Rafał Kuś: Przed mistrzostwami kupiłaś nowy rower czasowy. Czy to było kluczem do medalu?
Ewa Bugdoł: Na pewno pomogło. Dzięki temu nie traciłam dużo czasu na dystansie. W tym roku jeździłam jeszcze na zwykłej „szosówce”, co powodowało, że nie miałam szans z dziewczynami, które miały rowery czasowe. Ten sprzęt jest przede wszystkim lżejzy i wygodniejszy.
Rafał Kuś: Jakie wrażenia z mistrzostw?
EB: Pod koniec biegu myślałam, że zemdleję. Na szczęście na trasie był boks z jedzeniem. Zjadłam banana i wystarczyło mi siły, żeby dobiec do mety.
RK: W jakiej dyscyplinie czujesz się najlepiej?
EB: Najlepiej czuję się w jeździe na rowerze, choć przed mistrzostwami dużo nie jeździłam i dlatego nie pokazałam wszystkich swoich możliwości.
RK: Osiągasz spore sukcesy w triathlonie na arenie krajowej i międzynarodowej. Jak dotąd nie znalazł się sponsor, który wsparłby Ciebie finansowo. Może teraz?
EB: Już w to nie wierzę, że znajdzie się jakiś sponsor. W zeszłym roku byłam siódma w mistrzostwach świata. Miałam mieć sponsora, ale nic z tego nie wyszło. Mogę liczyć na pomoc klubu i Urzędu Miasta Częstochowy w ramach wyjazdu na zawody. Częściowo sama kupuję sprzęt. Pomagają mi też moi rodzice.
RK: To droga dyscyplina sportowa?
EB: Co miesiąc muszę kupować buty do biegania, które kosztują 300, 400 zł. Za sam rower zapłaciłam 15 tys. złotych. Do tego dochodzą jeszcze koszty wyjazdów.
RK: Jakie plany na przyszłość?
EB: W tym roku w październiku wystartuję w mistrzostwach Polski w duathlonie. Chciałabym wystartować w mistrzostwach świata w triathlonie, które odbędą się w listopadzie w 2011 roku. Zawody rozgrywane są w Las Vegas. Ale bez pomocy sponsora nie będzie mnie stać na ten wyjazd.
RK: Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.