Berenika Wiłun: Kim są kulturoholicy i skąd bierze się kulturoholizm?
Marta Frej: Mamy taką ideę, by kulturoholik był zwykłym, szarym człowiekiem, żeby się nie wyróżniał z tłumu, żeby nie można było go poznać. Żeby wszyscy byli kultoroholikami. To nie jest nic egzotycznego ani nienormalnego. Już dawno temu mocniejsze głowy od naszych ustaliły, że ludzie, kiedy się zaspokoi ich podstawowe potrzeby takie jak głód, pragnienie, ponadto zapewni im się spokój i możliwość spokojnego wychowywania dzieci, to dochodzą do głosu potrzeby wyższe. Nie da się ich zaspokoić raz na zawsze. To droga, która nigdy się nie kończy. Stąd pojawiła się kultura, która jest z nami od zawsze. Na bazie tego chcemy uświadamiać ludziom, którzy się nad tym nie zastanawiają. Dostarczać im kulturę w miejscach, gdzie się jej nie spodziewają, po to, żeby nie musieli chodzić i jej szukać. Chcemy najpierw my z kulturą do nich dotrzeć i wyrobić w nich nawyk, a jest łatwo go wyrobić – sprawić, że przyzwyczają się do życia z kulturą, że przyzwyczają się do tych problemów, które pojawiają się w głowie, kiedy się z nią obcuje, przyzwyczają się do tego fermentu psychicznego i intelektualnego, do tego mrowienia intelektualnego. Jesteśmy pierwszymi kulturoholikami i przetrenowaliśmy na własnej skórze, że ten nałóg, który proponujemy, dostarcza podobnych emocji i podniet, jak alkoholizm, zakupoholizm i szereg innych nałogów, którymi trawione jest współczesne społeczeństwo. Natomiast w przeciwieństwie do tamtych nałogów, zamiast pustoszyć ciało, duszę i umysł, wzbogaca niepomiernie.
Każdy jest kulturoholikiem, tylko nie wszyscy są tego świadomi. Widzę po ludziach, którzy zaczynają się interesować przejawami kultury, że to postępuje błyskawicznie. Wielu ludzi, kiedy już osiągną poziom finansowego zadowolenia, pewna stabilizację, uświadamia sobie i nie tylko zaczynają się interesować tym, co inni robią bezinteresownie w ramach kultury, ale po jakimś czasie sami w sobie odkrywają potencjał twórczy. ART.eria jest tego najlepszym przykładem. Zjawiają i deklarują się ludzie, którzy wcześniej o tym nie myśleli, ale oglądając i słuchając stwierdzili, że też chcieli by coś takiego zrobić i są chętni, robią.
BW: ART.eria jest jest drugą, po aTrakcji, waszą akcją. Jak wyglądała jego realizacja?
Marta Frej: WCzęstochowie.pl o ART.erii dowiedziało się jako pierwsze. Wtedy jeszcze nie było ram czasowych, w ogóle nie było wiadomo, czy to się wydarzy. Wystarczyło, że zdradziłam pomysł, a mój niezwykle rzutki i operatywny chłopak zajął się całą resztą. Ustalił termin, zaczął pisać pisma, zaczął trząść posadami tego miasta i samo się potoczyło.
Tomasz Kosiński: Początek działań to rzeczywiście mój wkład. Zaczynając, ponieważ jestem osobą spoza Częstochowy, byłem pełen obaw zderzenia z rzeczywistością, czyli kontaktem z urzędami, instytucjami. Tym bardziej, że nasłuchałem się od wielu osób, że się nie da, że jest ciężko. W pierwszym odczuciu panowała atmosfera pewniej niemożności o tyle w zderzeniu z rzeczywistością otoczenie okazało się przychylne, zarówno w urzędzie miejskim, jak i poza nim. Trzeba było stać się prowodyrem, który skanalizuje ruch w odpowiednią stronę, a potem już poszło. Pierwsze kroki były cięższe, bo musieliśmy z Martą zwerbalizować sobie to, czego chcemy. Zaznaczę, że to, czego oczekiwaliśmy na początku, zdecydowanie miało być czymś dużo mniejszym niż wyszło finalnie. Nie spodziewaliśmy się. Przyszedł wręcz taki moment, gdzie z dnia na dzień wszystko pączkowało i rosło, do tego stopnia, że musieliśmy powiedzieć „stop”, bo możliwości organizacyjne mamy takie jakie mamy. Na co dzień normalnie pracujemy i poświęcamy ART.eri swój wolny czas. Żeby móc śmiało powiedzieć, że ogarniamy to i panujemy nad wszystkim, trzeba było to zatrzymać. Mam wrażenie, że udało nam się, przynajmniej od strony projektu, przygotować coś, co w głowach częstochowian zostanie na dłużej. Jaki będzie efekt przekonamy się 10 września. Jeżeli okaże się, że to właściwy ruch i w tę stronę trzeba podążać dalej, to ten koncept będziemy powtarzać przynajmniej rokrocznie. Jeśli okaże się, że może to nie w ten sposób, że nie tak, będziemy rozważać jaki kolejny ruch wykonać, w którą stronę. Absolutnie nie ma możliwości, żeby zatrzymało nas cokolwiek. Jakakolwiek reakcja nie jest w stanie nas zatrzymać.
Marat Frej: Jesteśmy zupełnymi amatorami. Tomek ma zmysł organizacyjny, jest bardzo poukładany, jest logistykiem. Ma zawodowe przygotowanie do strony organizacyjnej, ale jako twórcy, organizatorzy imprez artystycznych nie mamy żadnego przygotowania. Atrakcja była pomysłem Tomka tak niesamowicie spontanicznym, który rozwinął się nie wiadomo kiedy i jak, że trudno powiedzieć, że wyciągnęliśmy z tego dużo doświadczenia. Czegoś się nauczyliśmy, ale jesteśmy amatorami i prywatnymi ludźmi. Mamy teoretycznie ograniczone możliwości i pole działania. Zabawne jest to, w jakim tempie rosła ART.eria, ile mieliśmy zgłoszeń, ile w pewnym momencie ludzi do nas uderzało. Rzeczywiście musieliśmy powiedzieć „stop”, bo nie jesteśmy do końca pewni jak to wyjdzie i im lepiej nad tym panujemy, tym lepsze będą efekty. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego co będzie się działo i mamy nadzieję przy tym dobrze się bawić. Wszystko wydarzyło się dość szybko. Minęły nie więcej jak 2 tygodnie, jak rozpoczął się cały proces i skontaktowaliśmy się z grupą artystów spoza Częstochowy. Zaznaczmy, że cała ART.eria jest organizowana bez jakiegokolwiek budżetu, za nami nie stoi żadna organizacja.
Tomasz Kosiński: Nie mamy żadnych środków. Zaczęliśmy od artystów spoza Częstochowy z powodów czysto finansowych. Było to najcięższe wyzwanie, żeby namówić grupę ludzi z poza, żeby nie dość, że włożą własną pracę, czas, za własne pieniądze przyjadą i przedstawią swoja sztukę. Minęły nie więcej niż 2 tygodnie, kiedy zrobiło się na tyle głośno na ten temat,że ludzie zaczęli zgłaszać się sami. Większość z tych osób będziemy mieli okazję zobaczyć.
BW: Kogo udało wam się zaprosić do naszego miasta?
Marta Frej: Jedną z pierwszych osób, do których się zwróciliśmy był Bartek Jarmoloński – artysta z Łodzi. Nam zaproponował swoich przyjaciół, im również opowiedział o ART.erii. Na zasadzie wspólnego ruszenia pomysłu zupełnie niekomercyjnego namówił do współpracy artystów znanych, o coraz lepszej pozycji w Polsce, bardzo interesujących twórczo i naprawdę wyjątkowych. Zawdzięczamy mu dużo, bo był to pierwszy artysta, który był chętny, ponad to podsunął nazwiska kolejnych. Pojawią się: Julia Kurek, gdańska artystka, performerka. Na Popówce będzie wyświetlany jej film z cyklu filmów dyplomowych – „Pantha Ray“; Paulina Poczęta, artystka obecnie mieszkająca w Krakowie. Od lat robi cykl. Portretuje w postaci śmiesznych lalek, które sama szyje, ludzi, których spotyka w życiu i którzy coś dla niej znaczą. Udostępni nam tę kolekcję w sklepie Benedyktynów – tam będzie mozna zobaczyć lalki. Drugie jej obiekty artystyczne będą w Mitosie. Jest to twórczość bardzo osobista i kobieca – w dobrym znaczeniu tego słowa; Iza Cieszko będzie robiła mural na ul. Dąbrowskiego. Powstaną tam dwa osobne projekty, gdyż ściana będzie także do dyspozycji Monstfura; Iwona Demko, która jest na ustach wielu galerii i publikacji. Artystka z Krakowa, która zajmuje się twórczością feministyczną. Łatwo ją rozpoznać, jest bardzo charakterystyczna w tym co robi. Nie zdradzimy szczegółów, ale na witrynie drogerii znajdzie się jej różowa praca; Marian Stępak, wykładowca z Torunia, czynny zawodow i nie tylko – organizator wystaw, kurator sztuki. Przywiózł nam już swoje prace z cyklu „Majtki“. Niestety jest zobligowany obowiązkami, ma plener ze swoimi studentami i nie przyjedzie na ART.erię, czego bardzo żałuje. Reszta potwierdziła swój udział i przyjazd.
