Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Historia Tour de Pologne w Częstochowie cz. 9: Weteran „Gronek”
0 komentarze 70 views

Historia Tour de Pologne w Częstochowie cz. 9: Weteran „Gronek”

W 1996 roku główną nagrodą w wyścigu był już Fiat Bravo. Przyjechał nawet sam Pantani, a Spruch zapowiedział, że tak go przeciągnie po polskich szosach, że ten wyłysieje do reszty. Pantani chyba się przestraszył tej perspektywy, bo po zimnym, deszczowym pierwszym etapie wolał wracać do kraju.

Zawodowcy w tym roku byli dla Polaków nie do pokonania. „Zibi Casio Kolejarz Częstochowa” została na ten wyścig wzmocniona doskonałym góralem Radosławem Romanikiem, który jeździ do dziś i dlatego w peletonie przezwany został jako „dziadek”. Pożyczono też Stafieja oraz Bigosa. Ponadto jechali Gronkiewicz, Chrzanowski i Pawlak, ale nie premier, który też czasem jechał na rowerze przed wyścigiem, tylko Wojciech. Na 1. etapie wokół Szczecina Chrzanowski chciał powtórzyć numer z zeszłego roku i uciekał już na piątym kilometrze. Rywale nie dali się jednak tym razem nabrać. Stafiej finiszował jako 15. Potem było gorzej i nawet Romanik w górach nie pomógł, chociaż próbował uciekać na rundach w Karpaczu. Po kontuzji wycofał się Chrzanowski. Siódmy etap prowadził z Opola do Częstochowy. Ze względu na fatalna pogodę (na starcie było tylko 6 stopni i padał deszcz) Lang postanowił skrócić etap o 50 km. Za Gorzowem Śląskim odjechała na 200 m od peletonu cała grupa „Amore Vita”. W końcu do dalszej ucieczki delegowali spośród siebie Włocha Gianpaolo Mondiniego. Dołączyli do niego Brożyna i Sypytkowski. Bez powodzenia grupkę tę próbował gonić Bigos. W Krzepicach, tej z restauracją „Jędruś”, była znowu premia, którą wygrał Mondini. Czołówka miał tu już 4,55 min. przewagi. W Kłobucku finisz wygrał Brożyna. Kiedy grupka wjechała na rundy w Częstochowie, miała już 7 min. przewagi. Włoch wywrócił się, ale zdołał wrócić do czoła, bo Polacy zaczekali na niego. Cwany Mondini, który najczęściej woził się Polakom na kole ograł ich na końcowej kresce. Mondini nie dedykował swojego sukcesy znanej mu Czarnej Madonnie, ale swojej dziewczynie Tristanie. Nazajutrz kolarze pojechali do Bełchatowa, by tam rozegrać jazdę na czas. Cały wyścig wygrał rosyjski zawodowiec Dżawanian przed Fondriestem. Bigos ukończył wyścig jako 22., Romanik 33., Stafiej 43., Gronkiewicz i Pawlak wycofali się.

W 1997 roku Gronkiewicz, Kott i Chrzanowski reprezentowali „Mat Jelcz Laskowice”. Szef PSL Waldemar Pawlak przejeżdżał wyścig na rowerze przed kolarzami. Na pierwszym etapie rozgrywanym po rodzinnych stronach Langa z Kołczygłów do Słupska „Gronek” finiszował jako 12.  Tak go to nastroiło optymistycznie, że zażartował sobie, mówiąc na mecie:
– Trzeba było się dzisiaj pokazać. Może by coś tak wygrać? Na przykład jakąś premię górską?
Na drugim etapie Chrzanowskiego na punkcie żywnościowym z roweru ściągnął masażysta zespołu. Podawał mu woreczek z żywnością, ale w porę nie zwolnił chwytu i pociągnął kolarza z roweru do tyłu. Na kolejnym etapie do Bełchatowa Gronkiewicz finiszował na mecie jako szósty, a Chrzanowski dziesiąty. Czwarty etap prowadził z Radomska do Jastrzębia Zdrój. Na 56 km w Żarkach pod Częstochową była premia górska. To ją chciał wygrać „Gronek”. Uciekł razem z Chrzanowskim, który wyprzedził go na górze, ale „Gronek” zdobył w wyścigu swoje pierwsze punkty w klasyfikacji górskiej, robiąc niezły kawał konkurentom. Chrzanowski objął prowadzenie w tej klasyfikacji. Na mecie „Gronek” finiszował jako 19. W prawdziwych górach żarty skończyły się. Gronkiewicz wycofał się na szóstym etapie. Kott ubył z wyścigu szybciej. Całość wygrał Szwajcar Jaermann. Chrzanowski był 61.

Rok później Gronkiewicz nadal reprezentował klub z Jelcza. W wyścigu startował nowy zespół z Częstochowy „Sprandi Wulkan”, gdzie przeszedł Chrzanowski. Kott trafił do „Winiary Kalisz”. Wyścig rozpoczął się etapem wokół Słupska. Gronkiewicz był blisko szczęścia. Jeszcze na 200 m przed metą był ledwie 20. Znalazł jednak dynamit w nogach, wyskoczył prawą stroną jak torpeda i finiszował jako trzeci za Spruchem i Włochem Rosatto. Na drugim etapie do Inowrocławia uciekał Chojnacki ze „Sprandi”. Podążał za nim jego wóz techniczny prowadzony przez Lecha Różańskiego. Kiedy z samochodu podawano bidon Chojnackiemu, Różański najechał na Włocha Gabriele Missaglia. Potrącił go, przejechał przez jego rower, który został przełamany na pół. Missaglia odniósł obrażenia, które uniemożliwiły mu dalszą jazdę. Różański został ukarany przez sędziów za niebezpieczna jazdę. Włosi najwyraźniej chcieli wymierzyć mu dodatkową karę, wymachując pięściami i rzucając pod jego adresem nieparlamentarne wiązanki, oczywiście w języku włoskim. Trzeci etap prowadził z Radziejowa do Bełchatowa. Zespół z Częstochowy chciał przejść do historii wyścigu lepiej niż tylko przez rozjechanie Missagli. Na 3 km próbował odjechać Chojnacki, który codziennie miał inny kolor włosów, a potem utworzyła się siedmioosobowa grupka, w której zabrał się Chrzanowski. Peleton nie gonił jej i na 75 km miała ona przewagę już 12 minut. Ale do mety było jeszcze ponad 100 km. Uciekinierzy dotrwali do końca. Zacięty finisz wygrał Chrzanowski przed Piotrem Wadeckim. O kolejności zadecydował zapis fotokomórki. Peleton przyjechał na metę o 1,08 min później. Chrzanowski awansował na 3. miejsce w klasyfikacji. Tak jak w poprzednim roku kolejny etap prowadził do Jastrzębia, ale zrezygnowano z rozgrywania premii górskiej w Żarkach, chyba dlatego, żeby Gronkiewicz znowu nie robił kawałów. Zamiast tego w Myszkowie był lotny finisz wygrany przez Sypytkowskiego, który uciekając wcześniej ubiegł zamiary „Gronka”. Po prawie 30 km pogoni razem z kilkoma innymi zawodnikami Gronkiewicz doszedł czołówkę z Sypytkowskim. Na 94 km ta 6-osobowa grupka miała już 18,10 min. przewagi. Doścignięta została na 180 km. Wyścig wygrał kolejny Rosjanin Iwanow. Gronkiewicz był 46., Chrzanowski 60. a kolorowy Chojnacki 78. i Kott 81.

Od tego czasu zaczyna się żywot „Gronka” jako weterana Tour de Pologne. W 1999 roku startował w wyścigu dalej w barwach „Sprandi Mat Jelcz Laskowice”. Parę razy na mecie, kiedy finiszował razem z peletonem, był w drugiej dziesiątce i ukończył wyścig na 60. miejscu. Do wyścigu wrócił w 2001 roku. Pożyczył go „Mikomax Browar Staropolski”. Po 10 miejscu na pierwszym etapie w Sopocie, otarł się o zwycięstwo 2 dni później w Szczecinie. Finiszował jako drugi za Ukraińcem Bondariewem.
– A nie mówiłem, że zrobię psikusa? – opowiadał Gronkiewicz dla „Przeglądu Sportowego” – Miałem życiową szansę na wygranie etapu, ale po defekcie musiałem zmieniać koło i dano mi z dwunastką, a nie z jedenastką. Byłem na kole Bondariewa, który finiszował z 400 metrów. Powinienem to wygrać, ale ta zębatka… Normalnie jeżdżę w Weltour i tam nie mam takich kłopotów.
Etap dalej był 10., a wyścig wygrany przez Czecha Sosenkę ukończył ponownie na 60. miejscu.
Jeszcze dwa razy startował w Tour, tym razem w barwach swojego zespołu „Weltour”. W 2002 roku na drugim etapie do Koszalina zajął 4. miejsce ale został wyeliminowany z wyścigu po 6. etapie. Podobnie było rok później. Na 3. etapie w Bydgoszczy zajął 6. miejsce, ale nie dopuszczono go do startu na 6. etapie. Gronkiewicz miał wtedy 37 lat. Startował w Tour de Pologne aż 14 razy, co stawia go w gronie rekordzistów startów. Jak sam mówił, bez niego w peletonie było smutno.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl