Częstochowska kultura wiele Jej zawdzięcza. Przez lata całe była przecież jej aktywnym uczestnikiem i propagatorem. Między innymi – prezesem Częstochowskiego oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, co w czasach słusznie już minionych wymagało nie lada uporu i zapobiegliwości. Zwłaszcza w zdobywaniu funduszy nie tylko na działania statutowe czy programowe, ale przede wszystkim na utrzymanie stałej obecności Częstochowy w ogólnopolskim wizerunku kulturalnym. Towarzystwo było przecież i jest wciąż naszym znakomitym wizerunkiem intelektualnym wśród innych wielkich, polskich miast, zwłaszcza że nie w każdym z nich takie Towarzystwo istnieje.
Dziś profesor Barbara Czekaj jest na zasłużonej emeryturze, co wcale nie znaczy, że brakuje Jej w kulturze naszego Kraju. Przeciwnie. Wciąż jest aktywna i pełna twórczej werwy. Kiedy pytam Panią Profesor o źródła tej ogromniej pasji dla literatury i języka polskiego, słyszę w odpowiedzi, że ukształtował ją w tym:
DOM RODZINNY
Znajdował się właściwie w pobliskim Mstowie, choć sama pani Barbara urodziła się na kielecczyźnie w rodzinie nauczycielskiej. Korzenie rodu Kubickich znajdują się bowiem w Jędrzejowie, skąd pochodzą oboje rodzice. Ojciec Andrzej Kubicki tam właśnie ukończył Seminarium Nauczycielskie i podjął pracę w zawodzie.
W tamtych czasach jednym z podstawowych przedmiotów w szkołach tego typu była nauka muzyki. Pan Kubicki grał więc pięknie na skrzypcach i potrafił też komponować. Słynny do dzisiaj „Marsz Lotników” do słów K. Makuszyńskiego („Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic…”) to właśnie jego dzieło. Umiał też rzeźbić i pasjami pochłaniał książki. Te artystyczne pasje tworzyły klimat domu państwa Kubickich.
Mama zaś. pochodząca z rodziny Kurowaskich, uczestniczącej we wszystkich naszych powstaniach narodowych, wniosła do swojego nowego domu patriotyzm i wielki szacunek dla historii narodowej.
Niebawem młodzi państwo Kubiccy przenieśli się do Sędziszowa, gdzie pan Andrzej objął posadę kierownika szkoły i otrzymał wygodne służbowe mieszkanie. Tu właśnie przyszła na świat mała Basia. W kilka lat potem państwo Kubiccy znów ruszyli w świat, i to aż do podczęstochowskiego Mstowa, skierowani tam do pracy przez kieleckie kuratorium oświaty. Znaleźli tu piękne krajobrazy, urokliwe zakola Warty, ale też o wiele gorsze warunki egzystencji niż w Sędziszowie. Mieli tu zostać najwyżej rok, no półtora, a zostali na ponad dwadzieścia lat…
TRUDNE CZASY DZIECIŃSTWA
Mała Basia rozpoczęła edukację od szkoły podstawowej już we Mstowie. Potem było gimnazjum im. Słowackiego w Częstochowie, a potem wybuchła wojna. W roku 1939 Niemcy weszli do Polski i o dalszej nauce nie mogło być mowy. Kraj jednak zaczął wtedy organizować swoje podziemie, konspiracyjne nauczanie również. Koleżanka Basi ze „Słowackiego” Ela Plejzner dała jej kontakt z profesorami, którzy prowadzili takie komplety. Tak się to wówczas nazywało. Na takich właśnie tajnych kompletach uzyskała maturę, ale o podjęciu studiów wyższych na razie trudno było marzyć, zwłaszcza że któregoś dnia gestapo aresztowało ojca. Działał przecież w tajnym nauczaniu. Razem na przykład z profesorem Steczką organizowali taką działalność w dystrykcie radomszczańskim, wyrabiał też w gminie fałszywe dokumenty Żydom i innym ludziom, zmuszonym do ukrywania się. Teraz mu to wszystko w gestapo wypomnieli…
Aresztowany razem z 13-letnim synem Staszkiem, na skutek czyjegoś drańskiego donosu przesiedział w niemieckich obozach aż do końca wojny. Staszka udało się wówczas wykupić za kwotę 15 tysięcy złotych, wyznaczoną przez przekupnego gestapowca. Była to suma ogromna przy pensji wysokości 350 zł. Pani Basia zabiegała więc o pożyczki u zamożniejszych znajomych, w zastaw dawała złoty rodowy zegarek mamy, ale nikt nie chciał go przyjąć.
Ojciec wrócił do domu dopiero w czerwcu 1945 roku i od razu zabrał się do pracy. Szkołę trzeba było wyremontować, wyposażyć w konieczny sprzęt, posadzić w ławkach dzieci. Zaczynał się nowy czas, nowych nadziei.
STUDIA I PO STUDIACH
Pani Barbara podjęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Uczyła się też gry na fortepianie w Średniej Szkole Muzycznej. Te muzyczne pasje, wyniesione jeszcze z rodzinnego domu, odezwały się potem najdonośniej w osobie córki pani Czekajowej, mieszkającej na stałe w Paryżu wybitnej polskiej pianistce.
Za mąż wyszła pani Barbara w roku 1957, za pana poznanego jeszcze w czasie okupacji niemieckiej. Przyszły mąż też był nauczycielem i z ramienia ZNP opiekował się represjonowanymi przez Niemców rodzinami. Tak na siebie trafili i nigdy potem już się nie rozstali.
Po krótkim pobycie w Kielcach pani Barbara na stałe wróciła do Częstochowy. Najpierw uczyła młodzież w technikum hutniczym, potem na przeszło 25 lat trafiła do częstochowskiej WSN (później WSP). Trudno zliczyć, ilu wychowanków wyszło spod Jej ręki. Z całej Polski odzywają się teraz, przysyłają listy i wciąż zapraszają na wykłady i inne literackie spotkania.
Bo też energii sędziwej Pani Profesor pozazdrościć może nie jeden młody. Wciąż aktywna w działaniu, na przykład na rzecz Uniwersytetu Trzeciego Wieku, publikuje, uczestniczy w wielu sesjach naukowych. Pisze referaty i rozprawy literackie, głównie o swoich ukochanych jeszcze z dzieciństwa Żeromskim, Mickiewiczu oraz Sienkiewiczu i – jak twierdzi – o niesłusznie zapomnianym częstochowskim działaczu oświatowym, pisarzu i poecie Józefie Grajnercie. Sama tworzy również. W Almanachu Częstochowskim zadebiutowała jedynym dotychczas tekstem literackim, a mianowicie utworem pt. „Syzyf w Tartarze”.
Chociaż jest na emeryturze, po prawie 50-ciu latach pracy pedagogicznej wciąż Jej mało życia, nowych odkryć literackich i nowych przyjaźni. Bo wciąż potrafi pięknie pisać i żyć.
I na koniec informacja najistotniejsza. Dom profesor Kubickiej-Czekaj jest oczywiście niezwyczajny. Idealnie odpowiadający staroświeckiemu wizerunkowi pisarza, naukowca humanisty. Książek tu pełno na półkach aż pod sufit, na stole i biurku porozkładane różne bibeloty, dokumenty, książki i gazety. Ale jest w tym wszystkim również symbol współczesności. Komputer mianowicie, którym emerytowana Pani profesor posługuje się z umiejętnością i wprawą informatyka. Na komputerze pisze swoje prace. W internecie szuka koniecznych materiałów. Przy pomocy komputera porozumiewa się też z mieszkającą od lat w Paryżu córką Teresą – pianistką i pedagogiem.
I nie wyobraża sobie inaczej życia, jak właśnie tak: z literaturą, z książką, z muzyką i komputerem.
Oby jak najdłużej, Pani profesor!