Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Ogórek nie taki straszny
Wygląda na to, że ogórkowa psychoza nie ma przełożenia na rzeczywistość.  - Nasze warzywa można jeść bez obaw. Osoby, które zachorowały, to były osoby migrujące, przemieszczające się po Europie, głównie z Niemiec - uspokaja rzecznik częstochowskiego Sanepidu Edyta Kapelka.

– Czy te ogórki to nasze? – pytała pani Grażyna podczas zakupów. – Nasze, nasze – zapewniała kobieta, sprzedająca warzywa na targowisku przy ul. Sobieskiego w Częstochowie. I tłumaczyła naszej dziennikarce: – Ludzie pytają tylko, skąd są ogórki. Jak słyszą, że polskie, to kupują, ale sprzedaż mimo wszystko spadła.
Renata Piesz prowadzi w Zawadach gospodarstwo rolne: – Cała ta ogórkowa obsesja nas nie dotknęła. Nie zmniejszyła się liczba zamówień ani nikt się nie boi, że nasze warzywa mogą być zakażone. Uprawiamy ogórki gruntowe i są one w pełni bezpieczne – mówi.
Wśród ludzi panuje przekonanie, że na bazarach dostaną zdrową żywność z lokalnych gospodarstw. Obawiają się hipermarketów. – My napisaliśmy kraj pochodzenia ogórków i zobaczymy. Zawsze więcej sprzedaje się w weekend, więc się okaże, bo na razie nie ma różnicy – mówi pracownica jednej z sieci handolwych.

Na warzywnej obsesji tracą głównie Hiszpania i Portugalia. Władze niemieckie wskazały importowane z tamtych krajów ogórki jako źródło zakażeń pałeczką okrężnicy EHEC. Odbiło się to echem w postaci zakazu importu tych warzyw przez Niemcy, Austrię, Belgię, Wielką Brytanię i Rosję. Premier Hiszpanii Jose Luis Rodriguez Zapatero zapewnił, że przeprowadzone badania nie wskazują, by hiszpańskie produkty żywnościowe miały być powodem zatruć.
– W Hiszpanii nie ma paniki. Co prawda ludzie podchwytują to, co przekazują media, i problem zaczyna zwracać uwagę. Myślę jednak, że gdyby zaczęły pojawiać się komunikaty, że należy w tej sytuacji spożywać brokuły, to ludzie zaczęliby to robić – wyraża swoją opinię pochodzący z Częstochowy Piotr, który obecnie mieszka w Hiszpanii.

Uspokajają również przedstawiciele częstochowskiego Sanepidu. – Nie ma powodów do paniki. W Polsce nie ma przypadków zatruć. Osoby, które zachorowały, to były osoby migrujące, przemieszczające się po Europie, głównie z Niemiec do innych krajów. To dotyczy również tych dwojga Polaków. 31-letnia kobieta, która trafiła do szpitala w Szczecinie, „przywiozła” zatrucie bakterią EHEC prawdopodobnie z Niemiec – wyjaśnia rzecznik prasowy częstochowskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej Edyta Kapelka. – Do tej pory nie mamy sygnałów, by ktoś zauważył u siebie niepokojące objawy.
Sanepid jest jednak gotowy na taką ewentualność. – Jeśli pojawi się przypadek zachorowania, wtedy, zależnie od stanu zdrowia pacjenta, trafi on do szpitala na właściwy oddział – dodaje rzeczniczka stacji.
Pracownicy PSSE w Częstochowie przeprowadzili do dziś (2 czerwca) 25 kontroli sanitarnych. Miały one miejsce w sklepach wielkopowierzchniowych i sieciowych, obiektach obrotu żywnością, w tym  usytuowanych na giełdzie towarowej, w hurtowniach owoców i warzyw oraz w obiektach żywienia zbiorowego. Warzywa i owoce, znajdujące się w sprzedaży na terenie Częstochowy, są głównie pochodzenia krajowego. Tylko niewielka ich ilość pochodzi z innych krajów. Ponadto w związku z zaistniałą sytuacją w toku czynności kontrolnych udzielano informacji i instruktażu w zakresie potencjalnych źródeł zagrożenia, konieczności zachowania zasad higieny podczas przygotowywania i spożywania żywności, w szczególności świeżych warzyw i owoców, spożywanych na surowo.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl