Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Jesienna porcja poezji
Ludzie wiersze piszą, a Andrzej Kalinin je czyta. Czyta, ocenia, doradza, czasem chwali, częściej krytykuje, ale zawsze zachęca do twórczości. Poniżej kolejna, listopadowa porcja naszej POCZTY LITERACKIEJ.

Pan Janusz Majski z Częstochowy

Z listu, a także z otrzymanych wierszy, trudno mi dociec, czy jest Pan uczniem, czy może dorosłym już mężczyzną, więc tak na wszelki wypadek uciekam się do formy „pan”, zwłaszcza, że z wierszy też niewiele w tym względzie mogę odczytać. Jeden z nich na przykład pt.”Nie zabijajcie poetów” sugeruje, iż autor to młody zapewne człowiek, skoro motyle znaczą dla niego to samo co poeci. W innym zaś wierszu „Zapach książek” mowa jest o starodawnym „aromacie” bibliotecznych woluminów, co musi znamionować dojrzałego już i oczytanego człowieka. Są tu też wspomnienia, które przywracają nostalgię za utraconym czasem. W tak sprzecznych sytuacjach nie mogę niestety w jakiś konkretny, ale i życzliwy dla autora sposób ustosunkować się do tej poezji, bo inaczej przecież „patrzy się” na wiersze pisane przez młodego chłopaka, dopiero wkraczającego w życie, a inaczej, gdy autorem wierszy jest doświadczony już mężczyzna…

Ale jeden z pana wierszy przytoczę. Nazywa się „Lombard”. Niech sami czytelnicy odgadną, kim zacz jest autor.

 

W wynajętym mieszkaniu – wynajęliśmy radość

na kilka godzin

wszystko tutaj z kryształowego spokoju.

Wynajęliśmy je siebie, żeby nie zwariować

nawet własne imiona dziś znamy

łagodnością pokryte są sylaby

w szept zamieniane.

Wynajęliśmy życie – dni w lombardzie zostały

tam dziczeje ich zrzucona sierść

ktoś ją sprzeda pojutrze

rozwydrzonej przekupce

licytacją się zajmie cień

ale jeszcze nie teraz – gdy gorączka nie przyszła

suchy kaszel nie ćwiczy na krtani

jeszcze jest kilka sekund

na sens myśli i śmiechu

i na ciszę co po nas zostanie.

 

Tajemnicza nieznajoma, a może znajoma?

Skoro swoje wiersze wrzuciła do skrzynki pocztowej przy moim domu w Kusiętach… Na kopercie nie było jednak ani nazwiska, ani adresu, tylko imię – Jola.

Tytuły wierszy podaję poniżej, żeby moja nieznajoma wiedziała, że je przeczytałem.
„Jestem kaleką”, „Życie to księga”, „Byłeś ty, byłam ja, byliśmy my”. Te wiersze, jak na razie, nie nadają się jeszcze do druku. Są zbyt chaotyczne i dlatego niezbyt zrozumiałe.

A tak na marginesie. Wysyłanie wierszy anonimów nie ma – jak wiadomo – najmniejszego sensu. Nie po to się je pisze. O Gallu Anonimie na przykład nic do tej pory nie wiadomo, ponieważ nigdy nie ujawnił swojego nazwiska. Żeby zaistnieć w literaturze, niekoniecznie trzeba Go w tym względzie naśladować.

 

c.d na kolejnej stronie

 


Pan Łukasz

To kolejna tajemnicza postać w naszej Poczcie Literackiej. Pan Łukasz przysłał mi tylko jeden wiersz, na podstawie którego wiem, że został on napisany w Leicester w Anglii, że pełen jest

nostalgii za Ojczyzną i pewnie za Częstochową również, a to akurat wiem z tego właśnie wiersza, gdyż wiele w nim jest rymów charakterystycznych dla tego miasta.

Nie chcę pana broń Boże urazić, panie Łukaszu, ale poezja to nie tylko rym i rytm. Nie każdy więc wiersz jest poezją. Żeby pana o tym przekonać, przytoczę przysłany mi wiersz. Niech go Pan

uważnie przeczyta. Pewnie potem przyzna mi pan rację.

 

Na odlocie w czasie lotu

 

Kilometrów tysiąc przemierzonych dysząc,

O Polsce myślę to pisząc.

Z krainy do krainy, sekundy, minuty, godziny,

Pytanie na czasie, co My tutaj robimy?

 

W myślach, problemach się często gubimy,

Tkwić tkwimy tak naprawdę to nic nie robimy.

W czasie zawieszeni pomiędzy dwoma krainami,

Pytanie na czasie co będzie z nami?

Boże, jesteśmy Polakami.

 

W przeistoczonej przestrzeni wśród tej samej zieleni,

Tęsknota w nas sie tłumi i pieni,

Kiedy ta nasza kraina się zmieni,

Czy ktoś nas kiedyś doceni?

