Łódzka grupa postanowiła podejść do tematu nowatorsko i zdać się na los. Tej jesieni wybór piosenek należał do specjalnie zaprojektowanej maszyny losującej. Na koncercie fani mogli posłuchać wylosowanych „ulubionych numerków” z puli sześćdziesięciu przygotowanych przez zespół.
Tak jak w zeszłym roku, podczas koncertu 11 listopada, tak i w tym Klub Muzyczny Stacherczak wypełnił się do granic możliwości. Mnóstwo ludzi stłoczonych na niewielkiej przestrzeni i słaba widoczność nie wpłynęły dodatnio na odbiór koncertu.
Na całe szczęście Coma tradycyjnie nie zawiodła fanów. Zgromadzona publiczność mogła wysłuchać kilku dawno nie słyszanych utworów, a sam występ Comy był, jak zwykle dopracowanym spektaklem wizualnym i muzycznym. Muzycy z ucharakteryzowanymi twarzami, śpiewający stare i nowe utwory, rzesze zadowolonych fanów i gorąc. Tak można najkrócej scharakteryzować urodzinowy koncert.
Koncert uważam za bardzo udany, aczkolwiek marzę, by kiedyś Coma wystąpiła w Częstochowie na większej przestrzeni. Póki co pozostają katowickie koncerty w Mega Clubie.