Dla Marcina Najmana był to powrót na bokserski ring po ponad czteroletniej przerwie. Pacas debiutował w tej formule.
W czasie pojedynku częstochowianin konsekwentnie obijał tułów Słowaka. Przyniosło to efekt w drugiej rundzie. Pacas trzy razy był liczony. W końcu po jednej z akcji Najmana nie był w w stanie już kontynuować walki.
– Byłem bardzo skoncentrowany, choć na treningach moja szybkość była duża większa – twierdzi Najman. – Wiedziałem, że wszyscy zawodnicy muay thai trzymają szeroką ręce. To samo robił Pacas. Boksowałem lewy prostym podwójnym, prowokowałem rywala na górę i biłem na dół.
Częstochowski bokser zamierza wrócić na ring jeszcze jesienią tego roku. W przyszłości chce doprowadzić do trzeciego pojedynku z Przemysławem Saletą. – Trudno zapomnieć to, że zostało się oszukanym. W pierwszej walce miałem Saletę rozbitego na kwaśne jabłko, gdy sędzia pozwolił mu odpocząć. Tak się nie robi.