Rafał Kuś: Miałeś jakieś inne oferty z polskich klubów?
Daniel Nermark: Było kilka ofert z polskich klubów, także ekstraligowych, ale wolałem zostać w Częstochowie. To jest jednak najlepsze miejsce, gdzie mogę się dalej rozwijać.
RK: Rozumiem, że wolisz na dłużej związać się z jednym klubem, niż często zmieniać drużyny…
DN: Zdecydowanie tak. Uważam, że rozwojowi zawodnika sprzyja dłuższa jazda w jednym klubie.
RK: Czy już przygotowujesz się do sezonu?
DN: Trenuję sporo i dużo wymagam od siebie. Gdy przylatywałem tutaj, poprosiłem, żeby umieścić mnie w jednym konkretnym hotelu, w którym jest duża siłownia.
RK: W 2002 roku miałeś poważny wypadek – złamałeś wówczas dwie nogi. Czy w związku z tym twoje treningi wyglądają trochę inaczej…
DN: Od tej pory, żeby zachować elastyczność mięśni, muszę sporo biegać. Bardziej pasuje mi zakwaterowanie w peryferyjnych hotelach, abym mógł dwa razy dziennie pobiegać.
RK: Co sądzisz o nowym składzie Włókniarza? Jak wiadomo, brakuje w nim jeszcze kogoś z dwójki Kenneth Bjerre – Chris Harris…
DN: Mamy solidny trzon drużyny. Nie jest ważne, kto jeszcze do nas dołączy. Zawsze możemy narobić szkód innym drużynom.
RK: Jakie cele indywidualne stawiasz sobie w przyszłym sezonie? Łatwiej na pewno nie będzie, bo żużlowcy polskiej ekstraligi wiedzą już, na co stać Daniela Nermarka…
DN: Chcę zdobyć minimum 160 punktów w rundzie zasadniczej. Mam pewną niespodziankę, ale zostawię ją w tajemnicy. Sporo inwestuję w sprzęt, więc pod tym względem będę jeszcze lepiej przygotowany do sezonu.
RK: Po sezonie dużo mówiło się, że częstochowski klub ma spore zaległości wobec zawodników. Pewnie też to odczułeś?
DN: Szczerze mówiąc, nie wiem, kiedy wpływają mi na konto pieniądze w trakcie sezonu. Jestem skoncentrowany na samej jeździe. Kwestie finansowe to dla mnie drugorzędna sprawa.
RK: Dziękuję za rozmowę.