Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Recenzja: Captain America: Pierwsze Starcie
0 komentarze 57 views

Recenzja: Captain America: Pierwsze Starcie

Wreszcie przyszła kolej na ostatnią postać z marvelowskiego uniwersum. Captain America musiał długo czekać w kolejce, by w końcu zaistnieć na srebrnym ekranie. Nie jest to pierwsza próba ekranizacji przygód superbohatera, jest jednak z pewnością najlepszą z nich.

W 1944 roku po raz pierwszy Kapitan pojawił się w serialu filmowym. Stevea Rogers’a przechrzczono wówczas go na Grant Gardner 'a. Później przyszła kolej na animowaną bajkę. Był to 1966 rok. Film animowany nie wypadł zbyt dobrze w porównaniu do ówczesnej wersji Spidernana. Po dłuższej przerwie Kapitan Ameryka powrócił w 1979 roku do telewizji. Nie było to może arcydzieło, ale wielu fanów, może pod wpływem nostalgii, bardzo polubiło tę produkcje. Ostatnia próba przeniesienia przygód superbohatera na wielki ekran nastąpiła w 1991 roku. Próby tej dokonał Albert Pyun i myślę, że można powiedzieć, że to jeden z mniej udanych produktów hollywoodzkich. Pan Albert pomieszał właściwie wszystko, a najweselsza w tym filmie była zmiana pochodzenia Red Skull’a. W filmie stał się Włochem, a nie jak w oryginale, niemieckim nazistą.

Kapitan Ameryka jest jednym z pierwszych superbohaterów, którzy zaistnieli na kartach komiksów. Bardzo mocno zakorzenił się w popkulturze amerykańskiej. Pierwszy zeszyt z jego przygodami ukazał się w 1941 roku. Na jego okładce pojawił się Captain America odziany w barwy narodowe i wymierzający sierpowego samemu Adolfowi Hitlerowi. Trzeba pamiętać, że wówczas Stany nie przystąpiły jeszcze do wojny z Nazistami. Komiks jednak odzwierciedlał nastroje panujące w Ameryce, zwłaszcza wśród młodzieży. Postać krystalicznego bohatera walczącego o demokrację i wyższe wartości stworzył duet – Joe Simon i Jack Kirby.

Film jest kolejnym udanym produktem Marvel Studios z klasy: Super Hero Movie. Nie brakuje mu właściwie niczego. Dobry scenariusz, wyśmienite plenery, dobrze przygotowana inscenizacja, a dla bardziej łakomych wrażeń dołożono odpowiednią dawkę akcji oraz efektów specjalnych. Reżyserią zajął się Joe Johnston, znany większości z takich niezbyt udanych produkcji, jak Jurassic Park III, czy Wilkołak. W tym miejscu myślę, że można pogratulować Johnstonowi. Captain America to historia, którą bardzo trudno wpasować w ramy akceptowalne przez dzisiejsze pokolenie. Jemu jednak udaje się to perfekcyjnie. Łączy znakomicie styl retro lat 40. XX wieku z domieszką sci-fi i sprytnie unika gloryfikacji bohatera, który jest ucieleśnieniem wszelkich cnót oraz patriotycznej tandety. W postać Steve’a Rogers’a wciela się Chris Evans, który można powiedzieć, zrobił wszystko, by papierowa, krystaliczna (i nudna) postać Kapitana Ameryki, wypadła jak najlepiej. Kolejny wielki ukłon należy się w tym miejscu reżyserowi. W bardzo sprytny sposób uniknął pułapki związanej z tradycyjnym strojem Kapitana. W filmie klasyczny ubiór pojawia się tylko wtedy gdy Steve Rogers „reklamuje” armię. Późniejszy strój nawiązuje już bezpośrednio do komiksu Avengers. Bardzo ciekawy wybieg, dzięki któremu reżyser uniknął tandety, która podobała się może w latach czterdziestych ubiegłego wieku, ale z pewnością, nie zostałaby zrozumiana przez większą część współczesnych widzów.

Historię filmu możemy podzielić na dwa akty. Pierwszy z nich to bardzo klimatyczna (stricte retro) historia poczynań młodego Stevea Rogers’a. Chudy, mały i schorowany chłopak stara się za wszelką cenę dostać do armii. Podrabia dokumenty i próbuje w różnych Stanach, za piątym razem wpada. Na całe szczęście, nie w ręce Żandarmerii Wojskowej, a Abrahama Erskine’a – naukowca niemieckiego pochodzenia, który od wielu lat pracuje nad serum Super Żołnierza. W ten sposób z chuderlawego młodzika, Steve przeobraża się w superbohatera. Nie kończą się na tym jednak jego problemy. Armia Stanów Zjednoczonych liczyła na dużą liczbę super żołnierzy, ostatecznie otrzymała tylko jednego, który nie mógł przeważyć szali zwycięstwa na korzyść Aliantów. Kapitan Ameryka ląduje więc w programie Senatora, który promuje siebie oraz zaciąg do wojska. Przełom następuje (niejako w drugim akcie filmu), kiedy to Steve przybywa do Europy. Tu po raz pierwszy widzimy Kapitana w prawdziwej akcji. Od tego momentu film przeistacza się w typową superprodukcję rodem z Hollywood. Wrogowie padają, a Captain America kroczy ku uświęconemu celowi. Celem tym jest Super Schwarz Charakter – Red Skull, zagrany przez Hugo Weaving’a. Postać niezbyt zajmująca, zbyt podobna do agenta Smith’a lub do Elronda. Zagrana poprawnie, ale… brakuje tu czegoś, jakiejś iskry. Kolejny raz należą się słowa uznania dla postaci, niejako drugoplanowych, takich jak pułkownik Chester Phillips (Tommy Lee Jones) i Peggy Carter (Hayley Atwell), czy również dla Dominica Coopera, który wciela się w Howarda Starka – genialnego konstruktora pracującego dla amerykańskiej armii (bardzo sprytne nawiązanie do Iron Mana). W filmie znalazło się również miejsce dla Howling Commandos, których historia zostaje połączona z działaniami Kapitana Ameryki. Ich przywódca, sierżant Nick Fury stanie w przyszłości na czele tajnej organizacji S.H.I.E.L.D. Nie dziwi więc ten zabieg, cała historia musi być spójna i  przygotować każdego widza do premiery The Avengers.

Captain America: Pierwsze Starcie ostatecznie zamyka etap poprzedzający film The Avengers, który zapowiadany jest na 2012 rok. Tu mała dygresja. Po raz kolejny pojawił się inteligentny tłumacz, który polską wersję Kapitana przetłumaczył kompletnie nie rozumiejąc tematu. Te słowa kieruję do tego Pana. Następnym razem, zanim weźmie Pan pieniądze za tłumaczenie, proszę zapoznać się z tematem, gdyż The First Avenger odnosi się bezpośrednio do owej kolejnej produkcji, w której wszyscy superbohaterowie marvelowskiego uniwersum połączą swoje siły tworząc The Avengers – Mścicieli. Na czele tej grupy stanie Kapitan Ameryka – nie dość, że jego historia jest pierwszą (First) to dodatkowo jest on pierwszym spośród Mścicieli.

Film można zobaczyć w kinach CinemaCity.

tytuł oryginalny: Captain America: First Avenger
reżyseria: Joe Johnston
scenariusz: Stephen McFeely, Christopher Markus
premiera: 5 sierpnia 2011 – Polska, 19 lipca 2011 – Świat
produkcja: USA
gatunek: Przygodowy, Akcja, Sci-Fi
czas: 125 min

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl