Na początku załoga Marcin Lisek/Alina Waleczek testowała forda fiestę na zamkniętym odcinku w Świerkach. Liczył blisko 3 km i składał się zarówno z szybkich partii, jak i kilku rytmicznych zakrętów. Warunki były zbliżone do tych, które będą podczas zbliżającego się Rajdu Świdnickiego.

Następnie Lismar Rally Team przeniosła się do Zagórza Śląskiego. Tam czekał na nich bardzo szybki odcinek. Testy zakończyły się bardzo pechowo. Podczas ostatniego przejazdu forda fiestę, którego prowadził częstochowianin, podbiło na kamieniu, co skończyło się dachowaniem. Na szczęście załodze nic się nie stało.

–  Bez wątpienia za mną najpoważniejszy „dzwon” w karierze, ale musiał być kiedyś ten pierwszy raz. Na szczęście obyło się tylko na strachu i cali wróciliśmy do domu – mówi Alina Waleczek. 

Mimo wypadku z testów zadowolony jest Marcin Lisek.

– Dość szybko zaznajomiłem się z samochodem, a współpraca z moją pilotką układa się bardzo dobrze – twierdzi Lisek. – Pierwszego dnia testów nie mieliśmy większych przygód na trasie. Raz tylko się zakopaliśmy w błocie. Drugi dzień pod względem tempa jazdy był jeszcze lepszy, a skończył się bardzo widowiskowo. Postanowiłem zrobić jeszcze jeden przejazd i jak się później okazało o jeden za dużo. Jeden zakręt chciałem przejść jeszcze szybciej. Podbiło nas na dużym kamieniu, rolowaliśmy, kończąc zabawę na drzewie – opowiada.

Lismar Rally Team wystartuje w Rajdzie Świdnickim (20-22 kwietnia) drugim egzemplarzem forda fiesty.