To jedna z najbardziej kontrowersyjnych spraw, z jakimi miał do czynienia częstochowski wymiar sprawiedliwości.
16 maja 2006 roku mercedes prowadzony przez 57-letniego wówczas Waldemara M. z Radomska jechał al. Jana Pawła II w kierunku Jasnej Góry. W pewnej chwili skręcił na chodnik, przejechał nim ok. 200 m, przeciął torowisko tramwajowe i potrącił trzy osoby, znajdujące się na przejściu dla pieszych. Najciężej ranny mężczyzna zmarł, 15-letnia dziewczynka i 66-letnia kobieta z bardzo ciężkimi obrażeniami trafiły do szpitala. Kierowca był trzeźwy, początków tłumaczył, że w pojeździe przestały działać hamulce i układ kierowniczy a auto samo zaczęło przyspieszać. Biegli z zakresu mechaniki, którzy wypowiedzieli się w tej sprawie, stwierdzili, że w mercedesie dokonano ingerencji w elektroniczny licznik oraz, że faktycznie mogło dojść do tzw. samoistnego rozbiegu silnika. Eksperci podkreślali jednak, że auto można było zatrzymać – wysprzęglając silnik i hamując.
Ostatecznie Sąd Rejonowy w Częstochowie w październiku ubiegłego roku, umorzył postępowanie wobec Waldemara M. stwierdzając, że mężczyzna chwili wypadku miał zniesioną poczytalność. Sąd oparł się na opinii zespołu biegłych, składający się z dwóch profesorów psychiatrii i doktora neurologii z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, którzy stwierdzili, że u M. doszło do udaru. Co ciekawe, jego skutki mózg Waldemara M. później zregenerował.
Po apelacji wniesionej przez prokuraturę i oskarżonego, który domagał się uniewinnienia, w lutym Sąd Okręgowy w Częstochowie podtrzymał wyrok, który zapadł w pierwszej instancji. W czasie procesu apelacyjnego M. przyznawał, ze ponownie jeździ samochodem.
W ostatnim czasie do częstochowskiego sądu trafił pozew złożony przez Waldemara M. Domaga się on 226 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia od Skarbu Państwa, za straty moralne, jakie poniósł z tytułu kilkumiesięcznego pobytu w areszcie, a także za to, że jego rozbity mercedes, w czasie śledztwa stał niezabezpieczony na policyjnym parkingu pod gołym niebem.
Jak poinformował nas sędzia Bogusław Zając, rzecznik częstochowskich sądów, sprawa oczekuje na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. Więcej o sprawie pisaliśmy równiez tutaj.