Mecz toczył się pod dyktando gospodarzy. JDB Skra przeważała w środkowej strefie boiska, jednak nie potrafiła skutecznie zakończyć swoich akcji. W 24. minucie meczu czerwoną kartką ukarany został jeden z czterech czarnoskórych piłkarzy LZS Piotrówki, Mpako Ndeaa.
Środkowy pomocnik gości brutalnie kopną Valentina Jeromienkę. Od tego momentu zawodnicy LZS-u skupili się na obronie i rzadko opuszczali własną połowę.
Po zmianie stron defensywa LZSu szczelnie ustawiła się na linii pola karnego. Zawodnicy JDB Skry nie mogli znaleźć sposobu na tzw. autobus, co wywoływało frustrację ich trenera.
– Było nerwowo, ponieważ nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji. A trudno spokojnie podchodzić do meczu, gdy przewaga jest tak duża, a wynik wciąż 0:0 – przyznaje Jan Woś.
Na kilkanaście minut przed końcem, pod pole karne rywali powędrował środkowy obrońca częstochowian, Mateusz Woldan. – Z tyłu był niepotrzebny, ponieważ goście atakowali jednym zawodnikiem. Tymczasem Mateusz zrobił rzecz najważniejszą, bo strzelił pierwszą bramkę – zauważa trener Woś. Woldan w 81. minucie trafił do siatki LZSu strzałem głową po dośrodkowaniu z prawej strony.
Goście zmienili ustawienie na bardziej ofensywne, co ułatwiło podopiecznym Wosia składne ataki. Wprowadzony w drugiej połowie Pietrasiński po prostopadłym zagraniu minął bramkarza, jednak nie trafił do pustej bramki z ostrego kąta. Bezbłędny był za to Kamil Groborz, który w doliczonym czasie gry wykorzystał kontrę gospodarzy. Po dośrodkowaniu Bika, napastnik Skry mądrze okiwał bramkarza i ustanowił wynik spotkania na 2:0.
Kluczowa w drugiej połowie okazała się zmiana ustawienia i wprowadzenie rezerwowych JDB Skry. – Podchodzę do tego tak: możliwe, że popełniłem błąd nie wystawiając tych zawodników od początku – podsumował swoje decyzje Jan Woś.
Kolejny mecz jego zespół zagra już w środę o 19 przy ul. Loretańskiej. Przeciwnikiem będzie BKS Stal Bielsko Biała.