– Nasza wieś jest niewielka, zaledwie 38 osób tu mieszka, na rowerach tam dojeżdżamy – mówi Marianna Kajdana ze wsi Czepce. – To chyba cud jakiś, z bliska dokładnie nie widać, ale jak się oddalić, to jak nic wizerunek naszej Matki Najświętszej się rysuje. Wnuki komórkami zdjęcia robiły, to dopiero było widać. Leśniczy mówi, że żywica, ale z żywicy by się twarz Maryi nie zrodziła.
O wizerunku Matki Boskiej na starej sośnie w lasach nad Okszą słychać w okolicy. – Podobno już przed rokiem jedna z mieszkanek Ostrów to widziała – mówi Marianna Frączyńska z Czepiec. – Chodziła tu i się modliła, ale się nie przyznała bo bała się, że ludzie wezmą ją za jakąś wariatkę A tu proszę, teraz tu gazety, telewizja…
W „spożywczaku” w Ostrowach ludzie pokazują sobie wydrukowane z internetu fotografie wizerunku Matki Boskiej na drzewie. Kobiety komentują: jeśli to nie cud, tylko żywica, to dlaczego akurat np. kwiatek nie wyszedł. Wierzycie? – pytamy. Cisza… Jadwiga Kapera mówi: Lepiej wierzyć, jak nie wierzyć.
Stara sosna, na której obraz Matki Boskiej się zarysował rośnie w samym środku lasu. Ludzie opowiadają, że to miejsce, w którym kiedyś po wojnie zakopane były zwłoki żołnierzy. – Może to dlatego tutaj właśnie się pojawiła – mówi Marianna Kajdana, która zawiesiła różaniec na drzewie z wizerunkiem.
Pod sosną z wizerunkiem ułożone są kwiaty. Do miejsca „cudu” udają się całe pielgrzymki. Jedni przychodzą po to, by się pomodlić, inni z ciekawości. – Albo to cud, albo ludzie cud robią – komentuje Eugeniusz Kurkowski, jeden z tych, którzy do wizerunku przybyli.
Marianna Frączyńska razem z Wandą Kurkowską „cud” z bliska oglądają. Dłońmi dotykają i raz jeszcze powtarzają: z bliska niewyraźna, ale z daleka dokładnie Matkę Boską widać.
Leśniczy Paweł Krej z Nadleśnictwa Kłobuck o kształcie i formie wizerunku wypowiadać się nie chce. – Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie – mówi. – Z puntu widzenia nauk przyrodniczych wyciek żywicy jest sprawą normalną, na drzewach często pojawiają się przebarwienia.
Ze spokojem i oszczędnie wypowiada się biskup pomocniczy Antoni Długosz. – Jeśli to coś bożego, to samo się obroni – mówi.