Pytania m.in. o to, czy motocykliści przyjeżdżają na Jasną Górę dla Wiktora Węgrzyna i jego idei, czy z innych powodów. Bo – znając fakty z historii częstochowskich (i nie tylko częstochowskich) środowisk motocyklowych – nie sposób zaprzeczyć, że zlot od dawna żyje własnym życiem. I że świetnie radził sobie na długo przed narodzinami pana Węgrzyna.
Jasną Górę nam przenieśli…
W zlocie gwiaździstym w ubiegłym roku udział wzięło ok. 50 tys. pielgrzymów na dwóch kółkach. Wyjątkowy na skalę europejską zjazd, odbywający się w połowie kwietnia w Częstochowie, Wiktor Węgrzyn przeniósł jednak właśnie do Gietrzwałdu.
Zapowiedź zniknęła ze stron Jasnej Góry, pojawiło się za to oświadczenie prezesa Węgrzyna. Wynika z niego, że… Jasną Górę przenieśli na Mazury. Na nowym plakacie zlotu zapisano przecież tytuł „Jasna Góra 2012 w Gietrzwałdzie”. Zacytuję także wspomniane oświadczenie:
„I oto dowiaduję się kilka dni temu, że w III Alei NMP, w bezpośrednim sąsiedztwie Jasnej Góry, w miejscu z którego korzystają motocykliści którzy nie mieszczą się na Jasnogórskich Błoniach, pod patronatem Pana Prezydenta Częstochowy, przygotowywany jest bazar. Będzie handel, trzy zespoły rockowe, tanie dyskoteki, puby.
Nie wiem czym kieruje się Pan Prezydent Częstochowy? Czy to tylko chęć zysku? Czy może chęć zrównania zlotu z setkami innych, a tym samym jego likwidacja?
W tej sytuacji postanowiłem:
JASNA GÓRA 2012 IX Motocyklowy Zlot Gwiaździsty im. Księdza Ułana Zdzisława Peszkowskiego, radosne rozpoczęcie sezonu motocyklowego w dniach 14-15 kwietnia 2012 roku odbędzie się w GIETRZWAŁDZIE k/ Olsztyna (…)”
Od czego zacząć?
Od tego, że zlot gwiaździsty w Częstochowie ma znacznie więcej lat niż dziewięć, bo idea sięga 1896 roku? Od tego, że nie miasto organizuje oburzające prezesa targi i koncerty, ale prywatny podmiot, wywodzący się ze środowiska motocyklistów? Czy od tego, że w ogólnopolskim, zrzeszającym kilkadziesiąt tysięcy ludzi spontanicznym ruchu Wiktor Węgrzyn nigdy nie był przywódcą? A może od próby rozstrzygnięcia, czy to miasto jest bezpośrednim sąsiedztwem Jasnej Góry, czy jest na odwrót? Ale skąd w ogóle ta absurdalna dyskusja, próbująca coś od czegoś rozdzielać jakąś metaforyczną granicą i jakimś płotem?
Po wielu rozmowach z motocyklistami z naszego regionu dochodzę do wniosku, że jedyne granice istnieją… w czyjejś głowie. I że w kilkudziesięciotysięcznym środowisku ów ktoś jest dość osamotniony. A już na pewno nie reprezentuje większości.
Jasna Góra i koniec!
– Zlot się musi odbyć w Częstochowie i odbędzie się! – tak mówi człowiek, który na jasnogórskie zloty przyjeżdżał na długo przed tym, zanim ktoś zaczął nadawać edycjom imprezy numery. Zaznacza: określenie „zlot gwiaździsty” także funkcjonowało od lat, zanim stowarzyszenie Węgrzyna zaczęło przypisywać sobie coś na kształt praw autorskich. Ideę jasnogórskich spotkań miłośników dwóch kółek przez kilkadziesiąt lat promowało przecież Częstochowskie Towarzystwo Cyklistów i Motocyklistów, z którego wywodzi się klub Włókniarz i którego tradycje wciąż są kontynuowane.
c.d na kolejnej stronie
Rzeczywiście, w ostatniej dekadzie znacznie wzrosła ranga zlotu. Zainteresowały się nim ogólnopolskie media („w obrazku” jest to piękne!), a i motocyklistów w Polsce lawinowo przybyło. I tu jest moment na kolejne pytanie.
Kto ma prawo do nazwy „zlot gwiaździsty”?
Czy stowarzyszenie Węgrzyna, którego celem jest promowanie idei rajdów katyńskich i pamięci o Kresach Wschodnich, jest organizatorem zlotów gwiaździstych w Częstochowie na Jasnej Górze, czy może raczej owo stowarzyszenie kilka lat temu „wpisało się” w ideę ogólnopolskich zjazdów, które i tak funkcjonowały? Zdania są podzielone. Fakt jednak, że nikt dotychczas nie protestował.
– Chcieliśmy już kilka lat temu wyjaśnić kwestię, że rajdy katyńskie to jedno, a zloty na Jasnej Górze to drugie. Ale jakoś nie było klimatu ani okazji. Poza tym idea pana Węgrzyna jest ideą szczytną i nikomu nie zależało, by jej zaszkodzić – mówią częstochowscy motocykliści. Nie bez złości na samych siebie, bo nie przewidzieli konsekwencji.