Pojawi się u nas Artur Trojanowski – świetny malarz z Lanckorony. Grzegorz L. Piotrowski organizuje pielgrzymkę ze swojej wioski. Nietypową, bo nie zabiera ludzi, tylko ich buty. W swojej wiosce przeszedł się, dostał od chętnych parę noszonych, używanych butów. Pojawiają się one bardziej jako element duchowy, niż fragment garderoby, jako fetysz. 10 września będzie robił z nimi akcje. Będzie przy pomocy tych butów malował sparyami obrazy, które zawisną w sklepie z butami, ale to nie koniec… Egon Fietke, artysta z Łodzi, którego prace mogliśy oglądać już przy okazji aTrakcji, zaprezentuje film. Piotr Kumor z Tychów zrobi performance, a Wojciech Kołsut będzie podróżował ze swoją grupą.
Zdecydowana większość artystów jest jednak z Czestochowy. By wymienic choć kilku… zobaczymy prace dwóch ceramików: Adama Kruszyńskiego i Karola Nowakowskiego. Szymon Motyl zrobi instalację, a już na Kurze w Akcji pokazał, że jest niezwykły. Bardzo pomaga nam przy organizacji Ania Biernacka (Anka Fugazi), która będzie jedną z artystek i zaprezentuje performance. Będą z nami także Ania Wójcik i Sławek Kuśmierz oraz Adam Markowski, którego wkład jest nie do przecenienia.
Tomasz Kosiński: Bardzo dużo serca w ART.erię włożył Aleksander Wierny. Moje odczucie jest takie, że pomaga nam, ponieważ uwierzył w projekt. Przypadł mu do gustu i wszedł w niego całym sobą. Bez niego byłoby dużo ciężej. W miarę swoich możliwości starał się przychylić mi nieba.
BW: Z jakimi waszymi pracami będziemy mieli okazję obcować?
Marta Frej: Dwa moje obrazy wisieć będą w witrynach. Ponad to dwie instalacje zaistnieją 10 września. Za Popówką jest brama, zabita deskami, którą nazywam zaułkiem. W tej chwili jest tam okrutnie niesympatycznie, śmierdzi i jest brzydko. W pięknej III Alei jest to miejsce z innej bajki. Bardzo mnie to zainspirowało. Ja to miejsce zaludnię. Moi ludzie, którzy tam zamieszkają nie mają zmysłu powonienia, więc chyba mi wybaczą. Druga instalacja pojawi się pod Jasną Górą, tam gdzie są ławeczki po bokach. Przed ostatnimi ławeczkami będą ustawione miednice z wodą i płatkami kwiatów, w których będzie można moczyc nogi, ulżyć sobie. Będie to nosiło nazwę „Ulga”. Miednice będą różowe, w kolorze ART.eri, będzie ich 24. Ja nie wiem, co Częstochowianie będą z tym robić, sama jestem ciekawa.
Tomasz Kosiński: To jest moja premiera – jeśli chodzi o sztukę i kulturę. Będzie to instalcja o tytule „Brama”. Ma stanowić portal pozwalający na przeniesienie się z jednego świata w drugi. Co jest po drugiej stronie bramy? Świat, do którego zapraszam, to świat ART.erii, gdzie widzimy sztukę funkcjonującą w mieście. Instalacja będzie tak wyglądała, że interpretacji będzie zapewne wiele.
