Joanna Ejsmont: Czy łatwo było Ci jechać w roli faworytki?
Martyna Klekot: Szczerze mówiąc nie myślałam o tym, że jestem faworytką. Wiedziałam, że może być medal, ale nie przypuszczałam, że złoty. Na pewno jest pewna presja, gdy wygrywało się już wyścigi. Ciągle myślałam o tym, że tym razem mogę zdobyć jakiś medal. W ubiegłym roku przegrałam tylko o sekundę brązowy medal, a srebrny o dwie. Wiedziałam, że stać mnie teraz na medal, ale równie dobrze mogę być znowu czwarta lub piąta. Było trochę stresu.
JE: W 2008 byłaś czternasta, w 2009 czwarta, w 2010 siódma, w 2011 czwarta, w tym roku pierwsza na mistrzostwach Polski na czas. Co dalej?
MK: Liczę na mistrzostwa świata. Oczywiście mam nadzieję, że będę osiągać coraz lepsze wyniki. Z resztą tak jak widać. Kiedyś byłam czternasta, potem czwarta, teraz pierwsza. Mam nadzieję, że podobnie będzie na mistrzostwach świata.
JE: Do półmetka miałaś stratę, którą odrobiłaś z nawiązką. Lepiej rozłożyłaś siły. Czy włączyłaś ukryte przełożenie z dodatkową motywacją?
MK: Bardzo lubię długie dystanse. Jeździłyśmy dotychczas czasówki 12-kilometrowe, te najdłuższe miały 17 kilometrów. W zeszłym roku na mistrzostwach Polski było 18, a w tym roku 24 km. To wyjątkowo dużo, jak na wyścig dla kobiet w Polsce. Myślę, że dało mi to dużą przewagę, bo lubię takie dystanse. Jednak z każdym kilometrem zmęczenie rośnie. U mnie widocznie narasta zdecydowanie wolniej, niż u pozostałych zawodniczek. Do półmetka jechałam raczej spokojnie. Starałam się jechać rytmem i mieć pełną moc, cały czas czuć, że ten rower napędzam. Z powrotem już wiedziałam, że nie mam nic do stracenia, że muszę jechać, ile tylko mam siły. Po nawrocie zostało 12 km, które pojechałam bardzo szybko.
JE: Czasówka to wyścig, w którym wygrywa ten co popełnił najmniej błędów. Doszłaś do perfekcji. Czy miałaś drobne błędy na trasie?
MK: Myślę, że błędów na trasie nie robiłam. Jechałam bardzo ostrożnie, ale starałam się dawać z siebie wszystko. Wiadomo, kiedy jedzie się na sto procent swoich możliwości, tych błędów można trochę popełnić. Myślę, że wszystko poszło zgodnie z planem. Jeszcze rano nie byłam zbyt zadowolona z pogody. Lubię kiedy jest ciepło i duszno, czyli wtedy, gdy jest ciężko innym dziewczynom. Rano padało i cały czas rozmawialiśmy o tym z trenerem. Mówił, że ma padać. Ale miałam nadzieje, że się wypogodzi i tak było. Już na rozgrzewce wyszło słońce i wtedy wiedziałam, że to jest moja pogoda i że to może być mój dzień.
JE: Czyli pasowała Ci i trasa i pogoda?
MK: Tak, trasa była ciężka. Było parę podjazdów. Ciągle coś się działo. Nie było tak, że jechało się tylko po płaskim. Albo było ciężko, bo nie bywło widać podjazdu, bądź był zjazd. Było też kilka zakrętów. Lubię taką trasę. Zrobiłam bardzo dobrą rozgrzewkę. Na platformie startowej byłam pół minuty przed rozpoczęciem. Gdy weszłam na podest, miałam dwadzieścia sekund do startu. Wpięłam buty i już zaczęło się odliczanie od pięciu. Potoczyło się to wszystko bardzo szybko.
JE: Czy wynik Magdy z poprzedniego dnia zmobilizował Cię dodatkowo?
MK: Tak, zdecydowanie. Miałam łzy w oczach, kiedy się dowiedziałam, że Magda zdobyła medal. Tym bardziej, że jest drugoroczną juniorką. Wiem, jak ciężko jest w seniorkach i bardzo jej gratuluje tego medalu. Oczywiście, bardzo się cieszę, że będziemy mogły sobie zrobić zdjęcia w koszulkach mistrzyń Polski. Na pewno, była to jakaś mobilizacja. Pomyślałam sobie, że byłoby fajnie. Spełniły się moje marzenia.
JE: Czy były łzy szczęścia po ogłoszeniu wyników?
MK: Były. Bardzo szybko dowiedziałam się, że wygrałam. Czasem trzeba czekać. Magda wystartowała jako pierwsza, więc na wynik musiała bardzo długo czekać. Wiem, jakie to są nerwy. Bardzo się cieszę, że startowałam jako jedna z ostatnich, dzięki temu szybko dowiedziałam się o zwycięstwie. Jeszcze byłam zmęczona, a już się cieszyłam.
JE: Trener bardzo cieszył się z waszych wyników?
MK: Sam był mistrzem Polski i wie, że to nie jest łatwa sprawa. Na pewno jest bardzo zadowolony z tego, że są dwa medale i to w dodatku złote. Drugie miejsce też sprawia radość, ale w niektórych sytuacjach srebro jest tylko pocieszeniem. A złoto to jednak medal dla zwycięzców.
JE: Walczysz o pierwsze miejsce w Challenge PZKol i w Pucharze Polski, czy jest to już raczej cel drugorzędny?
MK: Wiadomo, że medal jest ważniejszy ,niż challenge, ale w ubiegłym roku wygrałam oba. Myślę, że jeśli będę dalej jeździć, w tym roku też mogę wygrać Challenge i Puchar Polski. Oczywiście, apetyt rośnie w miarę jedzenia. To, że wygra się jeden wyścig, nie oznacza, że inne można sobie odpuścić. Kto chciałby być mistrzem tylko jednego etapu? Myślę, że będę walczyć do samego końca.
JE: Zwłaszcza, że za dwa dni w wyścigu ze startu wspólnego.
MK: Tak.
JE: Dziękuję za rozmowę i gratulacje.