Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Piękno i dobro – para, która działa
0 komentarze 68 views

Piękno i dobro – para, która działa

Para niezwykłych ludzi. Fotografie Roberta Szkiela można było oglądać podczas 8. Nocy Kulturalnej. Marta Szkiel zaprasza na Kino na Trzepaku i TamTamRanki. On i Ona - wrażliwi na sztukę i zaangażowani w życie naszego miasta. Mówią o chwytaniu chwil i zmianach na przestrzeni lat.

Robert mawia, że masz milion pomysłów i wszystkie są świetne…
Marta: Mam milion pomysłów, ale czy wszystkie są świetne, to tego nie wiadomo, bo część z nich nie ma szansy zostać wdrożona ze względu na czas.
Robert: Nie zgodzę się. Jeśli moja żona gdzieś poczuje pasję, to może nie mieć czasu, może być bardzo zmęczona, a i tak to się wydarza. Teraz ma akcję przy trzepaku na Rakowie.
Marta: Zaangażowałam się w projekt Kino na trzepaku, który realizuje Stowarzyszenie Pedagogiki Alternatywnej. Wcześniej odbywała się przy ulicach Krakowskiej i Warszawskiej, a w tym roku na Rakowie, na podwórkach między blokami. Przez całe wakacje, raz w tygodniu, animatorzy, w tym ja, przygotowują i prowadzą dwie godziny zajęć z dziećmi i młodzieżą, a potem wyświetlany jest film. Jest to bezpłatna, otwarta akcja, skierowane do wszystkich dzieci, które w inny sposób nie mogą spędzić wakacji i nie mają żadnych rozrywek w tym czasie. Od lutego prowadzę zajęcia plastyczne Tam Tam Ranki. Są to zajęcia dla dzieci, ale jestem zachwycona, gdy mamy się włączają. Niektóre biorą czynny udział, wkręcają się w plastyczne działania, inne przychodzą i obserwują, ale to też jest w porządku, bo można się mamie pochwalić w każdym momencie. Odbywają się również zajęcia w Zygzak’u, w klubie na Północy przy Promenadzie. Założyłam pracownię z natury rzeczy. Zajmuję się wyrobem biżuterii i innych form plastycznych.
Marta Szkiel
Stowarzyszenie Działań Twórczych
Marta: Jest to stowarzyszenie kulturalne, którego jestem wiceprezesem. Oficjalnie nie mamy jeszcze projektów, bo kwestia formalna nie jest jeszcze zamknięta. To ekipa osób działająca w różnych branżach, tematach. Część z nich od lat tworzy sztab Świątecznej Orkiestry Pomocy. Stwierdziliśmy, że można to sformalizować, a dzięki tej formalnej obudowie łatwiej będzie niektóre działania przeprowadzić.
Robert: Jest Finał na początku roku, praca się zaczyna po wakacjach, a reszta roku jest niezagospodarowana. Ludzie mają pomysły, chęć do działania. Niektórzy działają – jak Rise Up! – robią dużo fajnych projektów pozaorkiestrowych. Jak się widzi ludzi, którzy coś chcą, mają pasję, to się natychmiast pojawi wokół nich grono osób, które też chciałyby coś zrobić i mają taki potencjał. Fajne są takie stowarzyszenia. Dużo się w Częstochowie zrobiło aktywistów i widać jakieś działania.

Czyżby w Częstochowie coś się zmieniło? Jakby coś się ruszyło…
Robert: Bardzo się ruszyło.
Marta: Ja jestem społecznicą od zawsze i przez wiele lat działałam z młodzieżą. Byłam aktywna w harcerstwie, nadal jestem członkiem Stowarzyszenia Przytulia i widzę znaczną różnicę. Pięć lat temu, jeszcze kiedy realizowałam projekty Przytulii, ciężko było znaleźć ludzi, którzy chcieliby coś zrobić, chcieliby się zaangażować, mieliby swoje pomysły. Ciężko było przepchnąć coś „w mieście”, jeśli propozycje wybiegały poza np. zajęcia na świetlicy. Organizowaliśmy dzień bez samochodu. Pierwsza, druga edycja wyszły w miarę fajnie, później było trudniej. Naprawdę ciężko było znaleźć osoby do współpracy, wolontariuszy. W tej chwili jak widzę, kiedy powracam w tematy społeczne, jak jest  inaczej. Ludzie mają więcej chęci.
Robert: Jest to taka moda. Wcześniej pytania brzmiały „a ja co z tego będę miał”, „czy mi się to opłaca”. W tej chwili ludzie w ogóle o tym nie myślą i cieszą się z tego, że coś się dzieje, a to samo w sobie jest jakością. To, że ktoś będzie brał udział w jakiejś akcji już samo w sobie jest wartościowe.
Marta: Inni doceniają, że ktoś się udziela, więc ludzie chętniej biorą się za takie rzeczy.

Więcej inicjatywy wśród Częstochowian. Skąd taka zmiana?
Robert: Dzięki temu, że jest bardzo łatwa wymiana. Kilka lat temu dużo aktywnych ludzi wyjechało z Częstochowy. Zobaczyli co się dzieje na świecie. Część z tych osób wróciła i teraz mają szerszą perspektywę. Wiedzą, że jest coś możliwe i że to samo można zaszczepić w jakiś sposób w naszym mieście. Internet daje bardzo dużo możliwości.
Marta: Łatwiej pozyskać fundusze, bo ludzie się przekonali, że warto pisać projekty i można dostać pieniądze. Ci, którzy podróżowali i wrócili, zobaczyli, że tutaj też jest potencjał, jest jednak mało tych działań, więc mogą się one wydarzać.

Ludzie w Częstochowie…
Robert: W Częstochowie mam wrażenie kilku osobowości. Pojawiają się ludzie, którzy mają charyzmę, którzy są w stanie pociągnąć jakiś projekt. Wokół tego pojawiają  się sojusznicy, jest kilku aktywistów, którzy mają chęć, pomysł i lubią to robić. Bardzo cieszę się, jak widzę działania Piotra Krasa.
Marta: Teraz na topie u nas są Tomek Kosiński i Marta Frej. Anita Grobelak jest bardzo aktywna w społecznych rzeczach. Udziela się w Stowarzyszeniu Integracja, robiłam a z nią kilka projektów. W „domowych” projektach uwagę kieruje bardziej ku dzieciom,  bo oprócz tego działa jeszcze muzycznie, organizuje koncerty.
Robert: Są jeszcze bojownicy ekolodzy. Krzaku, który okupuje Góry Sokole, bo jest  najazd quadów. Odbywał się zlot quadowców, więc ekolodzy zaplanowali manifestację i blokadę.

Noc Kulturalna
Robert: Noc Kulturalną tworzą przede wszystkim instytucje i lokale. Jeśli właściciele wychodzą z założenia, że nie ma sensu jakoś specjalnie się starać, bo ludzie i tak przyjdą, to idą  z mniejszym zaangażowaniem, a i tak lokal jest pełny.
Marta: Na pierwszy plan wysunęły się akcje plenerowe, jak Jaśniepaństwo Szymona Motyla, instelacja Anki Biernackiej, bębny, balony, lampiony…
Robert: Pierwsze Noce Kulturalne miały w sobie świeżość, były dzikie i  nieprzewidywalne. Każdy chciał zrobić coś najlepszego, co przychodziło mu do głowy. Maksymalnie tak duże i możliwe jak byli sobie w stanie wyobrazić.  Niektórzy wręcz nie byli przygotowani na zaskakująco dużą ilość osób zainteresowanych.
Marta: Obecnie ludzie mają już inne podejście, bywają rozpieszczeni, zniechęceni. W tym roku świetny był tramwaj aTrakcja. Mieliśmy przejechać jeden przystanek, a  przejechaliśmy na pętlę i z powrotem.
Robert: Ja też jestem zachwycony tramwajem.

Fotografie Roberta w Teatr from Poland podczas 8. Nocy
Robert: Kiedy my dotarliśmy na miejsce, pierwszoplanowy był zespół, który grał koncert. Część znajomych, która poszła zobaczyć tę mini wystawę, wracała z pozytywnym odbiorem. Trzeba wyściubić nosy i pokazać cokolwiek, nie chować do szuflady tego, co się wydarza. W Teatrze from Poland pojawiły się zdjęcia będące częścią wieloletniego projektu, który wydarza się równolegle z tym, co realizuje zawodowo. Nosi tytuł Powrót do natury i jest tym, czym został nazwany. Po przerwie jaką miałem w działaniach wystawienniczych, artystycznych, zacząłem robić zdjęcia, które wydawały się banalne, bo fotografowałem kwiatki, pączki, całkowicie zwyczajne  rzeczy… Wyjątkowo lubię taką fotografię – wychodzącą poza zainteresowanie pędem za „bardziej intensywniej, jeszcze więcej kolorów, jeszcze bardziej  szokująco”. Lubię oglądać zdjęcia z przestylizowanymi modelkami, ale nie czuję atrakcji do tworzenia w ten sposób. Wolę wzorem starych pisarzy haiku włóczyć się po krzakach, by chwile całkowitego zrelaksowania przenieść na obraz, który składa się z fragmentu, detalu. Fotografuję w makro skali, lubię zbliżać się do szczegółów. Zawsze i wszędzie możemy znaleźć coś pięknego. Gdybyśmy skupili się na czymkolwiek, co nas otacza, wszędzie jesteśmy w stanie znaleźć coś pięknego. Jeśli nawet w większym kontekście jest chaos kompozycyjny i wiele przypadkowych elementów, to podchodząc bliżej jesteśmy w stanie skoncentrować się na pięknym szczególe, na grze światła. Można budować przekaz z zupełnie prostych elementów. Na wystawie jest zdjęcie, gdzie pretekstem do myślociągu i wielu skojarzeń stał się wyschnięty liść. Zamiast opaść na ziemię, zwiesił się na gałązce i tam dokonał swojego żywota. Kiedy poszedłem tam na wiosnę, ta sama gałązka puszczała już zielone pędy. Skojarzyłem to z wężową skórką. Porzuca się coś starego i rodzi się nowe życie. Wystarczy się rozejrzeć, każdy przedmiot może być symbolem. Jeśli zestawimy go z innym przedmiotem lub w nietypowym kontekście, to pojawia sie treść. Mnie  najbardziej cieszy przyroda, dlatego poruszam się w tym obszarze. Właściwie można  przekładać śrubki na złomowisku, wszystko jest w stanie zbudować jakąś historię, sprowokować do skojarzeń.

