Klementyna Zjawiona: Mimo że grupa ma podpisany kontrakt z wielką wytwórnią, wciąż gracie muzykę niszową, autorską, na pewno nie komercyjną. Wasza nowa płyta „Monster of Jazz” kojarzona jest z płytą „Master of Puppets” Metalliki. Było to zamierzone?
Wojciech Mazolewski: Tak naprawdę nie zastanawiamy się nad tym, jaką muzykę tworzymy. Po prostu spotykamy się i próbujemy stworzyć coś wspólnie, coś co nas bawi, cieszy i sprawia nam radość. Jeżeli chodzi o nasz najnowszy album, jest on wielowarstwowy, jak wiele rzeczy, które robimy. Odwołanie do czasów metalu absolutnie istnieje. Byłem fanem Metalliki i całego krążka „Masters of Puppets”. Chodziło nam o to, aby pokazać nasz zespół jako takich prawdziwych konsumentów wszelkich dziedzin sztuki, muzyki. Przetwarzamy to wszystko na nasz własny język i na naszą muzykę.

KZ: Kiedy zaczęła się praca nad Waszym najnowszym albumem? Jest nie tylko bogato zaaranżowany, ale także niezwykle spójny. Wszystko wydaję się być dopięte na ostatni guzik. Wasz cel został osiągnięty?
WM: Nagranie albumu nie zajęło nam dużo czasu. Sesja nagraniowa trwała około trzech czy czterech dni. Postprodukcja, nad którą siedziałem i w którą dużo serca włożył Piotr Pawlak, zajęła nam półtora roku. Wcześniej mieliśmy mnóstwo koncertów na całym świecie. To wszystko wpłynęło na kształt rytmiczny naszego nowego albumu. Z różnych stron świata przywieźliśmy inspiracje, których wcześniej w naszej muzyce nie było. Dzięki współpracy z Piotrem Pawlakiem myślę, że cudowanie udało się to zawrzeć na albumie. Bardzo mnie to cieszy, bo bałem się o kształt tej płyty do samego końca.

KZ: Zespół niejednokrotnie występował na koncertach innych artystów. Jak wspominacie współpracę z O.S.T.R., muzykiem, który tworzy odmienny gatunek niż Wasz?
WM: Współpraca z Ostrym to wspaniała przygoda. To jest naprawdę czarujący człowiek. Jego aparat mowy to ciężki karabin maszynowy. Jest świetnym wodzirejem, wspaniale prowadzi koncerty. Nasz wspólny występ na zeszłorocznym festiwalu Era Nowe Horyzonty, to było jedno z najwspanialszych przeżyć, jakie miałem. Towarzyszył nam wtedy Wojciech Waglewski, więc tym bardziej było nam miło. Zostaliśmy zaproszeni na nowy album Ostrego, co też nas bardzo ucieszyło. Ostry kocha muzykę, co jest podstawowym elementem naszej przyjaźni. Mam nadzieję, że będziemy dalej razem współpracować. Miło patrzeć na to, co robi i na to, jakim jest kreatywnym muzykiem.

KZ: Przed częstochowską publicznością występujecie nie po raz pierwszy. Jakie wrażenia zrobiła nas Was Frytka Off?
WM: Mam tu wielu przyjaciół, takich jak rodzina Pospieszalskich czy Antoni Gralak, który mieszkał tu przez wiele lat i tworzył wiele interesujących rzeczy. Bywaliśmy tutaj na festiwalu Garaż, który organizował Antoni. Graliśmy w różnych klubach. Od jakiegoś czasu nie mieliśmy okazji, żeby zagrać w Częstochowie, więc bardzo nas to cieszy, że zostaliśmy zaproszeni. Częstochowska publiczność o nas nie zapomniała i przybyła tłumnie na nasz koncert, co pozwoliło nam dobrze się bawić. Publiczność była bardzo gorąca i to dało nam podstawy, żebyśmy mogli rozwinąć skrzydła. Na pewno dobrze jest, że taki festiwal powstał. Z tak różnych dziedzin, nie tylko muzycznych, zaproszono artystów. To jest absolutnie rozwojowe i kształcące wydarzenie. Cieszy mnie, że widzę tyle młodych, kreatywnych osób, gotowych do pracy. To jest bardzo inspirujące. Myślę, że ten festiwal odpowiada zapotrzebowaniu, jakie jest w tym mieście. Bardzo się cieszę, że tutaj jesteśmy. Jestem wielkim fanem frytek, więc na pewno skosztuję tych częstochowskich.

KZ: Dziękuję za rozmowę.

współpraca: Klementyna Zjawiona