Od lat miasto pobierało opłaty za parkowanie przy budynku Filharmonii Częstochowskiej. Płacić musiał każdy – ledwie postawiło się tam samochód, a zjawiał się pan w czapeczce, który drukował bilet, a następnie pobierał opłatę. Jak się teraz okazuje, magistrat robił to bezpodstawnie! Miasto ma bowiem prawo tylko do 9,17 proc. nieruchomości o powierzchni ponad 2 600 m kw., na której znajduje się parking. Reszta należy do dziewięciu innych właścicieli, w większości pochodzenia żydowskiego, którzy wystąpili z roszczeniem przeciwko miastu o zwrot dochodów, jakie gmina uzyskała z tytułu użytkowania ich nieruchomości.
Sąd zdecydował, że miasto Częstochowa ma wypłacić z tego tytułu pozostałym właścicielom działki kwotę 140 695 zł (w tym ustawowe odsetki) za bezumowne korzystanie z nieruchomości. Dlaczego miasto pobierało opłaty wiedząc, że nie jest właścicielem całego terenu?
– Od trzech lat ujawniają się współwłaściciele tej działki, osoby fizyczne, które nie miały wcześniej uregulowanych stanów prawnych. Uzyskując prawa do działki mogą czerpać z niej pożytki – wyjaśnia Tomasz Jamroziński z biura prasowego magistratu.
Jak się dowiedzieliśmy, stosowna kwota została już przez miasto zapłacona. Ponadto Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji (w 1995 roku uchwałą radnych wszystkie miejskie parkingi zostały przekazane w zarząd MOSiR-owi) zdemontował również wszystkie znajdujące się tam reklamy, a także słup ogłoszeniowy, oraz zaprzestał pobierania opłat.
Kto jednak zwróci pieniądze kierowcom, którzy zapłacili za parkowanie? Nikt, bo – jak twierdzą w magistracie – urząd rozliczył się z pozostałymi właścicielami terenu z tego, co wpłynęło do jego kasy z tytułu pobierania opłat za parkowanie. Obecnie miasto usiłuje dokonać takiej wymiany gruntów z pozostałymi właścicielami działki, aby do gminy należały znajdujące się tam chodniki. W tej chwili bowiem każdy metr działki ma proporcjonalnie dziesięciu właścicieli.