że nasz pianista Jacek Stawiarski jest bardzo dorosłym muzykiem, a Mateusz i Kuba to osoby bardzo młode. Dzięki nim nasz program wyglądał nietuzinkowo, miał inny wymiar.
KK: Było poligonowo. Szczególnie Wasz końcowy występ był bardzo improwizowany…
MK: (śmiech) To wszystko przez to, że nie mogłem doczytać tekstu na kartce. Sam to notowałem na pół godziny przed występem. Miałem to sobie później na czysto przepisać, ale nie starczyło czasu.
PM: Ja wychodząc na scenę z Marcinem Królem czuję się bardzo pewnie i nawet gdyby nie miał przygotowanego żadnego tekstu, to myślę, że publiczność by się nie zorientowała.
MK: Było bardzo dużo improwizacji, na przykład rozwalone krzesełko – płyta OSB gruntowana. Żeby taka improwizacja wyszła naturalnie, trzeba lubić scenę. To nie jest żaden ekshibicjonizm, czy jakaś inna forma choroby. My z całym zespołem zaczynamy rozumieć, że jest fajnie, gdy się wszyscy dobrze bawią. Gdy publika się śmieje, to naprawdę wyzwolona przez nich pozytywna energia potrafi się przenieść, urastać – na tym polega kabaret.
PM: Różnica pomiędzy zespołem muzycznym a kabaretem jest taka, że zespół może wyjść i zagrać sobie do kotleta. Kabaret nie może istnieć grając do kotleta. Musi zaistnieć odbicie piłeczki pomiędzy widownią a artystami.
KK: Dzięki za rozmowę.
Czytaj także ralcję z występu.