RK: Dlaczego zdecydowała się pani rzucić PO na rzecz SLD?
Małgorzata Iżyńska: Ta decyzja dość długo we mnie dojrzewała. Trwało to kilka miesięcy, zanim zdecydowałam się na taki krok. A główne powody to brak spójności i jedności w lokalnych strukturach PO. Czekałam na poprawienie atmosfery i sytuacji Platformy w Częstochowie, ale jak wiadomo również z prasy problemy wewnątrzpartyjne nie ustały. Żałuję, że Platforma się zmieniła.
RK: To znaczy?
MI: W PO są dwa koła, które mało ze sobą współpracują. Świetnie znam to na własnym przykładzie. Platforma zgłosiła dwa moje wnioski do budżetu, czyli system rowerów miejskich i projekt „Pomaganie jest Trendy” bez podania kwoty. W ten sposób zostały automatycznie odrzucone. Doskonale pamiętam, że podawałam kwoty we wnioskach. Później bezskutecznie próbowałam dowiedzieć się, dlaczego te dane pominięto. Wątpię, żeby to była pomyłka…
RK: Wybrała pani SLD. Dlaczego?
MI: Bo ma największą siłę sprawczą w Częstochowie. Zależało mi na tym, aby był to klub jednolity i spójny. Uważam, że racjonalnie podchodzą do rozwiązywania problemów samorządowych.
RK: A jak do tego mają się pani poglądy polityczne?
MI: Tutaj należy skupić się na pracy samorządów. Mieszkańcom przede wszystkim zależy na jakości dróg , ilości żłobków, miejscach pracy. Poglądy nie są w tym wszystkim kluczowe. Zresztą obserwując arenę polityczną w Polsce, można zauważyć, że wiele aspektów światopoglądowych jest sobie bliskich w obu partiach. Dla przykładu, kontrowersyjny projekt in vitro został przegłosowany wspólnymi głosami i w sejmie i w częstochowskiej radzie miasta.
RK: Dziękuję za rozmowę.
Komentarz
Gdy 29 kwietnia Małgorzata Iżyńska ogłosiła swoją decyzję, lokalni politycy PO – już rozluźnieni przed długim majowym weekendem – nagle postawieni zostali do pionu. Przewodniczący klubu tej partii w częstochowskiej Radzie Miasta mówił dziennikarzom, że jest zaskoczony, a jedna z lokalnych gazet pisała nawet o „sensacji w częstochowskiej radzie miasta”. Sensację miał stanowić fakt, że radna Iżyńska z Platformy Obywatelskiej przeszła do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ale czy sensacją nie jest raczej to, że Małgorzata Iżyńska, młoda, przebojowa i energiczna kobieta, w częstochowskiej PO aż tak długo wytrzymała?! Sama radna przyznaje, że Platformie energii nie wystarczało nawet na tyle, aby popierać jej pomysły. Odpowiedź na pytanie, czy i dlaczego ktoś podcinał M. Iżyńskiej skrzydła, sama zainteresowana pozostawia między wierszami. A może jej dawni klubowi koledzy boją się silnych kobiet, mających własne zdanie i potrafiących o nie walczyć? Jeśli tak, znów coś cennego stracili, i to z własnej woli. Sama radna mówi, że nikt w PO nie próbował jej zatrzymać… Dziwne, tym bardziej że klub niedawno osłabiło dyscyplinarne zawieszenie w prawach członka partii Bartłomieja Sabata, a mandat radnego Marcina Biernata wciąż jest wątpliwy. W efekcie częstochowskie SLD nie tylko wypiękniało (wcześniej radnego Adamkiewicza w Radzie Miasta zastąpiła Ewelina Balt), ale i wzbogaciło się o kolejną osobę i ma w tej chwili w 11 radnych. PO pozostało 7…