Rafał Kuś: Będzie pan pomagał Markowi Kardosowi w tym, aby AZS powalczył o wysokie cele. Jakie zadania stawiacie przed częstochowskimi siatkarzami?
Damian Dacewicz: Jeszcze nie zostały sprecyzowane przez zarząd. My stawiamy sobie cele pośrednie, indywidualne. Zależy nam na tym, aby nie tylko jak najlepiej zespół zaprezentował się w każdym meczu, ale aby w każdym spotkaniu zdobywał punkty. Będziemy chcieli wydzierać je nasilniejszym drużynom i wygrywać z zespołami, które chcemy zostawić w tyle. Mam nadzieję, że uda nam się tego dokonać.
RK: Wraca pan do Częstochowy tym razem w roli drugiego trenera. To duża zasługa Marka Kardosa…
DD: Mamy podobną wizję siatkówki i mieszkamy blisko siebie w Częstochowie. Już w zeszłym roku rozmawialiśmy o współpracy. Marek twierdzi, że jest mu niezmiernie ciężko ogarnąć wszystko samemu. Wtedy w drużynie był jeszcze Michał, ale on zajmował się statystyką. Tak naprawdę Marek szukał człowieka, który mógł poszerzyć sztab trenerski. Byłem gotowy pomóc klubowi, bo jestem związany z Częstochową od 18 lat. Marek chciał mieć człowieka z doświadczeniem, który pomógłby mu w aspekcie pracy z zespołem. Od strony taktycznej chciał, żeby w klubie został Michał, ale on wybrał drużynę z Rzeszowa.
RK: Częstochowski klub jest chyba jedynym w Polsce, który w tak szerokim zakresie stawia na rozwój młodzieży.
DD: Takie są tradycje tego klubu. Uważam, że warto inwestować w młodych zawodników. Jesteśmy przed kolejnym sezonem, w którym młodzi zawodnicy będą mieli szansę dostosować się do poziomu, na jakim grają doświadczeni siatkarze. Nam ta mieszanka bardzo się podoba. W Częstochowie jest dobry klimat dla rozwoju młodych siatkarzy. Mam nadzieję, że odpowiednie proporcje między doświadczonymi graczami, a młodszą grupą spowodują, że uda się stworzyć naprawdę dobry zespół.
RK: Dziękuję za rozmowę.