Tym razem do zawodów przystąpił Bolesław Łazarczyk. Jemu też nie udało się ukończyć wyścigu, który przebiegał pod znakiem rywalizacji pomiędzy Józefem Stefańskim a Eugeniuszem Michalakiem, przezywanym „Niunio”. Stefański objął prowadzenie już na pierwszym etapie. Michalak z powodu przebitej opony stracił dużo czasu, ale na kolejnych etapach zaciekle atakował prowadzącego. Wygrał pod rząd aż trzy etapy, w tym ostatni w tej serii, prowadzący z Kalisza do Częstochowy na dystansie 152 km. Wyprzedził o 16 sek. Stefańskiego i o 17 sek. Wacława Kołodziejczyka. Ten ostatni był robotnikiem jednej z przędzalni w Łodzi. Był przystojny i wkrótce przezwano go „Rudolfem Valentino”. Jechał zazwyczaj za plecami obu rywali, nie dając im nigdy zamiany. Wywołało to irytację „Niuńka”. Rzucił pod jego kierunkiem nieparlamentarną wiązankę. Wtedy „Valentino” zsiadł z roweru i poszedł naskarżyć się do sędziów. Powiedział, że Michalak chce go bić. Sędziowie udzielili Michalakowi upomnienia.

Szósty etap prowadził z Częstochowy do Katowic i liczył ledwie 105 km. W ucieczkę zabrali się Stefański, Kłosowicz oraz dwóch Ślązaków „Pieruna” Rurański oraz Wlokas. Mieli oni już ze 3 minuty przewagi, kiedy na jednym ze skrzyżowań ktoś skierował ich na złą drogę. O błędzie zorientowali się, kiedy wjechali na polną drogę. Stefański zapytał się jednego z przechodniów, czy tędy prowadzi trasa wyścigu, ale ci nic nie zrozumieli. Dopiero Rurański zagadał do nich po śląsku i dowiedział się, że jadą w złym kierunku. Kiedy uciekinierzy wrócili na dobrą trasę, okazało się, że teraz są ostatnimi w stawce. Stefański próbował jeszcze gonić peleton. Bezskutecznie. Etap wygrał Jerzy Lipiński. Wyścig wrócił do Częstochowy dopiero w 1937 roku. Miał międzynarodową obsadę. Oprócz Węgrów i Rumunów przyjechał mieszany włosko-francuski zespół. Czwarty etap prowadził z Chorzowa do Częstochowy i liczył tylko 78 km. O zwycięstwie zadecydował finisz peletonu, który wygrał szybki Stanisław Wasilewski. Wygrał on też kolejny etap prowadzący do Kalisza. Cały wyścig wygrał doskonały Bolesław Napierała, zwany „Tygrysem”. Urodził się w 1909 roku pod Dortmundem. Kiedy miał 9 lat, razem z rodzicami przyjechał na chwilę do Polski, po czym cała rodzina przeniosła się za chlebem na północ Francji do Lens. Po skończeniu szkoły poszedł do pracy w hucie szkła. Za ciężko zarobione pieniądze kupił sobie pierwszy rower u samego Nicolasa Frantza, zwycięzcy Tour de France. Okazał się być bardzo dobrym zawodnikiem. Wiele razy wygrywał z najlepszymi Francuzami i Belgami. W tym rejonie była bardzo pokaźna kolonia Polaków, którzy przybyli tu do pracy w kopalniach. Napierałę męczyła jednak nostalgia i przeniósł się na stałe do Polski. Tour de Pologne wygrał dwa razy. W 1937 roku piętnaste miejsce zajął Włoch Gino Bambagiotti. Wspominał on polski wyścig jako rodzaj długiego wyścigu przełajowego, bo w tak fatalnym stanie była większość dróg. Ponieważ zgubił swoje wszystkie dokumenty, musiał po wyścigu zostać jeszcze w Polsce przez pewien czas. By się utrzymać, startował w zawodach torowych. Tak mu się spodobały, że przekwalifikował się na torowca. Wyjechał do Argentyny, a potem na stałe do Australii. Brał udział w sześciodniówkach, podczas których zapowiadano go jako „włoskiego tygrysa”.
Piotr Ejsmont
 – wpółpracuje z wieloma czasopismami kolarskimi, m. in.: austriacki „Radwelt”, francuske „Cyclisme d’hier et d’aujourd hui”, „Collec Cyclisme”, belgijski „Coups de Pédales”, holenderski „Wieler Revue”, polskie „Rowertour”, „Magazyn Rowerowy”. Swoje artykuły publikuje równiez na portalach internetowych pro-cycling.org i kolarstwo.org. Systematycznie przesyła ciekawostki kolarskie do kanału Eurosport, które są cytowane podczas transmisji z wyścigów.
 
			         
												 
															 
								 
								 
								