Lubliniecką inwestycję realizuje biznesmen Tomasz Szarski. To właśnie jego firma w lipcu 2009 roku została wieczystym użytkownikiem 15-hektarowego terenu w Lublińcu, z którego 4 miały zostać przeznaczone pod zabudowę. Wówczas Szarski zapowiadał, że już w 2010 roku Dinopark zostanie otwarty. Do tej pory jednak prace budowlane nie ruszyły. Czym spowodowane jest opóźnienie, inwestor tłumaczył na jednej z pierwszych w tym roku sesji rady miasta w Lublińcu. Przede wszystkim przeciągnęły się sprawy formalne: by inwestor mógł ubiegać się o środki unijne musiał mieć najpierw w kieszeni decyzję środowiskową. To sprawa nie tylko kosztowna, ale i długotrwała. W końcu decyzja została wydana. Dopiero w październiku 2010 roku Tomasz Szarski podpisał umowę o dofinansowanie inwestycji z środków unijnych. Na realizację otrzymał ok. 2 mln 250 tyś. zł. Do tego doszła sprawa przeniesienia mieszkańców z budynku, sąsiadującego z terenem, na którym Dinopark miał powstać – zajęło to blisko rok. To nie wszystko. – Rok 2009 był najgorszym rokiem w turystyce od 10 lat – mówił Szarski. – To miało również wpływ na realizację lublinieckiej inwestycji.
Przesunięcie terminu realizacji przedsięwzięcia wpłynęło na modyfikację planów inwestora. W ciągu dwóch lat w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Lublińca rosły kolejne obiekty, których tematem przewodnim jest właśnie paleontologia. To silna konkurencja. Dlatego inwestor zdecydował, że zamiast Dinoparku stworzy inny obiekt: może cuda świata, może świat bajek. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Jednocześnie Szarski, w czasie rozmowy z lublinieckimi radnymi studził niepokoje o los inwestycji i podkreślał, że nie zamierza zrezygnować z realizacji przedsięwzięcia. Podawał nawet termin jego realizacji. – Budowa parku rozpocznie się w kwietniu, w majowy weekend 2012 roku planujemy jego otwarcie – mówił biznesmen.
Dziś wiadomo, że rozpoczęcie budowy zostało przesunięty o kolejny miesiąc. – Rozmawiałem z inwestorem – mówi Edward Maniura, burmistrz Lublińca. – Deklarował, że budowa ruszy w maju. Dopóki jednak to się nie stanie, nie możemy mieć pewności, że na pewno przedsięwzięcie zostanie zrealizowane. Ostatecznie zawsze możemy wypowiedzieć umowę dzierżawy. Z drugiej strony musimy pamiętać, że dzierżawca zainwestował już około 1 mln złotych w teren, na którym przedsięwzięcie ma ma zostać zrealizowane – dodaje Maniura. – Na tę kwotę składają się min.: opłata za użytkowanie wieczyste w kwocie ponad 630 tys. złotych, przekazana miastu, koszty projektów, raport oddziaływania na środowisko. Trudno sobie wyobrazić, by w takiej sytuacji, przyznaną już zewnętrzną dotacją zrezygnował z budowy obiektu.