Jubileusz potrójny, bo złożyły się na niego: 40-lecie pracy twórczej, 50-lecie aktywności społecznej oraz 60-lecie działań twórczych. Czy artysta ma potrzebę podsumowania tego etapu swojego życia? – Pewnie trzeba by było zsumować ten okres pracy twórczej. Ja jednak nie uważam, że coś zamykam. To po prostu jedne z okrągłych dat w moim życiu i może trzeba by było z tej okazji coś pokazać. A jak będę pokazywał, to będę również oglądał i wtedy spróbuję to wszystko zsumować – i zastanowię się czy będę to kontynuował czy coś zmienię – mówi Jerzy Kędziora.
Spotkanie z rzeźbiarzem poprowadził dyrektor Muzeum Częstochowskiego Janusz Jadczyk, który już na wstępnie zaznaczył, że tak okazałe jubileusze zobowiązują do… wyjawienia wszystkich artystycznych sekretów. – Będzie się z czego spowiadać! Zabroniłeś zadawać trzech pytań: ile te rzeźby ważą? Jak się utrzymują? Jak zrodził się pomysł na ich tworzenie? Ja jednak na przekór zapytam: skąd taki pomysł? – dociekał dyrektor. – Czy ja naprawdę nie mogę mieć już żadnych tajemnic? – odparł jubilat, lecz po chwili wyjaśnił. – Pierwsza balansująca rzeźba pojawiła się na przełomie 1996 i 1997 roku. Te prace są swego rodzaju portretami Polaków okresu transformacji w naszym kraju. To właśnie człowiek balansujący, wchodzący w nową rzeczywistość.
Jak podkreśla sam Kędziora, rzeźby zawieszone na stalowych linkach stanowią znaczący fragment jego twórczości, który w ostatnich latach właściwie ją zdominował. Te charakterystyczne figury pojawiały się nie tylko w wielu miastach Polski, ale również w Dubaju, Lourdes, Pradze, Bratysławie, Berlinie czy Rotterdamie. Na stałe zadomowiły się w okolicach Nowego Jorku, Norymbergi, w Beneluksie i Emiratach Arabskich.
Do każdej z rzeźb artysta jest przywiązany i ciężko jest mu wyróżnić którąś z nich. – Ulubione rzeźby? Chyba te, które chcę teraz robić. Każda moja praca jest jak dziecko i wszystkie kocham. Ta miłość do nich też balansuje – przypływa i odpływa – stwierdził autor.
Chociaż rzeźbiarz ma już za sobą wiele lat owocnej pracy twórczej, zapowiada, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Czego życzy sobie na kolejny etap swojego życia i pracy?
– Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia! Resztę będę próbował załatwić już głową i własnymi rękami! – podsumowuje Jerzy Kędziora.