Rafał Kuś: W naszej poprzedniej rozmowie zapowiadał pan, że walka skończy się przed czasem. Już w pierwszych rundach zaczął pan realizować swój plan.
Dariusz Sęk: Już w drugiej, bądź trzeciej rundzie wiedziałem, że walka skończy się przed czasem. Zacząłem punktować rywala i każdy cios naruszał jego stabilność. Zadawałem ciosy na czoło i szczękę. Wiedziałem, że w końcu go dopadnę. Stało się to w piątej rundzie.
RK: W piątej rundzie trafił pan rywala najpierw prawym sierpowym. I chyba już wtedy było po walce…
DS: Pierwszy cios właściwie zakończył tę walkę. Francuz zawisł na prostych nogach. Wtedy doskoczyłem do niego i dokończyłem robotę lewym sierpowym. Do tej walki przygotowywałem się przez dwa i pół miesiąca. Ten nokaut był ukoronowaniem wysiłku, jaki włożyłem podczas treningów.
RK: Widać było, że od początku kontrolował pan walkę i realizował założenia taktyczne.
DS: Przede wszystkim dobrze czułem się w pełnym dystansie. Gdy rywal próbował zbliżać się do mnie od razu odskakiwałem i wyprowadzałem jakąś kontrę.
RK: Jakie plany na najbliższą przyszłość?
DS: W najbliższym czasie jadę do Piotrka Wilczewskiego. Tam będę pomagał mu w przygotowaniach przed obroną tytułu mistrza Europy.
RK: Częstochowski bokser Michał Boruc miał okazję z panem trenować. Co pan sądzi o tym pięściarzu?
DS: Z Michałem znam się bardzo dobrze. Jest to ciekawy zawodnik, dlatego namawiam go, żeby spróbował swoich sił w boksie zawodowym. Chciałbym, żeby dołączyć do naszej grupy.
RK: Będzie pan mile wspominał Częstochowę…
DS: Bardzo podoba mi się to miasto. Zostanę tutaj dłużej, żeby trochę pozwiedzać. Częstochowa ma świetnych kibiców, którzy bardzo gorąco przywitali mnie w Hali Polonia. Cieszę się, że obroniłem tytuł w Częstochowie.
RK: Dziękuję za rozmowę.