W Sudetach jeszcze nie zdążył stopnieć śnieg, a tu tymczasem w tropikalnym klimacie u samego podnóża masywu turyści mogą zaczerpnąć sporej dawki egzotyki. Wystarczy udać się na wycieczkę do Lubiechowa (rzut kamieniem od Wałbrzycha/dolnośląskie), by zwiedzić powstałą sto lat temu palmiarnię. Wzniósł ją Jan Henryk XV Hochberg właściciel pobliskiego zamku Książ. Zrobił to można powiedzieć trochę dla snobizmu, po części dla ukochanej żony, a także by zapewnić domownikom relaks i… świeże kwiaty. Widać, że magnat z pomysłem trafił w dziesiątkę, bo po blisko stu latach istnienia palmiarnia nadal zadziwia i zachwyca. Tłumy turystów zachwycają się nią na równi z zamkiem Książ i innymi atrakcjami regionu.
Dzieje się tak m. in. za sprawą rozwiązań jakie zastosowali architekci. Zainteresowani wchodzących do ogrodu turystów wzbudza już sama brama. Gustowna i szykowna nie pozostawia złudzeń, że odwiedzamy rezydencję jednej z największych fortun Europy początków XX wieku. Budynek, w którym znajdują się rośliny ma powierzchnie ok. 2 tysięcy metrów kw. (wysokość do 15 metrów). Ściany budowli wyłożone są tufem wulkanicznym z Etny.
We wnętrzu można podziwiać wspaniałe palmy (jest ich kilka gatunków). Gigantyczne okazy sięgają po kilkanaście metrów, gdzie u góry plączą się z równie okazałymi fikusami. Są bambusy, kaktusy, wspaniałe agawy, trzcina cukrowa i mnóstwo kolorowych kwiatów. Od zapachów aż kręci się w głowie. Tym, którzy sporo podróżują przypominają sie zapachy Karaibów, wybrzeża Morza Śródziemnego, suchej Arizony czy amazońskiej selwy. Łącznie na stosunkowo małej powierzchni zgromadzono ponad 200 gatunków roślin, które reprezentują wszystkie kontynenty. Ku uciesze dzieci, w palmiarni można wypatrzeć przechadzające się pawie, w oczkach kolorowe ryby i żółwie. Całość ma wiernie przenosić w różne zakątki świata, co projektantom tego ogrodu marzeń udało się w stu procentach.
Ci turyści, którzy chcieliby kawałek tego raju zabrać ze sobą do domu, w pobliskim sklepiku mogą kupić sadzonki. Szkoda, że do wyhodowania i wyeksponowania niektórych przydałaby się szklarnia o gabarytach znacznie przekraczających klasyczną cieplarnię czy choćby przydomowe podwórko…