Piątkowy wieczór (16 grudnia) miał być szczególny dla wszystkich fanów starych dobrych rapowych brzmień. Przed samym koncertem można jednak było mieć obawy, gdyż o godz. 22 kiedy miał zacząć się support w klubie było prawie pusto. Organizator postanowił przesunąć godzinę rozpoczęcia, oczekując na posiadaczy biletów, którzy postanowili widocznie troszkę później pojawić się w Rurze. I na szczęście publiczność nie zawiodła. Nie było może tłumów, jednak ilość osób była na tyle odpowiednia, że na obydwóch koncertach zgromadzeni słuchacze zapełnili parkiet pod sceną.
Chwilę po godz. 23. jako pierwsi zaczęli swój koncert panowie z Centrum Strony. Jak zwykle tryskali rapową energią i rozkręcali w swoim stylu klimat na scenie jak i pod, nawiązując kontakt z publicznością. Zagrali swoje dobrze już znane kawałki z płyty „To mnie tu trzyma”, a także kilka nowych, które mają znaleźć się na albumie nad którym obecnie pracują. I jedyne do czego można byłoby się przyczepić, to momenty nie zrozumienia na scenie, spowodowane problemami technicznymi z gramofonami Pancha. Reprezentanci Centrum Strony, jednak cały czas uczą się koncertowego rzemiosła i wierzę, że wyciągną z tego występu odpowiednie wnioski. Pokazali bowiem po raz kolejny, że zapału i miłości do rapowej muzyki im nie brakuję.
Po chwili przerwy na scenę wkroczyli główni aktorzy tego wieczoru, czyli skład Hurragun. I zaczęło aię to na co wszyscy czekali. Podczas koncertu usłyszeliśmy materiał z płyty „Hurrap” ich debiutanckiego wydawnictwa. Zagrali zatem między innymi „Hurragunz”, „Zachowuj się” czy z „Z miasta do miasta”. Panowie radzili sobie tego wieczoru na scenie całkiem nieźle, a jak zwykle na pierwszy plan wysuwał się Sensej, ze swoim bardzo dobrym akcentem i świetnym stylem rymowania. Do tego pewny siebie na scenie i coraz lepiej nawijący Tytson, legendarny i posiadający styl i charyzmę Wojtas i świetnie skreczujący na adapterach dj Lem. Nie można również zapomnieć o ich producencie Mżawskim, który zawsze pojawia się na koncertach i tak było również tym razem. Oprócz materiału z ich płyty, Wojtas ku uciesze publiczności zarymował również kawałki Wzgórza Ya Pa 3, a także numer ze swojej pierwszej solowej płyty „Moja Gra”. Po koncertach dla wszystkich, którzy mieli jeszcze siły i pozostali w klubie, after party zagrał dj Roka i wyżej wspomniany Lem.