Poglądy na dwóch kołach
Zostawmy na chwilę spór o prawa do organizacji zlotu. Od kilku dni przecież na ten temat trwa raczej dyskusja światopoglądowa, jeśli nie polityczna… Kto by pomyślał, że można na motorze przewieźć spór o to, czy dwa kółka są „czerwone”, czy może raczej służą do transportu ultraprawicowych poglądów… To kolejne absurdalne pytanie. Które – choć jakby na siłę i wbrew woli większości środowiska – dzieli motocyklistów. I wielu innych ludzi, zainteresowanych tematem. Na forach internetowych od trzech dni wrze.
Jedni piszą „nie dajmy się podzielić i manipulować, otwieramy sezon jak zawsze w Częstochowie”. Inni: „prezydent Częstochowy prowadzi wojnę z klasztorem i zapomniał dodać, że od każdego należą się 2 zł podatku pielgrzymkowego”. Jeszcze inni się cieszą, że miasto postanowiło coś zaoferować motocyklistom i że jasnogórska modlitwa w intencji bezpieczeństwa w nadchodzącym sezonie – choć pozostanie celem – nie będzie jedynym punktem wizyty w mieście.
– Pielgrzymka będzie tam, gdzie przyjedziemy, a nie tam, gdzie pan Węgrzyn zarządzi – mówią motocykliści z Częstochowy. Zapewniają, że w zjeździe nie chodzi o politykę i że mają rozeznanie w ogólnopolskim środowisku. A to – w znacznej części jest w szoku po autorytarnej decyzji prezesa Węgrzyna.
O co obraził się prezes Węgrzyn
A co z zarzutami do miasta o próby zawłaszczania zlotu? Albo zarzuty o próby odciągania motocyklistów od Jasnej Góry? Tu można długo dyskutować i ironizować wokół pytania, czy motocykliści to bezrozumna masa, która pojedzie tam, gdzie leją wino do kielichów podczas liturgii, czy tam, gdzie do kufli płynie tanie, bazarowe piwo.
Pan Węgrzyn się jednak na miasto obraził. Choć Częstochowa organizuje imprezy motocyklowe w dniu innym, niż zlot na Jasnej Górze, i w miejscu innym, niż Jasna Góra. Data zlotu i centralnej mszy świętej to przecież 15 kwietnia, a data motocyklowych targów i koncertów – 14 kwietnia. Miejsce mszy to Jasna Góra, miejsca pozostałych omawianych wydarzeń – to plac Biegańskiego i III Aleja NMP. Poza tym organizatorem imprez nie jest miasto ani prezydent. Są nim motocykliści, którym miasto udostępnia komunalny teren.
Rolnicy też się obrażą?
We wrześniu w Częstochowie odbywają się ogólnopolskie dożynki. Finalnym punktem jest niedzielna, uroczysta i przepiękna msza pod jasnogórskim szczytem.
Ale w kilkudniowe obchody ogromne siły – jako organizator dożynek i wystawy rolniczej w mieście – angażują m.in. częstochowski oddział Śląskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego oraz miasto. Są dożynkowe targi w III Alei, koncerty, jest wystawa sprzętu rolniczego, na stoiskach można kupić stringi z Koniakowa. Obok leją miody pitne, kawałek dalej serwują szaszłyki i piwo. Wokół są tysiące ludzi, nikt nie wygląda na obrażonego i nikt nie mówi o odciąganiu od idei dożynek jasnogórskich.
…jeśli słowa Bóg, Honor i Ojczyzna dla Ciebie nic nie znaczą…
Dla każdego – pieszego, strażaka, górala, motocyklisty, rolnika czy okularnika – duchowość to kwestia z najbardziej osobistych. Osobiste są też cele wizyt pielgrzymów w Częstochowie. Wiktor Węgrzyn uważa jednak, że wie lepiej. Na oficjalnym plakacie tegorocznego zlotu wytłuszczoną czcionką napisano przecież: „… jeśli słowa Bóg. Honor, Ojczyzna dla Ciebie nic nie znaczą, jeśli nie potrafisz zachować się w kościele – nie przyjeżdżaj – Jasnogórski Zlot nie jest dla Ciebie”.
Żeby było jasne: mowa tutaj o jasnogórskim zlocie w Gietrzwałdzie. – Czyli o co chodzi? Jeśli przyjedziemy do Częstochowy zamiast na Mazury, będzie to znaczyło, że tych wartości nie wyznajemy? – ironizują motocykliści.
Spór o prawo do zjazdów w Częstochowie jest ich zdaniem jedynie chwilowym tłem spontanicznego i porażającego skalą wydarzenia. Wypływającego albo z głębi pełnej wiary duszy, albo z innych pragnień. Nie chcą, by ktokolwiek ich oceniał, a tym bardziej – by rozstrzygał, kto ma większe lub mniejsze prawo przyjeżdżać na Jasną Górę.
Czytaj także: