– Jak pan dzisiaj dotarł na rozprawę? – pytał przewodniczący składu orzekającego Waldemara M., który 16 maja 2006 roku w Częstochowie rozjechał trzy osoby na przejściu dla pieszych przy Energetyku.
– Przywiózł mnie znajomy, bo mam słabą baterię w aucie – odparł mężczyzna.
– Czyli jeździ pan samochodem? – pytał dalej sędzia.
– Tak, jeżdżę. A co, mają mnie powiesić? – odpowiedział mężczyzna. – Teraz tyle osób ma udary, że gdyby mieli nie wsiadać za kierownicę, mało kto by jeździł samochodem.
Jesienią ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Częstochowie umorzył postępowanie wobec M., uznając, że kierowca w chwili czynu doznał udaru mózgu, w wyniku czego miał zniesioną poczytalność. Od wyroku złożono sześć apelacji. W czasie dzisiejszej rozprawy apelacyjnej przed Sądem Okręgowym w Częstochowie prokurator wnioskował o zwrócenie sprawy do sądu pierwszej instancji i przeprowadzenie procesu od nowa. Oskarżyciel publiczny podkreślał, że sąd zbyt szybko umorzył postępowanie, nie wyjaśniając wszystkich wątpliwości co do tego, czy Waldemar M. doznał udaru przed wypadkiem, w jego trakcie czy też po zdarzeniu. Podobnie wnioskowali oskarżyciele posiłkowi.
Obrońcy Waldemara M. podkreślali natomiast, że do tragicznego zdarzenia doszło na skutek udaru oraz być może na skutek awarii samochodu – Waldemar M. od początku podkreślał, że jego auto samo przyspieszało. Biegli zakresu mechaniki wykluczyli to jednak.
– Nie może być innego wytłumaczenia dla sytuacji, w której doświadczony kierowca, który zawodowo przejechał 4 mln km i który jest wypoczęty i nie znajduje się pod działaniem środków zmieniających świadomość, zjeżdża nagle na chodnik, jedzie nim i rozjeżdża ludzi na przejściu dla pieszych. Sąd Rejonowy zrobił wszystko co mógł, aby wyjaśnić tę sprawę. Biegli jednoznacznie wykazali, że z dzisiejszej perspektywy nie da się ustalić dokładnie chwili, w której doszło do udaru – mówił mecenas Lech Kasprzyk, reprezentujący oskarżonego. – W całym tym zdarzeniu nie było winy pana Waldemara. Oczywiście czuje się on moralnie odpowiedzialny za to, co się stało, wnioskujemy jednak o uniewinnienie.
Równolegle obrońcy oskarżonego wskazywali na wiele błędów, popełnionych na etapie śledztwa – m.in. to, że Waldemar M. został poddany szczegółowym badaniom mózgu dopiero pół roku po wypadku.
Sąd z uwagi na zawiłość sprawy zdecydował o odroczeniu publikacji wyroku do 23 lutego.