W sobotę 5 listopada Najman przegrał już w pierwszej rundzie walkę rewanżową z Przemysławem Saletą. Powodem przerwania pojedynku była kontuzja częstochowskiego boksera.
– Mam stłuczone śródstopie i kostkę. Moja stopa jest mocno opuchnięta – mówi Najman. – Przez dwa tygodnie będę miał nogę w gipsie, dlatego na pewno nie wyjdę na ring 19 listopada.
Od pierwszych sekund walki z 5 listopada Najman ruszył do natarcia. W pewnym momencie, po serii kopnięć w nogi przeciwnika, upadł na deski. – Zadałem Salecie kilkanaście kopnięć. W końcu trafiłem go chyba w goleń albo piszczel. Zaczęła boleć mnie noga. Nie mogłem na niej ustać – opowiada Najman. – Chciałem otwartej walki, a Saleta ściągał mnie tylko do parteru. Unikał walki na pięści.
Zaledwie kilka minut temu organizator gali, na której Najman miał walczyć z Bartnikiem poinformowali, że dąży do zmiany formuły tego pojedynku z low-kick na full contact, aby mogło do niego dojść.
– W 1993 roku uszkodziłem torebkę stawową oraz staw skokowy. Nie mogłem chodzić, leżałem na wyciągu. Trzy dni później stoczyłem sparing z Mariuszem Minasiewiczem, a osiem dni później pojechałem na Mistrzostwa Europy w Bursie (Turcja), gdzie stanąłem do walki z wice istrzem świata i wicemistrzem olimpijskim , Ukraińcem Rostisławem Zaulicznym, z którym nieznacznie przegrałem na punktu – przypomina Wojciech Bartnik. – Zeby zmobilizować Marcina do walki oświadczam i mogę to potwierdzić umową pisemną, że nie dotknę jego uszkodzonej nogi w czasie pojedynku.
Mimo to, Najman utrzymuje, że nie wyjdzie na ring 19 listopada. – Powtarzam, że za dwa tygodnie zdejmą mi gips – przekonuje. – Nie interesuje mnie, co mówi Bartnik. Wszyscy chcą zdobywać popularność na walkach ze mną.
Póki co, Najman nie wie, czy będzie dalej walczył. – Najpierw muszę wyleczyć kontuzję. Dopiero potem zastanowię się, co dalej – twierdzi.