Rafał Kuś: Wraca pan jeszcze myślami do 1996 roku, kiedy Włókniarz zdobywał Drużynowe Mistrzostwo Polski na żużlu?
Janusz Stachyra: Łezka kręci się w oku, bo wtedy startowałem we Włókniarzu i cieszę się, że pomogłem drużynie zdobyć złoto. W częstochowskim klubie zacząłem jeździć w 1994 roku i to był mój niezły sezon. W następnym roku porozbijałem się i „kaleczyłem” to rzemiosło. W 1996 roku wszyscy zawodnicy dali z siebie wszystko i po chudych latach przyszedł złoty medal, który jest jedynym tego typu krążkiem w mojej dwudziestopięcioletniej karierze.
RK: Teraz będzie pełnił pan funkcję dyrektora technicznego. W sztabie szkoleniowym są także Sławek Drabik i Jarosław Dymek. Jaki zakres obowiązków spadnie na pana?
JS: Jesteśmy w trakcie dogrywania, kto za co będzie odpowiadał. Może się to zmienić. Na pewno będzie to z korzyścią dla klubu. Każdy z nas ma mieć swoje role. Musimy tworzyć całość. Jesteśmy ludźmi, będziemy rozmawiać i znajdziemy wspólny język, bo zależy nam, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Znam się ze Sławkiem, jeździliśmy razem i znów jesteśmy w jednej drużynie.
RK: Mówi się, że będzie pan odpowiadał za przygotowanie toru i szkolenie młodzieży…
JS: To prawda. Wspólnie z Andrzejem Puczyńskim pracujemy nad torem, bo został zaniedbany. W tej chwili nawierzchnia jest dosypana. Tor jest mieszany. Jest stara i nowa nawierzchnia.
RK: A jaki będzie tor?
JS: Na pewno tor będzie inny. Zrobię wszystko, żeby był naszym handicapem. Niektórzy mówią, że będę preparował tor. To bzdura. Zapewniam, że zrobimy regulaminowy tor.
RK: Niektórzy twierdzą, że jest pan osobą konfliktową…
JS: Myślę, że ten konflikt jest wydmuchany. To działacze klubu, w którym ostatnio pracowałem, nie dostroili się do tego, żeby pracować w sporcie, z zawodnikami. Byłem już w tedy niezłym profesjonalistą, a tamci działacze nie potrafili ogarnąć tematu. Jestem wymagający. Ode mnie się wymaga, więc robię to samo wobec innych.
RK: Syn też jest wymagający?
JS: Drzemią w nim spore możliwości. Mógłby więcej. Z Dawidem jest różnie. Miał dobry sezon 2010. Rok później jeździł w kratkę. To trochę tak jakby szedł w moje ślady. Najpierw wdrapie się na szczyt, z którego potem spada i tak w kółko.
RK: Na co będzie stać Włókniarz w tym sezonie?
JS: Naszym celem jest, żeby nie przegrać meczu w domu. Na pewno fajnie byłoby przywieźć jakiś bonus z wyjazdu. Chcemy pokazać się jak najlepiej, aby wszyscy czerpali radość z przebywania na stadionie przy ul. Olsztyńskiej.
RK: Dziękuję za rozmowę.