Rafał Kuś: W ubiegłym sezonie był pan piłkarzem Skry. Niedawno został pan pierwszym trenerem tej drużyny. Nie żal rozstawać się z graniem?
Jan Woś: Mój czas jako piłkarza dobiegł końca. Po prostu organizm nie był już w stanie wytrzymać takich obciążeń. Nie miałem satysfakcji z gry i nie mogłem pomóc drużynie. Dlatego bez żalu zawiesiłem buty na kołkach.
RK: Zna pan drużynę Skry od środka. To powinien być pana atut jako trenera…
JW: Uważam, że ten, kto grał w tej drużynie, ma więcej do powiedzenia, niż jej trener. Wiele razy z piłkarzami Skry przebywałem poza boiskiem. Znam tych zawodników. Wiem, kto podchodzi do piłki z pasją, a kto traktuje to zawodowo. To doświadczenie powinno zaowocować w trakcie ligi.
RK: Jak ocenia pan występy Skry w rozegranych dotąd sparingach?
JW: W pierwszym sparingu drużyna właściwie nie realizowała założeń taktycznych. Wyglądało to fatalnie. Widać, że z meczu na mecz zawodnicy coraz lepiej rozumieją się na boisku. Wciąż jednak tracimy za dużo bramek. W sparingu z Unią Rędziny rywal strzelił nam dwa gole. Tymczasem moim założeniem jest gra „na zero z tyłu”.
RK: Ma pan już wizję zespołu?
JW: Chcę, żeby Skra grała bardziej ofensywnie. Dążę do tego, żeby atakowała większa ilość piłkarzy. Oczywiście trzeba zachować przy tym jakąś równowagę i pamiętać o defensywie. Zamierzamy grać futbol, który będzie cieszyć kibiców.
RK: Kilku piłkarzy odeszło ze Skry. Działacze drużyny zakontraktowali nowych graczy. Co sądzie pan o tym zespole?
JW: W Skrze będzie grać kilku ciekawych piłkarzy. Uważam, że zespół się wzmocnił. Sławomir Piwiński, Marcin Kowalski, Krzysztof Maciaszek, Wojciech Marczyk, czy Bartosz Gliński to zawodnicy, którzy powinni być motorem napędowym tej drużyny. Niektórzy z nich mają trzecioligowe doświadczenie.
RK: Dziękuję za rozmowę.