Do dyrektorów szkół dotarły tzw. metryczki. Wskazania, gdzie należy przyciąć etat, gdzie zwolnić, ile klas maksymalnie otworzyć. Temat wywołał poruszenie w środowisku. Częstochowski oddział Związku Nauczycielstwa Polskiego zorganizował spotkanie pracowników, zatrudnionych w częstochowskich szkołach i przedszkolach z prezydentem miasta i naczelnikiem wydziału edukacji. W Wielki Piątek w sali sesyjnej zebrało się kilkadziesiąt osób, głównie kobiet. Niektórzy złośliwie i z nieskrywanym zdziwieniem komentowali: rany, wy nie macie przed świętami co w domu robić?
Pracownicy szkoły jeden po drugim przytaczali przykłady. – Pracuję na całym etacie na stanowisku intendenta w internacie – mówiła jedna z pań zatrudnionych przez ZS im. Prusa. – Moja lista obowiązków obejmuje 20 punktów, w tym jeden, który mówi: do dyspozycji dyrektora, kierownika, który otwiera listę kolejnych kilkunastu. Czasu brakuje na wykonanie wszystkich zajęć, a teraz okazuje się, że mam popracować na pół etatu.
Nauczycielki ze szkoły podstawowej nr 14 dodawały: w świetlicy mamy 2,5 etatu, liczba ma zostać zmniejszona. Jeśli tak się stanie świetlica zmieni się w przechowalnię dla dzieci, po miejscu, w którym organizuje się dzieciom czas, uczy się je – niewiele zostanie. W SP 14 oprócz redukcji na świetlicy, zmniejszony ma zostać także z 1 do ½ etat pedagoga oraz zatrudnienie sprzątaczek. – Wychodzi nam, że sprzątaczka będzie musiała sprzątnąć 3,5 m kw. powierzchni w ciągu minuty – to nie jest możliwe – komentowała jedna z pracownic czternastki.
Jedna z przedszkolanek podkreślała: w grupie mamy 28 4-latków, od września jedna osoba będzie się nimi zajmowała. Proszę pana, panie prezydencie o odpowiedź, jak mam z taką grupą sama wyjść na spacer, smycze im założyć? – ironizowała zdenerwowana.
Takich przykładów było wiele. Zebrani zarzucali: – Dlaczego szukając oszczędności, ucina się tym najbiedniejszym? – Będę zarabiać teraz 600 złotych miesięcznie – jak z tego żyć – mówiła jedna z pań. – Dodatkowo obawiam się, że na zmniejszeniu wymiaru etatu się nie skończy, że za kilka miesięcy zostanę zwolniona, a wtedy nie dostanę ani odprawy, ani zasiłku dla bezrobotnych – mam wrażenie, że o to właśnie miastu chodzi.
Prezydent Miasta Częstochowa Krzysztof Matyjaszczyk, swoją odpowiedź na pytania zebranych rozpoczął od złożenia życzeń świątecznych: kochani życzę wam jak najlepiej – powiedział, co w zgromadzonych wywołało poruszenie i nieskrywane oburzenie. Prezydent nie pozostawił wątpliwości, że innego rozwiązania niż to dotyczące redukcji etatów nie ma. – Inne nasze propozycje, łącznie z pomysłem tworzenia filii szkół spotkały się z brakiem akceptacji społecznej. Od razu były protesty ze strony dyrektorów, nauczycieli, a w konsekwencji rodziców. I padały wtedy, m.in. ze strony środowisk szkolnych propozycje, gdzie i jakie koszty można przyciąć. Z kolei na pomysł łączenia szkół podstawowych z gimnazjami nie zgodziło się kuratorium.
Krzysztof Matyjaszczyk podkreślał także, że z obecnego budżetu miasta wynika, że braknie pieniędzy na wypłaty w listopadzie i grudniu 2011 roku i że m.in. z tego powodu cięcie kosztów w częstochowskiej oświacie jest konieczne.