Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Kaski były z gipsu i starych gazet
W 1946 roku Waldemar Miechowski w wieku 16 lat wygrał pokazowe zawody, które rozpoczęły historię żużla w Częstochowie. Wyścig odbył się w III Alei NMP, na bieżni lekkoatletycznej, gdzie teraz mieści się Miejska Galeria Sztuki. 

Rafał Kuś: Był pan świadkiem pasjonującego meczu między Włókniarzem a Unibaxem Toruń. Jak pan ocenia te zawody?
Waldemar Miechowski
: Mecz z Unibaxem oceniam pozytywnie. Zawodnicy wykazali się wolą walki. Zabrakło jednak szczęścia. Niektórzy nasi jeźdzcy mieli problemy ze sprzętem, ale tak już jest w tym sporcie. Na pewno mecz był do wygrania.

RK: 65 lat temu odbył się w Częstochowie pierwszy pokazowy wyścig, który zainaugurował historię żużla w Częstochowie. Został pan jego zwycięzcą.
WM: Tego dnia miały odbyć się zawody kolarskie. Ale kolarze nie przyjechali i Częstochowskie Towarzystwo Cyklistów i Motocyklistów postanowiło zrobić zawody motocyklowe. To był ogromny sportowy sukces. Zdobyłem wtedy dużą sympatię mieszkańców Częstochowy. Wyścig odbył się na dystansie 10 okrążeń. Ścigaliśmy się na swoich motocyklach. To były motocykle okupacyjne, m.in. popularne wówczas „dekawki”, NSU czy victorie. Każdy z nas kombinował, co zmienić w takim motocyklu. Zdejmowaliśmy błotniki, tłumiki, lampy. Jeździliśmy na paliwie benzol, które podnosiło wartość spalania. Motocykl nabierał większej mocy.

RK: Ścigaliście się na bieżni lekkoatletycznej.
WM: Bieżnia było bardzo zaniedbana. Leżały na niej odłamki metali, szkło i kamienie. Tor nie przypominał żużlowego.  Rok później zaczęła się budowa toru na Zawodziu. To była inicjatywa społeczna. Wszystko robiliśmy własnymi rękami. Tor był bez band i zaplecza. Wtedy nie było traktorów i polewaczek. Żużel i wodę woziło się furmankami. Tor był ogordzony palikami. Mimo to na zawody przychodziło nawet 10 tys. ludzi. Wszyscy stali w kurzu.

RK: Jak dużo od tamtej pory zmieniło się w speedwayu?
WM: Od początku jeździ się bez hamulców i w lewo. Poza tym wszystko się zmieniło. Zawodnicy mają inne wyposażenie, inny jest sprzęt, żużlowcy ścigają się na innych torach. Dla przykładu: np. kaski, jakie mieliśmy na swoich głowach dawniej, były z gipsu i starych gazet. Jak ktoś upadł na tor i w coś uderzył, kask natychmiast się rozlatywał. Te kaski robił nam członek naszego towarzystwa. Wtedy jeździliśmy dla przyjemności. Pieniądze nie miały znaczenia. Teraz żużlowcy zarabiają na torze.

RK: W 1959 roku zdobył pan z Włókniarzem pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski. Odnosił pan też jakieś indywidualne sukcesy?
WM: Na żużlu jeździłem stosunkowo krótko, bo 13 lat. Nie miałem większych sukcesów indywidualnych, bo tak naprawdę rzadko startowałem.  A wynikało to z tego, że w Polsce było kilka uprzywilejowanych klubów, czyli CWKS związany z wojskiem, Gwardia z bezpieką, a Górnik miał pieniądze z kopalni. Zawodnicy startujący w tych klubach mieli dużo łatwiej. Nam brakowało wszystkiego. Największym problem był brak odpowiednich motocykli. My mieliśmy tylko dwa motory, w tym jednego przechodzonego Martin Japa.

RK: Dziękuję za rozmowę.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl