Rafał Kuś: Tłumy kibiców przybyło wczoraj na stadion przy ul. Olsztyńskiej. Były takie mecze
w Gnieźnie, gdzie doping wydobywał się z ust kilkunastu tysięcy kibiców?
Mirosław Jabłoński: Choćby w ubiegłym sezonie z Polonią Bydgoszcz. Na stadionie był komplet publiczności, ale nie wiem, ilu kibiców mieści gnieźnieński obiekt. Wtedy przegraliśmy. Wczoraj wygraliśmy. Naprawdę wielkie dzięki dla tych kilkunastu tysięcy kibiców za doping. To co stworzyli, to aż włosy dęba stają i ciary przechodzą po plecach. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak fantastycznie.
RK: W Tarnowie oglądałeś plecy rywali. W Częstochowie było odwrotnie…
MJ: Mieliśmy dwa ciężkie mecze wyjazdowe. W Lesznie nie było jeszcze najgorzej. Poprawiłem dużo w sprzęcie. W ostatnim biegu w Ostrowie podczas półfinału Złotego Kasku i w Tarnowie zaczęło dziać się coś złego z moimi motocyklami. Myślałem, że to inne podzespoły. Okazało się, że to prąd. Motocykle słabły z kółka na kółko. Było coraz gorzej. Mirek Jabłoński szorował gdzieś z tyłu. Wczoraj jechałem na tych samych silnikach. Wymieniliśmy tylko zapłony i zobaczyliście zupełnie innego Mirka.
RK: Na torze w Częstochowie jadąc każdą ścieżką można wygrać wyścig?
MJ: Jeżeli „fura” pasuje można jechać wszędzie. Oczywiście trzeba też znać geometrię toru, bo jeśli się tego nie wykorzystuje, nie pomoże nawet szybki motocykl.
RK: W czternastym biegu trochę cię poniosło…
MJ: Przesadziłem. Wykorzystywałem koleinę, która się utworzyła. W czasie ostatniego okrążenia podniosło mi jednak motocykl i ratowałem się przed uderzeniem w bandę. Dlatego Emil mnie wyprzedził.
RK: W pierwszym swoim biegu poszedłeś na łokcie z Emilem…
MJ: To jest żużel. Nie gramy w szachy. Nie raz zostałem tak potraktowany. W ekstralidze nie ma co się oglądać, trzeba jechać do przodu.
RK: Nie sądzisz, że można było wygrać trochę wyżej, gdyby nie zawiódł Chris Harris…
MJ: Teraz zabrakło punktów Chrisa. Ja gorzej pojechałem w Lesznie i Tarnowie. Jest siedem cegiełek, które jak złożą, to coś wybudujemy. Chrisowi nie powiodło się. Nie skreślałbym go, tylko podnosił na duchu. Wiemy, że jeśli będzie jeździł na swoim poziomie, a jest klasowym zawodnikiem, zaczniemy wygrywać jeszcze wyżej. Oczywiście, nie ukrywajmy, że ma problemy, z którymi musi się uporać.
RK: Dziękuję za rozmowę.