Rafał Kuś: W poniedziałek na tor nie spadła nawet kropla deszczu, a mimo to mieliście poważne problemy z nawierzchnią. Dlaczego?
Jarosław Dymek: To było pokłosie niedzieli. Deszcz spadł w nieodpowiednim momencie. Nad stadionem pojawiła się nawałnica, gdy tor był przygotowany do układania. Później nie było zbyt dużo słońca. Musieliśmy go jeszcze otworzyć i zbronować, bo „śmierdziało gipsem”.
RK: Na torze sporo czasu spędził Marek Cieślak. Pomagał nawet w jego bronowaniu…
JD: Dla jasności. Marek Cieślak obserwował, a nie wykonywał prace na torze. Tylko przyglądał się, nie mówił co ma robić Andrzej Puczyński.
RK: Na tym trudnym torze kompletnie nie radził sobie Daniel Nermark. Dlaczego nie zastosowaliście za niego rezerwy taktycznej? Mógł przecież jechać Szombierski…
JD: Podszedłem do Rafała z taką propozycją. Tor był ciężki i Szumina nie czuł się na siłach, żeby wystartować w dodatkowym biegu.
RK: Pierwotnie Szombierski miał nie jechać w tym sptokaniu. Po sobotnim treningu zdecydowaliście, że wystartuje Mirek Jabłoński…
JD: To dało nam do myślenia. Okazuje się, że dyspozycja zawodnika na treningu, nie musi mieć odzwierciedlenia w meczu.
RK: Czy pogodziliście się już z tym, że prawdopodobnie będziecie walczyć o utrzymanie w barażach?
JD: Uważam, że mamy jeszcze szansę na uniknięcie baraży. Będziemy walczyć do końca.
RK: Dziękuję za rozmowę.