Izabela Walczak: Średniowieczne pieśni pielgrzymów nie są chyba popularnym repertuarem w XXI wieku?
Marzena Lamch-Łoniewska: Z pewnością nie są, ale my chcemy pokazać, że tematy mniej popularne też są fajne. Jesteśmy zewsząd torpedowani „modnymi” rodzajami muzyki. Także zespoły działające przy młodzieżowych domach kultury kojarzą się raczej z muzyką festynową, a my wzięłyśmy sobie na warsztat średniowieczne pieśni pielgrzymkowe i mamy z głowy!
IW: Jak zrodził się w Waszych głowach pomysł, aby zająć się tym archaicznym gatunkiem?
ML-Ł: Kilka lat temu pojechałam do Jarosławia na festiwal „Pieśni Naszych Korzeni” i tam kupiłam płytę ze średniowiecznymi pieśniami pielgrzymkowymi, które były jednak wykonywane całkiem inaczej, niż nasze. Ta muzyka zauroczyła mnie tak bardzo, że stwierdziłam, iż grzechem byłoby nie przenieść jej na nasz grunt.
IW: Jak Panie zareagowały na taką propozycję?
Paulina Supernak: Na początku dla każdej z nas było to zaskakujące i dziwne, ale zarazem bardzo intrygujące. Z czasem każda z nas świetnie odnalazła się w tej konwencji.
IW: W jakim języku śpiewacie?
ML-Ł: Śpiewamy w dziwnych, nikomu niezrozumiałych językach, np. w starohiszpańskim. Kiedy poprosiłam rodowitą Hiszpankę o przetłumaczenie naszych tekstów, stwierdziła, że to niemożliwe, ponieważ jest to zlepek wpływów arabskich, których współcześni Hiszpanie nie rozumieją.
IW: Jesteście bardzo sfeminizowanym składem. Występuje z Wami tylko jeden mężczyzna…
ML-Ł: Tak po prostu się stało. Nie zabraniamy chłopakom przyłączać się do nas, ale zauważyłyśmy, że współpracę kobiet cechuje lepsza organizacja. Kiedy do grupy dołączają mężczyźni, atmosfera robi się bardziej towarzyska. Można więc powiedzieć, że jesteśmy babińcem.
IW: Jak na Waszą muzykę reagują słuchacze?
ML-Ł: Początkowo, kiedy występowałyśmy w klubach czy na wernisażach, ludzie byli wręcz przerażeni przedmiotem naszych zainteresowań. Jednak z czasem przychodzili do nas po koncertach i słowa, które mówili, były potwierdzeniem tego, że jeżeli w tym, co się robi, jest energia, prawda, piękno i dobro, to ludzie wrażliwi nie pozostaną obojętni. Z drugiej strony spotkałyśmy się z opiniami purystów, którzy uznają tylko jeden poprawny styl emisji głosu i w ten sposób powstaje wiele kontrowersji wokół naszej emisji. Ale jest to nasz sposób śpiewania, poprzez „otwarcie” głosu szukamy nowych emocji i przede wszystkim nie boimy się eksperymentować. Szukamy nowych brzmień i właśnie m.in. za to zostałyśmy docenione na 21. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe” w Lublinie za – cytuję – „umiejętność wykorzystania różnych technik i manier wokalnych”. Pokazujemy w ten sposób, że można bawić się konwencją. Dla mnie wyznacznikiem prawidłowej emisji głosu jest to, żeby głos się nie zdzierał. Natomiast to, jak wokal brzmi, zależy od gustu – tak samo jak w modzie czy w innych dziedzinach sztuki.
c.d. na kolejnej stronie
IW: Na czym więc polegają Wasze eksperymenty?
ML-Ł: Ostatnio np. pracowałyśmy nad repertuarem Michaela Jacksona! Ogólnie łączymy style, cytujemy, bawimy się konwencją. My po prostu lubimy świeżość w muzyce i szukamy unikalnych brzmień.
IW: Na jakich przedsięwzięciach skupiacie się aktualnie?
ML-Ł: Teraz jesteśmy świeżo po festiwalu w Lublinie, który mocno podładował nasze akumulatory do dalszej pracy. Od jakiegoś czasu jesteśmy w dość specyficznej sytuacji, ponieważ część z nas mieszka poza Częstochową, a jedna z dziewczyn wkrótce zostanie mamą. Dlatego trudno jest nam robić jakieś dalekosiężne plany. Na pewno chcemy cały czas tworzyć, wyjeżdżać na festiwale – nie tylko folkowe. Planujemy reanimować nasze ukochane kolędy. W najbliższym czasie czeka nas sesja nagraniowa w Warszawie, pewnie nie będzie to materiał na całą płytę, ale singiel na pewno powstanie. Mamy jeszcze inne plany artystyczne, o których na razie nie chcemy mówić, bo są niespodzianką…
IW: Dlaczego zdecydowałyście się na tak karkołomną w wymowie nazwę?
ML-Ł: Podsunął mi ją mój mąż. Słowo „kalokagathos” pochodzi z języka greckiego i oznacza piękno i dobro. Sformułowanie to zostało też użyte w Liście Ojca Świętego Jana Pawła II do artystów. Dla nas te idee są niezwykle istotne, bo nie ma piękna, za którym chcemy podążać, jeśli nie idzie ono w parze z dobrem. Co do trudności w wymowie, żartuję, że skoro moje pięcioletnie dziecko radzi sobie z tą nazwą, niech będzie ona wyzwaniem także dla słuchaczy!
IW: Ile jest takich zespołów w Polsce:
Alicja Nikoli: Takiego jak nasz nie ma żadnego!
IW: Co cechuje Was jako grupę?
PS: Energia i interpretacja.
ML-Ł: To, że od początku do końca same tworzymy naszą harmonię. Nikt nie dostanie naszych nut, bo my ich po prostu nie piszemy.
AN: Cechuje nas przede wszystkim to, że jesteśmy… dziwne! I to jest właśnie piękne.
IW: Dziękuję za rozmowę.