fot. Robert Szkiel
Od smogu, przez haiku do abstrakcji.
Robert: Na polu sztuki fotografii działam od czasów szkoły średniej. Mam na koncie kilka indywidualnych wystaw. Zajmowałem się kiedyś czarno-białą fotografią, wszystko robiłem własnoręcznie. Stworzyłem na przykład projekt „Między smogiem zapomnieniem„. Zdjęcia powstawały w starych częściach miasta. Założenie było inspirowane tym, że wszystko szybko się zmienia. Kamienice niszczały w taki sposób, że przestawały być estetyczne, przynajmniej w tamtym czasie tak na to patrzyłem. Z drugiej strony były to preteksty, żeby korzystać ze światła, z formy. Kiedyś powstał projekt, w którym połączyłem takie zdjęcia z XV-wiecznymi dziełami klasycznych pisarzy haiku, ponieważ sposób, w jaki powstawały, był bardzo zbliżony. Wędrujący pisarze, którzy potrafili zaszywać się na kilka tygodni w naturze, chodzili próbowali być „tu i teraz” i cieszyć się całością tego co ich otacza. Pojawiały im się spontaniczne wglądy, skojarzenia, próbowali słowami opisać to czego doświadczają – stąd ta lapidarna forma. Język polski zubożył wieloznaczność tych wierszy. Pisane były bardzo subtelnie i niektórych rzeczy nie da się przetłumaczyć. Poczułem bliskość do tego sposobu tworzenia. Kiedy wyruszam z aparatem na spacer, nie mam ułożonego planu, daję się całkowicie ponieść chwili. Kiedyś moje zdjęcia były jak fragmenty obrazów. Od tego czasu mocno ewoluowały. Teraz są bardziej abstrakcyjne, zdecydowanie bardziej odrealnione, dalsze są od realistycznego ujęcia.

Może wystawa?
Robert: Mam trochę awersje do wystaw, ponieważ kiedyś robiłem ich dużo. Przestałem widzieć sens w pokazywaniu dla samego pokazywania. Może jestem zbyt krytyczny w  stosunku do tego co robię. Nie wykluczam, dojrzewam. Swoje prace można zobaczyć dopiero kiedy się je gdzieś wystawi. Wtedy najłatwiej mieć do nich dystans i zobaczyć je oczami tych, którzy nie mają z nimi takiego związku emocjonalnego.

Robert Szkiel
Ku profesjonalizmowi…
Robert
: Postanowiłem zostać niezależnym przedsiębiorcą i tworzę studio fotograficzne. Część pomysłów zakiełkowała i stała się rzeczywistością. Obecnie jestem zachwycony możliwościami, jakie daje fotografowanie w systemach 3D – panoramowanie, spacery wirtualne, przedstawianie przedmiotów w trojwymiarze. Jakiś czas temu poczyniłem próby, teraz tworzy się zaplecze techniczne i chcę to rozwijać. Sporo opieram na zabawkach i oprogramowaniu. Dostałem dofinansowanie na otwarcie działalności z Urzędu Pracy – to wsparcie i motor,  żeby kontynuować podjęte przedsięwzięcie.

Artystyczna para wsród nas…
Robert: Jesteśmy w Cafe Belg i kogo byśmy z siedzących tutaj nie zapytali co porabia, to można by usłyszeć niezłą historię.
Marta: Uzupełniamy się. Na początku robiliśmy podobne rzeczy, teraz Robert poszedł w fotografię, a ja w swoje i się inspirujemy. Plus Robert mnie pilnuje.
Robert: To też jest tak, że ja mam wizje i super pomysły, ale tylko Marta potrafi je wdrożyć z idei w materię.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl