RK: Grigorij Łaguta przez kolejne dwa lata będzie cieszył swoją jazdą częstochowskich kibiców. Chyba trudno byłoby wyobrazić sobie częstochowską drużynę bez Griszy?
Łukasz Kowalski: Nie wyobrażam sobie składu bez Grigorija Łaguty. Zżył się z kibicami. Jest nowym idolem, na niego przychodzą kibice Włókniarza. Głupio byłoby stracić kapitana. W kuluarach mówi się o wzmocnieniach Włókniarza, a nagle wyrywa się serce tej drużyny. Ta strata byłaby nie do zastąpienia.
RK: W kontekście jazdy we Włókniarzu pada wiele znanych nazwisk, które mogłyby wzmocnić klub. Częstochowa ma być mocniejsza i walczyć o coś więcej, niż utrzymanie…
ŁK: Nie ukrywamy, że chcemy wzmocnić drużynę. Nie pompujmy jednak balonu. Byłoby bardzo niezręcznie, gdyby nagle okazało się, że jednak nie ma tych wzmocnień. Lepiej studzić te wszystkie zapędy, apetyty kibiców. Kontrakty z innymi zawodnikami możemy podpisywać od 3 grudnia. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć coś więcej. Pojawiają się różne nazwiska. Trudno się wyprzeć, skoro widać busy Dawida Stachyry, Krzysztofa Buczkowskiego, Roberta Miśkowiaka, że nie byli w klubie.
RK: Jesteście spokojni, jeśli chodzi o uzyskanie licencji?
ŁK: To teraz nadrzędna sprawa we Włókniarzu. Fajnie, że przyjechał Grisza, bo podpisał nam oświadczenie, że nie mamy żadnych zaległości wobec niego. Uczynili to także pozostali zawodnicy. Możemy spać spokojnie. Na siłę pewnie można coś znaleźć, ale to na pewno nie dyskredytuje nas w ten sposób, że licencji nie dostaniemy wogóle. Mogę zagwarantować, że do tego czasu finansowo wszystko będzie dopięte.
RK: Kiedy możemy spodziewać się pierwszych nowych kontraktów?
ŁK: Może na Mikołaja częstochowscy kibice dostaną prezent. Mam nadzieję, że będzie to zawodnik, który się im spodoba.
RK: Nie zamierzacie kontraktować juniorów z zewnątrz?
ŁK: Liczymy na Artura Czaję i Huberta Łęgowika. Nie przewidujemy zaciągu z innych klubów. Myślę, że chłopaki będą mieć znakomite warunki do rozwoju. Chcemy też zapewnić sprzęt naszym zawodnikom. Dla Rafała Szombierskiego zorganizujemy siliniki od Fleminga Gravesena. Będzie pomoc dla Mirka Jabłońskiego.
RK: Mówi się, że blisko Włókniarza jest Marek Cieślak. Ile w tym prawdy?
ŁK: Jest bardzo blisko, najbliżej w historii. Rozmowy są zaawansowane. Sam Marek przyznaje, że najbliżej mu do Częstochowy. Obecnie ma czteroletni kontrakt z Azotami, co oznacza, że pobiera wynagrodzenie od tej firmy, a nie z klubu. W zasadzie może iść do każdego innego klubu i dalej będzie miał umowę z Azotami. Zależność jest taka, że Marek musi mieć czapeczkę Azotów, a może np. bluzę klubową Włókniarza.
RK: Macie plan awaryjny, gdyby nie wyszło z trenerem Cieślakiem?
ŁK: Tak, ale o nim nie mówimy, bo liczymy, że Marek wróci do Częstochowy.
RK: Dziękuję za rozmowę.