Pojawiają się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Chodzi o wielkoformatowe reklamy montowane na przyczepach samochodowych. Są ustawiane gdzie popadnie: w miejscach parkingowych, na jezdniach, na chodnikach. Ale też na trawnikach, jak przy skrzyżowaniu al. Jana Pawła II z al. Armii Krajowej, czy też po prostu na niezagospodarowanej przestrzeni jak na Rynku Wieluńskim. Mimo, że firmy, które eksponują w ten sposób reklamy, czerpią z tego zyski, miasto nie ma z tego żadnych kotrzyści, przyczepy parkują bowiem bezpłatnie.
– Opłaty za parkowanie możemy pobierać tylko od pojazdów, przyczepy natomiast w myśl przepisów pojazdami nie są – mówi Marta Górska, rzeczniczka Miejskiego Zarządu Dróg i Transportu.
W wielu przypadkach przyczepy z reklamami nie tylko przeszkadzają, ale też stwarzają zagrożenie- ustawione w nieodpowiedzialny sposób, rozpraszają uwagę kierujących, a czasami np.ograniczają widoczność na skrzyżowaniach.
Niestety miasto nawet wobec tego jest bezradne. Jak tłumaczy Marta Górska, MZDiT w przypadku gdy uzyska informację o ustawieniu nowej przyczepy z reklamą, zwraca się do straży miejskiej, o ustalenie i podanie danych właściciela. Jeśli uda się go namierzyć, drogowcy występują do niego z nakazem usunmięcia pojazdu. Szkopół w tym, że na przyczepach z reklamami zazwyczaj nie ma tablic rejestracyjnych. Na dodatek na skutek zmiany przepisów, straż miejska od niedawna nie może już przekazywać, danych na temat właściciela przyczepy drogowcom, co dodatkowo komplikuje sytuację.