BW: ART.eria startuje 10 września, ale trwać będzie tydzień dłużej. Których z propozycji będziemy mieli okazję doświadczyć tylko 10 – go?
Marta Frej: Będą to wszystkie akcje, performensy, przedstawienia. Również instalacje, oprócz instalacji Szymona Motyla, która zostanie na dłużej, zależnie od pogody. Odbędzie się pokaz rysowania pastelami Borysa Michalika, Monstfur i Iza Cieszko zrobią mural, Karol Nowakowski pokaże instalację „Tarcze”, Wojciech Kołsut będzie kursował ze swoją trupą. Marta Szkiel zaprasza na plastyczne warsztaty ART – recyklingu pt.: Życie po życiu, czyli rzecz o życiu rzeczy, Ace of Space zagrają na balkonie Popówki, Piotr Kumor zrobi performance „Sadomasochista”, będzie wyświetlany film Julii Kurek, zaistnieje moja instalacja „Ludzie miasta”, Ania Wójcik i Sławek Kuśmierz zaprezentują instalację „Super Henryk”, Ania Biernacka zrobi performance, a Tomek Kosiński instalację „Brama“.
BW: Udało wam sie z pomocą przyjaciół i przy braku budżetu…
Marta Frej: Miasto, jak większość, jest pełne ludzi bez kompleksów, otwartych, pełnych pomysłów. Takich ludzi w Częstochowie jest wielu. ART.eria nam pokazała ten potencjał. Są ludzie, którzy chętnie poświęcą swój czas i energię, trzeba tylko dać im cel. Tak jak ja nie zrobiłabym ART.erii, gdybym nie spotkała Tomka, on sam tego też by nie zrobił, a my nie zrobilibyśmy tego w takim kształcie w jakim będzie, gdybyśmy nie spotkali tych wszystkich ludzi. To jest coś na co my nie mamy wpływu, nie jest to kwestia naszej charyzmy. Kiedy poznają się ludzie z potencjałem, chęcią robienia i wspólnie wezmą się za coś, to rozrasta się to niesamowicie. To jest niemożliwa różnica – co może zrobić jedna osoba, a co może zrobić ta sama osoba po miesiącu, kiedy los postawi na jej drodze odpowiednich ludzi. Bardzo nam zależy, żeby artyści, którzy przyjeżdzają tutaj, bez żadnej gratyfikacji finansowej, mieli przynajmniej komfort psychiczny, żeby dobrze się czuli i bawili. Będzie okazja spotkać ich przy tych witrynach. Biorą oni udział w ART.erii dlatego, że wierzą, że jest to potrzebne w tym mieście i podoba im się pomysł. ART.erię udało się to zorganizować dobrą wolą i własnymi nakładami. Godne podkreślenia jest to, że jest dużo ludzi, którzy są skłonni robić takie rzeczy bez żadnego ekwiwalentu finansowego. Jest to w dzisiejszych czasach niezwykle ważne. Nie wiem, czy jest to rzadkie, czy po prostu od początku nie dajemy szansy takim imprezom, z założeniem, że się nie uda, a okazuje się, że można.
Tomasz Kosiński: Chodzi o to, by tkankę miejską w jakiś sposób przez sztukę ożywyć i zachęcić mieszkańców do jej kontemplowania. Chcemy ich uaktywnić. To jest koncept Marty – „Atak sztuką”. Może uda się pozostawić takie wrażenie na mieszkańcach Częstochowy, że nie wiadomo, kiedy i gdzie zaatakujemy, gdzie pojawimy się ze sztuką. Był tramwaj, teraz jest III Aleja.
Marta Frej: Dotarły do nas sygnały, że właściciele kamienic, lokali w innych częściach miasta pytali dlaczego ART.eria wydarza się w Alei i mówili, że równie chętnie wzięliby udział. Mamy więc potencjał. Imprezy robione przez lokalne społeczności sprawdzają się coraz bardziej. Za granicą jest to już powszechne. Kulturoholizm ma to do siebie, że wymusza pewne działania. Możemy obiecać, że przed kolejną Nocą Kulturalną coś wymyślimy i wystąpimy.