Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ-u, twierdzi, że nowe tłumiki powinny być wprowadzone od początku sezonu. – Do tej pory odbyło się ponad 130 imprez żużlowych, w których zawodnicy jeździli na nowych tłumikach. Ani jeden wypadek nie został spowodowany przez tłumiki. Na nowych tłumikach jeżdżą zawodnicy w lidze szwedzkiej, angielskiej i Grand Prix. Widać, że nowe tłumiki nie mają wpływu na jazdę zawodników. I wcale nie jest prawdą, że motory z nowymi tłumikami chodzą jak kosiarki – twierdzi Szymański. – Nie chcieliśmy być enklawą żużlową, jeśli chodzi o wykorzystywanie starych tłumików.
W światku żużlowym pojawiły się głosy, że wprowadzenie nowych tłumików, może wiązać się ze staraniem się przez GKSŻ o unijne środki na jakiś projekt. Szymański stanowczo zaprzecza. – Nie ma to żadnego związku z pozyskiwaniem unijnych pieniędzy.
Decyzja GKSŻ-u nie podoba się działaczom częstochowskiego Włókniarza. Michał Świącik, rzecznik prasowy Włókniarza, ma zupełnie odmienne zdanie na temat działania tych tłumików. – Fizyki nie da się oszukać. Zastosowanie nowych tłumików spowoduje zmniejszenie mocy silnika. Na tak długich torach jak polskie może to być niebezpieczne.
Artur Czaja, żużlowiec Włókniarza, nie testował jeszcze nowych tłumików. Twierdzi jednak, że mogą mieć one wpływ na popularność żużla. – Oglądanie żużla stanie się mniej interesujące, bo motory z nowymi tłumikami chodzą jak motorynki – uważa młody żużlowiec. – Rozmawiałem z Artiomem Łagutą, który jeździ na nowych tłumikach. Powiedział mi, że motor zachowuje się tak samo, jak przy używaniu starych tłumików. Z kolei Borys Miturski uważa, że motor ma mniejszą prędkość przez nowe tłumiki.
W niedzielę częstochowski Włókniarz zmierzy się na wyjeździe z Unibaxem Toruń.