Wczoraj na łamach Gazety Internetowej wCzestochowie.pl pisaliśmy o pikiecie przed Urzędem Miasta. Związkowcy NSZZ „Solidarność” protestowali przeciw dyscyplinarnemu zwolnieniu czterech pracowników CzPK. Zostali oni posądzeni o kradzież paliwa ze sprzętu pracującego na wysypisku w Sobuczynie.
Jak widać, wczorajsze działania związkowców nie przyniosły zamierzonych rezultatów. Rozmowy z wiceprezydentami miasta – Mirosławem Soborakiem i Przemysławem Koperskim – nie usatysfakcjonowały protestujących. Dzisiaj zwołano więc konferencję prasową, podczas której główny zainteresowany w sprawie – Stanisław Cykała, były pracownik CzPK i członek rady nadzorczej przedsiębiorstwa oraz Mirosław Kowalik, przewodniczący Zarządu Regionalnego Częstochowskiego NSZZ „Solidarność”, przedstawili swoje postulaty.
– Kiedy 12 sierpnia zostałem zwolniony po raz pierwszy, pracodawca argumentował to popełnieniem przeze mnie przestępstwa, jednak po naszej interwencji świadczenie pracy zostało przywrócone, czyli ta wina nie była jednak przesądzona – mówił Stanisław Cykała. – Do dnia dzisiejszego nie postawiono mi żadnych zarzutów, nie zostałem nawet przesłuchany przez policję, a tym bardziej nie mam żadnego wyroku skazującego – dodaje. – 29 września przedstawiono nam artykuł 52. pkt. 2., mówiący, że w czasie pracy popełniliśmy przestępstwo.
Jak twierdzi zainteresowany, jednym z powodów zwolnienia, mógł być jego udział w radzie nadzorczej spółki. – Zwróciłem się do prezesa Kalinowskiego o przedstawienie dokumentów dotyczących funkcjonowania przedsiębiorstwa i to zostało odebrane jako zamach stanu – żali się Cykała. – Prezes wiedział, że kiedy zwolni mnie dyscyplinarnie, automatycznie przestanę być członkiem rady nadzorczej, więc nie będzie miał obowiązku składania mi wyjaśnień, ani dokumentów.
Teraz Cykała wspólnie z pozostałymi zwolnionymi pracownikami apelują do zarządu o ponowne przemyślenie decyzji o ich zwolnieniu, przynajmniej do momentu, kiedy nie dostaną oni prawomocnych wyroków.
– Nie mamy sobie nic do zarzucenia, ani prokurator, ani sąd nic w tej sprawie nie orzekli – podkreśla zwolniony pracownik. – Nie mamy żadnych zarzutów ani prawomocnych wyroków.
– Tych ludzi zwolniono, nie stawiając im żadnych zarzutów – dodaje Kowalik. – Żeby można było stwierdzić, że pracownik popełnił przestępstwo, trzeba je najpierw wykazać i udowodnić. W stosunku do tych pracowników nie wykazano żadnego przestępstwa. Chcemy, żeby zarzuty zostały postawione konkretnym osobom.
Według protestujących, świadectwa pracy wystawione zwolnionym to nic innego, jak wilcze bilety.
– Widnieje tam artykuł 52. pkt. 2., który mówi, że zostało popełnione przestępstwo uniemożliwiające wykonywanie pracy, a w nawiasie – kradzież. Z takim wilczym biletem nie ma żadnych szans na zatrudnienie – twierdzi Kowalik.
– Po całym tym zamieszaniu ani ja, ani żaden z moich kolegów nie jesteśmy w stanie znaleźć pracy i nie oszukujmy się – nikt nam jej nie da – dodaje Stanisław Cykała. – Idzie zima, a my jesteśmy pozbawieni wszelkich środków finansowych na utrzymanie naszych rodzin.
Po wczorajszych nieudanych pertraktacjach, dziś związkowcy postanowili zaostrzyć formę protestu i rozpoczęli strajk głodowy. Aktualnie uczestniczą w nim czterej zwolnieni pracownicy, być może dołączą do nich także inni członkowie „Solidarności”.
– Zostaniemy tutaj, dopóki nie zostanie osiągnięty kompromis. Podkreślamy, że każde rozwiązanie musi rozpocząć się od przywrócenia zwolnionych osób do pracy – zapowiada przewodniczący częstochowskiej „Solidarności”.