Zaostrza się konflikt między dyrektorką filharmonii, a jej pracownikami, Komisją Zakładową i Radą Regionalną Sekcji Kultury NSZZ „Solidarność” w Częstochowie. Wczoraj (16 czerwca) na łamach wCzestochowie.pl jako pierwsi poinformowaliśmy, że prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk wszczął procedurę odwołania Młynarczyk. Teraz magistrat czeka w tej sprawie na opinie związków zawodowych i Ministerstwa Kultury, bo takie są procedury.
Związkowcy zarzucają dyrekcji złe gospodarowanie finansami, brak podwyżek i szykanowanie pracowników. Spór zbiorowy trwa od ponad 2 lat. – Pani dyrektor uznała, że nie ma potrzeby rozmawiać z pracownikami. Wielokrotnie kierowaliśmy prośby o spotkanie. Nie było żadnego odzewu – mówi Tomasz Ziółkowski z NSZZ „Solidarność” w Częstochowie.
Beata Młynarczyk odpiera zarzuty. Twierdzi, że są bezpodstawne. – W tym roku wszyscy pracownicy filharmonii dostali po 300 złotych podwyżki – zapewnia. – Kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej nie wykazała żadnych uchybień w gospodarowaniu pieniędzmi.
Zdaniem Młynarczyk muzycy mają do niej żal, że zwraca im uwagę, gdy grają nieczysto. – Jeśli ktoś uważa, że szykanowanie to zwracanie uwagi, że ktoś źle gra i ma się poprawić, to czegoś tu nie rozmumiem. Jeśli ktoś sądzi, że jest przeze mnie prześladowany, powinien zgłosić to do prokuratury.
Tymczasem Andrzej Pisarzowski, przewodniczący Komisji Zakładowej i waltornista z 30-letnim stażem, twierdzi, że Młynarczyk jest „na usługach” Jerzego Salwarowskiego, dyrektora artystycznego Filharmonii Częstochowskiej. Pisarzowski przekonuje, że owszem, podwyżkę dostał, ale znacznie mniejszą. – To nie jest prywatny folwark, żeby pani dyrektor dawała pieniądze jak chce i komu chce – denerwuje się Pisarzowski. – W filharmonii jestem jedynym waltornistą i gram większość koncertów, a dostałem tylko 100 złotych podwyżki.
Waltornista zaruca także Jerzemu Salwarowskiemu, że publicznie go obraża. – Pan Salwarowski wyzywa mnie od najgorszych. Twierdzi, że nie umiem grać i szuka okazji, żeby odsunąć mnie od koncertów. Co ciekawe, dzisiaj nie zagram w kończącym sezon koncercie, bo pan Salwarowski zatrudnił Białorusina, opłacił mu przejazd i dał mieszkanie.
Dyrektorka filharmonii nie podjęła jeszcze żadnych kroków. Czeka na rozwój sytuacji. W przypadku odwołania ze stanowiska przysługuje jej trzymiesięczny okres wypowiedzenia i odprawa. Oznacza to, że miasto będzie musiało zapłacić Młynarczyk ponad 15 tys. złotych brutto.
60