Pojedynek Najmana z Burneiką był przedostatnią walką wczorajszej (27 kwietnia) gali MMA Attack 2 w katowickim Spodku. Dużo pewniej do klatki wszedł litewski kulturysta, dla którego był to debiut. Na twarzy częstochowianina malował się strach. – Zawsze jest stres
i ekstremalne napięce przed walką – twierdzi Najman.
Co ciekawe, walka nie była krótka. Robert Burneika nie padł kondycyjnie, jak wielu przewidywało. Co jakiś czas próbował atakować Najmana frontalnymi kopnięciami. Częstochowianin nie wykazywał inicjatywy i trzymał się z dala od Litwina. – To był ten sam typ, co Mariusz Pudzianowski, dużo cięższy i silniejszy ode mnie. Gdybym podchodził bliżej, dostawałabym low kickami. Chciałem go wymęczyć. Zaskoczyło mnie to, że zachował jeszcze tak dużo siły – zauważa Najman.
W 34. sekundzie drugiej rundy Burneika obalił częstochowianina do parteru i zasypał rywala gradem ciosów. Najman odklepał i było po walce.
– Pokazałem, że bez przygotowania mogę wytrzymać więcej, niż jedną rundę – mówi Burneika. – Udowodniłem, że jest hardcorowo i nie ma żadnej lipy. Trzeba być mocnym psychicznie. Dowiodłem, że mogę wygrywać bez trenera.
Litwin krytykuje postawę swojego rywala – Myślałem, że Najman ucieknie z klatki. Mało brakowało. Dobrze, że klatka była wysoka. Czułem, że się bał. Nie wytrzymał psychicznie – przekonuje Burneika.