Takiej frekwencji nie spodziewaliśmy się - podkreślały etnolożki z Muzeum Częstochowskiego, organizatorki podchodów „śladami diabła Boruty", które wieczorem odbyły się w Parku im. Staszica. Rzeczywiście, jeszcze przed zapisami do udziału w zabawie w muzeum etnograficznym ustawił się łańcuszek oczekujących: częstochowianie nie zawiedli, i ci najmłodsi i ci starsi. A zabawa była przednia.

Zabawa-podchody, zorganizowana w oparciu o wystawę „W starej wierzbie diabeł mieszka” ze zbiorów Muzeum w Łęczycy była elementem odbywającej się w naszym mieście Nocy Muzeów. W ramach projektu od godziny 17 do 23:00 otwarte były dla zwiedzających wszystkie muzealne punkty w Częstochowie. W każdym dodatkowo przygotowano, specjalnie na tę okazję, wyjątkową atrakcję.

Do udziału w podchodach w Parku Staszica zgłosiło się 17 drużyn: pary, rodziny, grupy znajomych, dziadkowie z wnukami – prawdziwa różnorodność wiekowa. I wszyscy, bez wyjątku z takim samym zapałem i zaangażowaniem podeszli do tematu. – Nie spodziewałyśmy się takiej frekwencji i takiego zaangażowania – mówiły organizatorki. – Ale to cieszy, przecież m.in. dzięki takim przedsięwzięciom udowadniamy, że muzeum nie musi być nudne i szare.

Już na starcie każda z drużyn otrzymała kartę ze wskazówkami, gdzie iść, by znaleźć kolejny punkt gry. Na miejscu umieszczona byłam następna podpowiedź, punktów takich było kilka, liczył się czas, w którym zostaną one odkryte. Wyścig wygrała drużyna państwa Kimla: Agnieszka (mama), Marcin (tata) i Maciek (syn), która odcinek pokonała w ciągu 2 minut i 25 sekund. Wynik jast tym bardziej imponujący, że pani Agnieszka oczekuje właśnie na narodziny córeczki. – Będzie miała sportowe usposobienia – żartowała pani Agnieszka po odebraniu nagrody książkowej. – Wiedzieliśmy o tej zabawie i specjalnie po to, by wziąć w niej udział tutaj przyszliśmy, a właściwie przybiegliśmy, bo jakoś nie mogliśmy się wybrać z domu na czas, ledwo zdążyliśmy.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się także inne muzealne przedsięwzięcia. Drzwi m.in. do Muzeum Kopalnictwa właściwie się nie zamykały. Odwiedzającym szczególnie spodobał się przygotowany przez pracowników pokaz tzw. smyczenia „kibla”, wypełnionego kamieniami, który przesuwano po sosnowej połowicy, smarowanej wodą z dodatkiem gliny. Dawniej w ten sposób urobek przemieszczano w korytarzach kopalni. – Kiedyś w „kiblu” była ruda żelaza, czyli sydery – mówi Mariusz Grzyb, z Muzeum Częstochowskiego. – Pełny „Kibel” mógł ważyć 200-300 kg. 

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl