W całym kraju trwa dyskusja, czy zapowiedziane przez rząd zwiększenie liczby fotoradarów, ma służyć poprawie bezpieczeństwa, czy też jest to sięgnięcie do kieszeni podatników, by zasilić budżet państwa. Tymczasem Najwyższa Izba Kontroli rozpoczęła właśnie kontrolę tego czy fotoradary są ustawiane tam gdzie należy.
– Z kontroli, które dotąd przeprowadziła NIK, wynika, że nie zawsze miejsca kontroli fotoradarowej były wybierane na podstawie analizy wypadków, kolizji i zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu kierowców i pieszych – informuje Paweł Biedziak, rzecznik prasowy NIK. – Cześć miejsc była typowana w oparciu o samorządowe plany wpływów do budżetu. To fatalny zwyczaj, owocujący fotoradarami ustawionymi bez związku ze stanem zagrożenia wypadkami i kolizjami. Fotoradary są potrzebne, jeśli przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa na drodze.
W ramach rozpoczętego działania NIK sprawdzi również, czy fotoradary, które ustawiono przed kilkoma laty, przyczyniły się do spadku liczby kolizji i wypadków.
Poniżej prezentujemy wypowiedź Jacka Jezierskiego, prezesa NIK w tej kwestii.