 

Na rozstaju dróg powstaje ten złoty kruk,

Czas lotu sie wydłuża,

Pomiędzy Bugiem a Wisłą potrzebna jest burza,

Nie patrz na nas jak na tchórza,

Smutni stłumieni wyekploatowani ,

jesteśmy kochani poza granicami,

Jesteśmy Polakami emigrantami.

(Lukasz Pawlowski, Leicester, lipiec 2006)

 

Pan Adrian Musiał

Przykro mi bardzo, ale z przysłanych mi wierszy żaden niestety nie jest jeszcze poezją. Bo tak to już z nią jest, poezją, że nie powstaje łatwo. Ona musi być taką literacką esencją, błyskiem, skrótem myślowym, puentującym sprawy, czyny i zdarzenia. Musi też zachwycać pięknem słowa i literackiego szyku.

A w Pana wierszach wszystko jest takie jakieś przefilozofowane, udziwnione i twórczo (co w poezji jest wielkim grzechem) niekonsekwentne. Bo na przykład: w wierszu „Iluzionista” pisze Pan o „melodii mgieł” albo „opada jak ptak niesiony podmuchami”, albo „księżyc rzuca cienie i gra barwami”. Niech pan sam zesztą zobaczy.

 

Kiedy zapala się ostatnia lampa

niczym gwiazda prowadząca do celu,

kiedy cichnie szept ust,

które namiętnie oddawały się słowom,

zanurzam się w iluzji…

Dłonie szukają rzeczywistości,

stopy zawieszone w próżni,

znad jeziora, spośród melodii mgieł

pojawiają się mary o twarzach bliskich,

rodem z wierzeń prostego- mądrego ludu

Opadam jak ptak niesiony podmuchem,

Świerszcz cichutko gdzieś rozpoczyna swe preludium.

Księżyc rzuca cienie, gra barwami,

drzewa ubrane w kostium tańczą

w takt wiatru.

Rozpoczyna się akt,

akt szukający odpowiedzi…

I choć rozpoczyna się co dzień na nowo,

nie ma końca, a przecież ma początek.

Jak tu zrozumieć sztukę?

Nie! Jej nie trzeba pojąć, nie można,

ją trzeba tylko chłonąć swą piersią.


c.d. na kolejnej stronie


Panie Adrianie. Starzy, doświadczeni poeci mają taki zwyczaj, że napisane już wiersze wrzucają na czas jakiś do szuflady, żeby sobie tam poleżały i żeby autor nabrał do nich dystansu. I

różnie potem z nimi bywa. Niektóre od razu trafiają do kosza, bo na tym właśnie polega twórczość. Pan też niech tak spróbuje i później koniecznie przyśle mi te, które ocaleją.

 

 

 

Pani Jolanta Trojanowska z Częstochowy

W swoim liście napisała Pani, że „z wielkim zakłopotaniem przesyła swoje wierszyki do Poczty Literackiej i oceny panu Andrzejowi Kalininowi. Dotychczas pisałam je tylko dla siebie i to

w ukryciu, nawet przed własną rodziną. Aż pomyślałam: co tam, spróbuję, a nuż są coś warte? Cuda przecież się zdarzają”.

 

Pani Jolu, a ja z wielką przyjemnością prezentuję poniżej dwa pani wiersze jako przykład pięknej i mądrej poezji. Wierszy otrzymałem chyba dziesięć i wszystkie są napisane z taką urzekającą lekkością w słowach, opisach i przemyśleniach… Brawo! Może czas Pani Jolu na własny tomik wierszy, co? Nasza „Poczta Literacka” chętnie będzie w tym uczestniczyć. Bo proszę, jak to pięknie brzmi!

 

Tam gdzie Panu Bogu zabrakło nici

gdzie ziemia sfastrygowana z niebem

porusza się jak oderwana łapka

pluszowego niedźwiadka

odrobina mojego dzieciństwa.

To jest w przybliżeniu tam

gdzie ludzka ręka

nie narusza cienia samotnego drzewa

to w przybliżeniu tak

że słońce na kolanach

błaga o przebaczenie

u Ciebie

u mnie

za to

że nazbyt późno

ogrzało nasze serca

 

* * *

 

Jestem!

ptaki stukają po moich oknach

dźwięczą ich dzioby na szkle

jestem!

kosmyki czupryn topoli siwieją

– z podziwu czy od gniewu?

jestem!

mam prawo rozpuścić siebie

w tej przestrzeni z czterech ścian

podłogi – sufitu dla sąsiadów z dołu

i sufitu – podłogi dla sąsiadów z góry

jestem tu

dla Ciebie

 

moje ciało staje się takie lekkie

wydaje się już, już wyleci przez okno

z czwartego piętra

upadnie tobie na dłonie

ale… czy uchwycisz ?…

 

* * *

 

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl