Berenika Wiłun: Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Frank Parker: Pamiętam, ale mgliście. Rodzice mi opowiadali. Miałem wtedy chyba 5 lat. Biegałem po domu i grałem na wszystkim co miałęm pod ręką, na garnkach, talerzach. Nie miałem perkusji. Wystukiwałem rytm i tworzyłem muzykę.
BW: Czy rodzice chcieli, byś zajął się muzyką? Nakłaniali Cię do tego?
FP: Nie, to był mój wybór, moja decyzja. Wszystko jest kwestią decyzji. Rodzice to akceptowali. Oni są łatwi we współżyciu i wyluzowani. Kiedy dorastasz, bardzo ważne jest, żeby akceptować siebie i moi rodzice właśnie to mi przekazywali – że trzeba akceptować siebie. Nie mówili tego, nie naciskali, ale takie było ich przesłanie. Rodzice są bardzo ważni, a moi są bardzo fajni.
BW: Czułeś więc pełną wolność w tym temacie?
FP: O tak! To było cudowne.
BW: Wybór szkoły też był Twój? Studiowałeś na Western Illinois University…
FP: Tak, po części tak. Kiedy jesteś w szkole średniej bierzesz udział w konkursach. Pojechaliśmy do jakiegoś uniwersytetu, a tam dyrektor zwrócił szczególną uwagę na moją grę. Później bardzo mi pomógł. Wyszukał właściwą uczelnię. Więc tak, był to mój wybór, ale z pewną pomocą życzliwych osób, grantów artystycznych i stypendiów. To były miłe czasy.
BW: Studia na uniwersytecie dały Ci wiedzę i możliwość praktyki? Były przydatne, użyteczne?
FP: O bardzo! Wiesz, zabawne jest, że uniwersytet mi tego dostarczył, a teraz jestem tutaj w Częstochowie i mieszkam na miasteczku studenckim w akademikach. Koło się zamknęło.
BW: Zaczynałeś jako muzyk w Stanach Zjednoczonych. Teraz koncertujesz w Polsce. Jak to porównujesz? Widzisz różnicę?
FP: Oh należałoby naprawdę dużo powiedzieć. Myślę, że najistotniejszą kwestią jest interpretacja, odczuwanie, to chyba to. Nie umiem tego za bardzo opisać, ale zdecydowanie jest różnica. Jednakże to dzieje się bez słow, bo to muzyka. Kiedy ludzie grają razem to jak dialog, jak rozmowa. Niezależnie od tego jaką prace wykonujesz, jeśli masz dobrą komunikację- jest dobrze.To dotyczy każdej kariery, każdej pracy. W tym kontekscie różnicą jest miejsce, po prostu Stany są tam, Europa tutaj, ale wszyscy mówią tym samym językiem, tylko w inny sposob. Kiedy zaczynasz komunikację i coś się załamuje- wszystko się sypie i w jakiś sposób trzeba to naprawić, żeby znowu miało sens.
BW: Z polskimi muzykami masz dobrą komunikację?
FP: Staram się, staram sie bardzo przyjacielu! Nie wiem, czy mam, ale robię co w mojej mocy! Myślę, że mi się udaje.
BW: Są łatwi we współpracy?
FP: Do tej pory nie miałem żadnych problemów. Co więcej- to oni pomagali mnie. Nie jestem tutaj, by robić cokolwiek- jestem tutaj, by robić muzykę.
BW: Mieszkasz w Częstochowie, gdzie jeszcze w Polsce grywałeś?
FP: Było tego trochę, mieliśmy jeden naprawde dobry występ w Blue Note w Poznaniu. Mam nadzieję zagrać tam ponownie, było wyjątkowo dobrze. Współpracowałem z kilkoma muzykami z Polski. Grałem w Poznaniu, Warszawie, Krakowie i wielu, wielu małych miastach. Często właśnie tam wszystko sie rozwija, tam czuję dobrą energię, uwielbiam małe miasta, ich mała społeczność potrafi być wielka. Mieliśmy więc okazję bywać w miejscach dużych i tych mniejszych, które nie są takie oblegane- to fajne doświadczenie.
BW: Grałeś więc duże i mniejsze koncerty…
FP: Te małe koncerty były wielkie! Było niesamowicie! To co w Europie jest cudownego to domy kultury. Ludzie przychodzą po kulturę. Wiedzą po co tam idą i my, muzycy musimy zrobic dokładnie to samo. Nie ma tam barów, żadnych ekstra oczekiwań, idziesz w konkretnym celu. Ludzie, którzy przychodzą do domów kultury przychodzą po kulturę i my, artysci musimy tym tryskać.
Frank Parker urodził się w Chicago, ale jego korzenie sięgają Jamajki. W latach 90. uczęszczał do Western Illinois University, gdzie grał w Jazz Studio Orchestra. Stworzył wówczas dwa autorskie nagrania: Jazz At the Crossroad (1992) i The Third Degree (1994), z których jedno było nominowane do nagrody Grammy. Lista muzyków jazzowych, z którymi współpracował jest niezmiernie długa i znajdują się na niej prawdziwe sławy, m.in.: Patricia Barber, Kurt Elling, Benny Carter, Randy Brecker, Joe Lovano, John Patitucci, Bob Sheppard… Koncertował na całym świecie, brał udział w wielu festiwalach jazzowych w Ameryce, Europie i Azji: Chicago Jazz Festival, Sante Fe Jazz Festival, Montreal Jazz Festival, JVC Jazz Festival, North Sea Jazz Festival, Monterey Jazz Festival, Pescara Jazz Festival. Frank Parker jest także kompozytorem, aranżerem i producentem muzycznym. Jego pomysły łączą w sobie jazz, funk, dance, pop, afro, latin a nawet muzykę elektroniczną
BW: Wczoraj grałeś własnie w takiej atmosferze. Był to koncert z Anią Andrzejewską w Gaude Mater. Jak wrażenia?
FP: Wczoraj było wspaniale. Gralismy w składzie: Michał Rorat, Bartosz Bednarek. To wspaniali muzycy, wszyscy są otwarci. Jeśli mogę użyć takiego określenia „streching“… w jazzie mówimy o strechingu, kiedy rozciagasz siebie na wyższy poziom. Wczoraj poczułem, że wszyscy to zrobiliśmy. To było prawdziwe, szczere, autentyczne. Tak własnie lubie grać, słyszeć, widzieć muzykę. Nie ma znaczenia poziom. Są wielcy myzycy, którzy są legandami, i są muzycy, których nazwiska są znane, lecz w mniejszym stopniu. Tutaj, w Częstochowie są tacy muzycy i cieszę się ogromnie, że mam możliwość grać z nimi. Wczoraj miałem właśnie tę przyjemność. To pouczające doświadczenie- odpowiadając w końcu na pytanie- wczoraj było wyśmienicie.
BW: Spotykasz wielu utalentowanych ludzi. Czy Częstochowa ma potencjał?
FP: Ma wielki potencjał we wszystkich dziedzinach. Muzyka, sztuka, cokolwiek. Codziennie chodzę na targ i spotykam przeróżnych ludzi. Jeśli skupisz swoją uwagę i energię na tym co chcesz robić- dasz radę.
BW: Co spowodowało, że zostałeś w Częstochowie? To nie jest przecież jakieś superwyjątkowe miejsce.
FP: Wiesz… właściwie to jest wspaniałe miejsce. Trudno to ująć- wydaje się, że tego tutaj nie ma, ale to jest. Ta energia jest wszędzie. Jest targ, są miejsca, w których możesz się zrelaksować, są restauracje, jest kultura, sztuka i wiele, wiele innych. Wyrosłem w podobnym mieście, równie niewielkim, ale podobnym i potrafie docenić miasto takie jak Częstochowa. Wiem, że to nie Warszawa, czy Poznań, ale ma dobrą atmosferę.
BW: Kim byli Twoi idole? Miałes takich? Kto Cie inspirował, lub inspiruje nadal?
FP: Oh.. to tak wiele nazwisk… XXXXXX, Quincy Jones – podobają mi się jego produkcje, gra, teksty- połączenie, w pełni profesjonalne.
BW: Jesteś nie tylko perkusistą, ale i producentem muzycznym
FP: Pracuję nad tym. Niektóre z moich rzeczy powinny pokazać się wkrótce.
BW: Interesuje Cię jedynie jazz?
FP: O nie, wszystko. Lubię jazz, pop, rock, disco. Jeśli spotkasz mnie w klubie, no może nie teraz, ale za starych dobrych czasów, to na pewno na parkiecie. Gatunek nie ma znaczenia, dopóki ma to jakiś sens, dopóki wynosi ludzi na wyższy poziom. Kto mnie inspiruje?
Quincy Johnes, Coltrane, Miles, wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia. Możemy nawet cofnąć się bardziej do tradycji, do Dixieland jazz na przykład. Nie można narzekać na brak inspiracji. Gospel też jest fantastyczny. Moi rodzice wychowywali mnie na religijnym gruncie. Jestem religijną osobą, ale to kwestia prywatna.
Trzeba w coś wierzyć. Nie da się egzystować w tym świecie bez robienia czegoś, bez wiary w coś – taką dałbym definicję.
BW: Jakie są Twoje największe sukcesy, osiągniecia? Nie tylko muzyczne, ale i osobiste?
FP: Podróżowanie. Zdecydowanie, uwielbiam podróżować. Doświadczanie różnic, poznawanie kultur, tylko to i przede wszystkim to. Niezależnie skąd pochodzisz powinieneś
tego doświadczyć. Jeśli nie masz takiej możliwości- postaraj się i znajdź ją. Chyba, że nie chcesz- to Twój wybór. To zawsze kwestia wyboru. Uważam, że największym osiągnieciem dla mnie jest spotykanie ludzi z różnych kultur. To sprawia, ze myślisz. Zaczynasz się rozwijać, dojrzewać. To jest absolutnie to co powinieneś zrobić. Kultura to coś dla mnie, niezależnie od miejsca, interesuje mnie kultura.
BW: Jesteś w Częstochowie od ponad roku. Czy to nie za długo, skoro tak lubisz podróżować?
FP: Nie, ponieważ jest tutaj naprawdę miło. Podróżowałem sporo wcześniej, zwolniłem trochę, by dojść do tego gdzie chcę być i Europa okazała się tym miejscem. Przeprowadziwszy się również podróżuję, sporo jeżdzę na koncerty., najczęściej autem, jako pasażer.
BW: Pracujesz teraz nad jakimś konkretnym projektem?
FP: Są plany z różnymi muzykami. Próbuję pisać i nagrywać również coś swojego. Tworzyć i nagrywać, całymi dniami, codziennie, to moje marzenie, wtedy byłbym spełniony.
BW: Jakie jest Twoje nastwienie do hip-hopu? Jesteś otwarty na ten gatunek?
FP: Czy jestem otwarty? Ja się na tym wychowałem. Teraz staram sie robić bity, obsługuję pewne programy elektroniczne. Urodziłęm się w ’73, a hip-hop zaczął się w ’88-89, no może powiedzmy, że zaczął się rozwijać w latach ’90 tych. Teraz są już pewni uznani raperzy, znane nazwiska, jak Jay-Z, który jest niesamowicie utalentowany.
BW: Pamiętam, że Jay-Z kiedyś opowiadał podobną historię o swoim dzieciństwie i graniu na wszystkim co miał pod ręką
FP: Tak, tak, tak! Bieganie po domu, mama zmęczona ciągłym hałasem, rodzice, którzy wariują i ciągle słyszysz:„znajdź prawdziwą pracę“, ale wiesz… to jest pasja, nie masz na to wpływu. To jak obsesja, wychodzi z ciebie i nie możesz tego powstrzymać. To jest lepsze od wszystkiego. Muzyka to naturalny odlot. Ludzie dają Ci energię do robienia tego co robisz i to jest świetne. To czyni muzyka muzykiem. Musisz przetrwać, życ normalnie, ale pasja jest numerem jeden. Gdybym miał wybór nie wiem, co bym robił. Codziennie spaceruję i widzę inspiracje, cieszę się swoim życiem, ale kiedy przychodzi co do czego lubie się skupić i skoncentrować. Lubię kumulować energię i pozostawać skoncentrowanym. Jeśli zbaczam ze szlaku- ok, ale później na niego wracam. Muzyka to równowaga, to wiele innych rzeczy, to duchowość, rozmowa z ludzmi, połączenie, ale pasja to najlepsza rzecz w życiu.
BW: Jak jest z polskimi odbiorcami? Czy słuchacze, ludzie, którzy przychodzą na koncerty są wrażliwi na muzykę?
FP: Bardzo. Bardziej wrażliwi niż mogłoby się wydawać. Spoglądam, staram się tego za bardzo nie robić podczas koncertu, ale czasem miło jest spojrzeć na ludzkie twarze. I ich wyraz jest ciężko opisać, to jak tajemnica. Kiedy ludzie przyjmują muzykę od ciebie i ją przeżywają to coś wspaniałego. Ciężko to wytłumaczyć. Widzę ich twarze, nie wiem co myślą, ale wrażliwość jest na pewno. Nie byłoby ich tam, gdyby nie było w nich takiej wrażliwości. Nie tylko w Polsce, ale tutaj jest miejsce gdzie taka wymiana energii występuje na pewno.
BW: Plany, nadzieje, marzenia na przyszłość?
FP: Ćwiczyć i stawać sie coraz lepszym. Myślę, że wiem co powinienem zrobić: ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Rozwijać się, tworzyć i nagrywać. Pozostawać w kontakcie z ludzmi, czerpać od nich inspirację i energię. Liczę na to, że będę spotykał ludzi, którzy będą dawać mi taką informację zwrotną „rób to dalej“. To nie jest łatwe, ale bardzo przyjemne kiedy sie wydarza, potrzebuję takiej odpowiedzi od ludzi. Tak jak rozmowa z tobą. To wspaniała możliwość, nie zdarza się często, ale wiele mi daje, sparwia, że myśle sobie: „ok, spróbujmy przejść na następny poziom“
BW: życzę wielu możliwości tworzenia i doskonalenia się i dziękuję za rozmowę
FP: ja również dziękuję i pozdrawiam.