Podczas przedmeczowej rozgrzewki „Hardkorowo Koksu” miał do dyspozycji aż cztery rakiety różnych rozmiarów. – Z tą najmniejszą trafiałem najwięcej, a ta duża była chyba od pizzy – mówi Robert Burneika, który minimalnie przegrał z wicemistrzem Polski. – Grało się hardkorowo. On lipy nie odwala. Ale nic. Muszę trochę potrenować. Jeszcze go złapię.
Burneika potwierdził, że gra w tenisa stołowego nie jest mu wcale obca. Pokazał kilka ciekawych zagrań. Nie przeszkadzały mu duże bicepsy. – Problem jest tylko jeden, trochę za mocno biję i za mały jest stół – przyznaje „Hardkorowy Koksu”. – Jestem przyzwyczajony do wielkiego stołu na steki, a w Polsce macie takie krótkie na kanapeczki.
Jarosław Tomicki, wicemistrz Polski, dwa tygodnie przygotowywał się do pojedynku z Burneiką. – Jadłem dużo steków, dlatego byłem przygotowany maksa. Robert pokazał, że Robert potrafi w tenisa. Ma dużą siłę. Musi jeszcze trochę popracować nad szybkością.